Łączna liczba wyświetleń

piątek, 13 lutego 2015

Ograniczanie wolności słowa - wyrok TK z 12 lutego 2015r.



Każde społeczeństwo ma tyle praw i wolności, ile sobie wywalczy i tyle bezprawia i zamordyzmu na ile pozwoli.®

 Kazdy kto korzysta z wolnosci slowa w spoleczenstwie demokratycznym winien miec pewnosc prawa, ktore bedzie efektywnie chronilo jego wolnosci i zapobiegalo “zamykaniu ust” w obawie ryzyka poniesienia odpowiedzialnosci prawnej w wyniku arbitralnego dzialania sadow.

W państwie szanującym prawo swych obywateli do swobodnego wypowiadania się, ludzie wyrażający niepopularne poglądy i ujawniający niewygodne fakty, kiedy zaangażowane są ewidentnie emocje, muszą mieć również prawo do ostrego, a więc często dosadnego i być może obrazliwego języka tak, aby od swobodnego wypowiadania się nie odstraszać innych, którzy mają do powiedzenia rzeczy ważne i kontrowersyjne.

Swoboda wyrażania pejoratywnych opinii o tych, którym społeczeństwo powierzyło sprawowanie władzy i o tych ktorzy uzurpuja sobie “rzad dusz” – jest w demokratycznym i szanującym prawa i wolności człowieka państwie rzeczą najważniejszą. Istnienie – lub brak - takiej swobody jest zasadniczym testem na charakter danego państwa i żyjącego w nim społeczeństwa 

„żadne społeczeństwo, w którym istnieje przestępstwo znieważenia władzy (czy innej osoby publicznej) nie jest, bez względu na to, jakie są inne jego cechy, społeczeństwem wolnym”.
Harry Kalven wybitny konstytucjonalisyta amerykański

Wczoraj Trybunał Konstytucyjny orzekł, iż art. 226 § 1 Kodeksu karnego w zakresie penalizacji  znieważenia funkcjonariusza publicznego dokonanego niepublicznie, jest zgodne z art. 54 ust. 1 w związku z art. 31 ust. 3 Konstytucji. 

TK potwierdził, że zagwarantowana w art. 54 ust. 1 konstytucji wolność wyrażania swoich poglądów nie ma charakteru absolutnego i może podlegać ograniczeniom, z zachowaniem zasady proporcjonalności. Osobiście byłabym skłonna zgodzić się z takim dictum, ale w przypadku tej sprawy mam olbrzymi problem. Sprawa dotyczy znieważenia wójta przez jednego z radnych. Już samo znieważenie jest problematyczne. Panowie byli sami wgabinecie wójta, kiedy doszło do znieważenia i wprawdzie w pokoju obok pracowaa sekretarka wójta, ale roymowz nie słyszała. Abstrahując od oceny orzeczenia sądów powszechnych w sprawie, interpretacja TK zasady proporcjonalności jest delikatnie mówiąc kuriozalna.  Wg Sędziów TK wartościami, które usprawiedliwiają wynikające z art. 226 § 1 k.k. ograniczenie wolności słowa są ochrona porządku publicznego, czyli sprawne wykonywanie powierzonych wójtowi zadań i powaga organu, który on reprezentuje oraz ochrona praw i wolności innych osób (godność sekretarki).  

Ukaranie radnego miało na celu ochronę interesu publicznego związanego z właściwym i skutecznym działaniem organu państwa, a niezbędnymi warunkami tego skutecznego działania  wójta,  było poczucie własnej godności i należny mu szacunek pryznależny funkcjonariuszowi publicznemu.   


Tak więc zdaniem polskich konstytucjonalistów,  nasz “...system prawny nie może tolerować sytuacji, kiedy podejmowane przez organ państwowy działania byłyby utrudniane bądź paraliżowane przez zachowania noszące znamiona zniewagi... Odpowiedzialność karna, jaka grozi za znieważenie funkcjonariusza publicznego uzasadniona jest nie tylko znaczeniem zagrożonych dóbr prawnych (skuteczne działanie organu, autorytet państwa, godność funkcjonariusza), ale także wzmożoną ochroną osób, które ze względu na wykonywaną funkcję, związaną z rozwiązywaniem sytuacji konfliktowych, szczególnie narażone są na ewentualną agresję. Ta wzmożona (ze względu na zagrożenie karą pozbawienia wolności i publiczny tryb ścigania) ochrona, uzasadniona jest zarówno w przypadku publicznego, jak i niepublicznego ataku na te dobra.”   

 http://trybunal.gov.pl/rozprawy/komunikaty-prasowe/komunikaty-po/art/7416-karalnosc-niepublicznego-zniewazenia-funkcjonariusza-publicznego/s/sk-7013/

Ten wyrok jest niezwykle ważny dla zakreślenia, a raczej drastycznego zawężenia granic wolności słowa.

 Jako komentarz przedstawiam fundamentalne orzeczenia w tej kwestii wydane przez SN USA i SN stanu Dakota.( w Stanach w kwestiach zgodności prawa z Konstytucją orzeka SN USA i SN stanu).

W dniu 26 kwietnia 1968 roku, na korytarzu sądu Los Angeles County policjant zauważył 19-letniego Paula Roberta Cohena w kurtce z napisem “ Pierdolę pobór“ ( Fuck the draft). Kiedy Cohen wszedł do jedenej z sal sądowych, policjant poprosił sędziego o ukaranie Cohena za obrazę sądu. Sędzia odmówił. Po wyjściu Cohena na korytarz, policjant aresztował go za zakłócanie porządku publicznego przez obrazliwe zachowanie.

Podczas procesu, Cohen oświadczył, że miał na sobie kurtkę, aby publicznie wyrazić swój protest przeciwko wojnie w Wietnamie i poborowi. Wykazał, że nie wywołał żadnej awantury i nie używał przemocy. Cohen został uznany winnym zakłócania spokoju publicznego i skazany na trzydzieści dni więzienia.

 Odwołał się do Sądu Apelacyjnego, który podtrzymał wyrok sądu I instancji. Sąd uznał, że oskarżony zachowywał się „obrażliwie“ i zdefiniował "obraźliwe zachowanie" jako zachowanie, które zmierza do sprowokowania przemocy lub zakłócenia spokoju publicznego. Sąd stwierdził, że napis na kurtce mógł rozgniewać kogoś na tyle, aby go zaatakować lub spróbować zerwać z niego „obraźliwą“ kurtkę.

Cohen odwołał się ponownie, tym razem do Sądu Najwyższego Kalifornii, ale sąd ten postanowił nie badać sprawy. Zdesperowany Cohen odwołał się do Sądu Najwyższego USA. SN USA postanowił rozpatrzyć sprawę, albowiem uznał, iż będzie ona dla Amerykanów najważniejszym testem prawa do wolności słowa zagwarantowanej Pierwszą Poprawką do Konstytucji,  która weszła w życie 180 lat wcześniej (15 grudnia 1791roku).

Sąd Najwyższy wydał wyrok 7 czerwca 1971 roku i decyzją 5 - 4, uchylił zaskarżony wyrok. Legendarny Sędzia John Marshall Harlan II był autorem opinii sądu. John Marshall Harlan II był Sędzią Sądu Najwyższego od 1955 do 1971.

Harlan był specjalistą w pisaniu opinii do orzeczeń SN dotyczących Pierwszej Poprawki - wolności słowa i zgromadzeń.

W sprawie Cohen v. Kalifornia Sędzia Harlan stwierdził, że napis na jego kurtce nie stanowił żadnej „napaści słownej” ponieważ nie był adresowany do żadnej konkretnej osoby. Wyrok skazujący nie był usprawiedliwiony również tym, że ludzie obecni na korytarzu sądowym byli narażeni na czytanie wulgarnego napisu wbrew swojej woli lub tym, że napis ten mógł sprowokować kogoś z nich do gwałtownej reakcji. Być może, stwierdził Sędzia, że w tej sytuacji mógł znalezć się ktoś, kto nie będzie umiał zapanować nad nerwami i posunie się do fizycznej napaści na osobę ubraną w kurtkę z wulgarnym napisem, jednak taka obawa nie jest dostatecznym powodem do ograniczenia wolności słowa. Argument, że Cohen powinien ponieść konsekwencje (być ukarany) dlatego tylko,  że może się znaleźć człowiek, który zareaguje na jego zachowanie przemocą, byłby równoznaczny z propozycją, że w celu uniknięcia fizycznej reakcji i cenzurowania kogoś, kogo zamiarem nie było wywołanie takiej reakcji, przez hipotetyczną osobę - nerwowową i łamiącą prawo - właściwym jest, by władze stanowe same stosowały cenzurę.

Sędzia Harlan, uznał za sprzeczny z konstytucją argument, że słowo „f..ck” jest tak wulgarne i Pierwsza Poprawka nie chroni jego publicznego użycia. Stwierdził że „nie można pominąć faktu, który ilustruje incydent będący przedmiotem rozpatrywanej sprawy, że większość językowych ekspresji pełni podwójną funkcję: przekazuje nie tylko idee, które dadzą się w sposób względnie precyzyjny wyjaśnić, lecz także emocje, których nie sposób inaczej wyrazić. Tak więc sam fakt, że słowo „fuck” na kurtce Cohena być może jest bardziej ostre i ordynarne od innych słów podobnego rodzaju, to niemniej jest prawdą, że coś, co dla jednej osoby jest wulgaryzmem, dla innej jest poezją. Nie ma też żadnej prawnej zasady, by właśnie to jedno obraźliwe słowo miałoby zostać uznane za specjalnie wyróżniające się i wyjątkowe od innych.

Z pewnością Kalifornia nie ma prawa do tego, by “czyścić” publiczną debatę do takiego stopnia, by nie pojawiało się w niej nic, co mogłoby urazić czyjąś wrażliwość. Byłoby też naiwnością zakładanie, że można zakazać używania jakichś konkretnych słów bez popadania w fundamentalne ryzyko, że taki zakaz doprowadzi do tłumienia ekspresji emocji i idei. Konsekwencje byłyby takie, iż rząd mógłby z łatwością użyć prawa zakazującego używania pewnych wyrazów, jako wygodnego pretekstu do cenzurowania i karania za de facto wyrażanie niepopularnych i niewygodnych dla niego poglądów i opinii - a takie działania są nie do pogodzenia z prawem do wolności słowa.

Obywatel ma konstytucyjne prawo wyrażania swoich opinii, nie tylko przez formalną i odpowiedzialną krytykę, ale też przez inne swobodne i kontrowersyjne formy ekspresji.


38 lat pózniej Sąd Najwyższy Południowej Dakoty orzekł w sprawie Marcusa J.Suhna i uznał, że jego ekstremalnie wulgarne, obelżywe i chamskie wyzwiska pod adresem policjantów są chronione przez Pierwszą Poprawkę.

We wrześniu 2007 r. w liczącym około 18 tys. mieszkańców miasteczku Brookings w Południowej Dakocie, po 1 w nocy, na głównej ulicy miasta,  Marcus Suhn z około setką innych zgromadzonych tam, podpitych ludzi, zauważył przejeżdżający radiowóz policyjny. Kiedy policjanci przejeżdżali obok zgromadzonych, siedzący obok kierowcy oficer David Gibson usłyszał, jak Marcus krzyczał:

Pierdolony glina, kawał gówna! Ty pierdolony policyjny dupku! Gliny to banda pierdolonych odbytów w dupie!”

Oficer Gibson aresztował Suhna za zakłócenie porządku publicznego.  Marcus J. Suhn oskarżony został o poważne zakłócenie porządku i spokoju publicznego. Kodeks przewidywał karę aresztu do 30 dni lub grzywny do 500 dolarów za takie wykroczenie i Suhn został uznany winnym i skazany. Odwołał się od tego wyroku, twierdząc, że skazanie go za obelgi pod adresem policjanta było naruszeniem gwarancji konstytucyjnych zawartych w Pierwszej Poprawce.

Sprawę rozpatrywał Sąd Najwyższy Południowej Dakoty, autorką opinii była sędzina Judith Meierheny. Sędzina stwierdziła, że „swoboda wypowiedzi jest jedną z naszych najbardziej cenionych i gorliwie strzeżonych konstytucyjnych wolności”. Wolność ta nie jest jednak absolutna – w wydanym w 1942 r. orzeczeniu w sprawie Chaplinsky v. New Hamshire Sąd Najwyższy USA uznał, iż „istnieją pewne dobrze zdefiniowane i wąsko określone kategorie wypowiedzi”, które nie podlegają ochronie przed sankcjami prawnymi, jak inne rodzaje wypowiedzi, albowiem „nie są zasadniczą częścią prezentowania jakichkolwiek idei i mają tak niewielką wartość społeczną jako krok do prawdy, tak że nad jakąkolwiek korzyścią, jaka może z nich wynikać, przeważa interes społeczny w utrzymaniu porządku i moralności…” i należą do nich „…wypowiedzi sprośne, obleśne, wulgarne, a także zniewagi lub napaści słowne, które same przez się wyrządzają krzywdę lub skłaniają do natychmiastowej reakcji naruszającej spokój…”.

Jednak od orzeczenia w sprawie Chaplinky’ego upłynęlo ponad pół wieku i gwarancje konstytucyjne dotyczące wolności słowa podlegały dziesiątkom testów w Sądzie Najwyższym i uległy znacznemu rozszerzeniu. Zwiększenie zakresu wolności słowa powodowało zawężanie kategorii wypowiedzi, które w opinii Sądu Najwyższego nie zasługują na ochronę Pierwszej Poprawki.
Dotyczyły te zmiany również kategorii napaści słownych, za jakie uznał wulgarne krzyki Suhna sąd I instancji. Sąd Najwyższy Południowej Dakoty rozważał więc kwestię – jakie racje powodowały potraktowanie obrazliwych krzyków Marcusa jako przestępstwo? i czy taka kwalifikacja była zgodna z duchem i gwarancjami Pierwszej i XIV Poprawki do konstytucji ?

Sąd doszedł do wniosku, iż obelg Suhna pod adresem policjantów nie można traktować jako napaści słownej nie objętej gwarancjami Pierwszej Poprawki, albowiem nie była to wypowiedz, „...którą przeciętnie inteligentny człowiek zrozumie jako zaproszenie do bójki ( agresji)...“Nie było żadnych przesłanek w zachowaniu tak Suhna, jak i wśród ludzi w tłumie, aby policjanci mieli obawy, że zostaną zaatakowani czy pobici, nie zablokowano też drogi radiowozowi. Zachowanie Suhna nie wskazywało, iż jest agresywny i skłonny do przemocy, tak iż niezbędna jest interwencja policji, aby go powstrzymać. Tylko dlatego, że epitety oskarżonego pod adresem policji mogły ich albo kogoś innego obrazić, zirytować lub nawet zdenerwować, nie jest wystarczającą przesłanką, aby uznać je za napaści słowne wyłączone z pod ochrony Pierwszej Poprawki.

Sąd doszedł również do wniosku, że inwektywy wykrzykiwane przez Suhna pod adresem policjantów nie  uniemożliwiały i nawet nie utrudniały im pełniania ich obowiązków służbowych. Prawdą jest, iz były one ektremalnie wulgarne i mogły być odebrane przez adresatów jako bolesne, nieprzyjemne, przykre i obrazliwe, ale nie jest to wystarczający powód, aby uznać je za nie objęte konstytucyjną gwarancją wolności słowa.

Co więcej w orzecznictwie amerykańskim funkcjonariusze policji jak i inni funkcjonariusze publiczni nie muszą być chronieni przed inwektywami obywateli w takim stopniu jak zwykli zjadacze chleba. W orzeczeniu w sprawie Lewis v. City of New Orleans SN USA 1974 Sędzia Louis Powell stwierdził, że gdyby obelgi wypowiedziane były „twarzą w twarz” przez zwykłego obywatela, powinny być traktowane jako napaść słowna i nie podlegałyby ochronie Pierwszej Poprawki, natomiast gdy skierowane były do wyszkolonego funkcjonariusza policji, można się po nim spodziewać znacznie bardziej powściągliwej reakcji i powstrzymania się od przemocy, podczas gdy zwykły obywatel w analogicznej sytuacji mógłby łatwo zostać sprowokowany.

Sąd Najwyższy Południowej Dakoty uznał, iż ani dążenie do zachowania elementarnej kultury i przyzwoitości w wypowiedziach obywateli, ani ochrona abstrakcyjnego autorytetu funkcjonariuszy policji, ani ochrona przed nieprzyjemnymi dolegliwościami, czy to psychicznymi, czy moralnymi jakie obelgi mogły wywołać u adresatów – nie są wystarczającymi przesłankami, aby wypowiedziane przez Suhna inwektywy nie podlegały konstytucyjnej ochronie wolności słowa.
Sahn został uniewinniony. 

Polecam blogi Adama Kłykowa
 adamklykow.bloog.pl 

wtorek, 10 lutego 2015

Sensacja! Trzy trupy tej samej ofiary w szafie prokuratury olsztyńskiej



Kilka dni temu  rzecznik Prokuratury Okręgowe jw Olsztynie  Zbigniew Czerwiński podał, że opinia patomorfologów dotycząca ekshumowanych kilka miesięcy temu w Suwałkach  szczątków uznanych 15 lat temu na podstawie fałszywych opinii patomorfologicznej, antropologicznych i opinii DNA za ciało Tomasza Sadowskiego,  różni się znacznie od tej, jaką wydał patomorfolog A.Z. Gidzgier  15 lat temu.  Chodzi m.in. o opis ran postrzałowych, jakie były widoczne na czaszce. Prokuratura zleciła biegłym wykonanie dodatkowej opinii, aby stwierdzić, czy szczątki badane przed laty i ekshumowane w ostatnich miesiącach to te same szczątki. Podobno bez tej wiedzy na nic zdadzą się badania DNA, które mogłyby pomóc w ustaleniu tożsamości wyłowionego z jeziora ciała.[i]
Ta sprawa przypomina tandetny i niekończący się brazylijski serial kryminalny, gdzie nic się kupy nie trzyma i nikogo z oglądających nie dziwi, że ofiara ma już trzy ciała! Niestety tragedie i dramaty ludzkie są porażającą rzeczywistością.  (Więcej o sprawie zabójstwa Tomasza Sadowskiego tutaj[ii],[iii])

Pamomorfolog badający szczątki – te wyłowione 15 lat temu z jeziora Pluszne – sygnalizował   podczas rozprawy o zabójstwo Tomasza Sadowskiego, iż specyfika jego pracy polega na dysponowaniu dużą ilością  różnych szczątków (co w domyśle  usprawiedliwiało sporządzenie nieprawdziwego protokołu sekcji).  Sąd Okręgowy w Suwałkach uznał  to wyjaśnienie za wystarczające, aby uznać, że ta   duża ilość szczątków rzeczywiście przeszkadziła biegłemu w sporządzeniu zgodnego z jego obserwacjami protokołu sekcji.  Biegły zamiast opisywać jedno znalezione podobno podudzie, opisywał dwa. Sąd biorąc pod uwagę tę specyfikę pracy biegłego, uznał, że z jeziora wyłowiono jedno podudzie. Na marginesie, Sąd w swoich rozważaniach pominął fakt, iż biegły pobrał materiał biologiczny do badań DNA z dwóch podudzi, co wyraźnie opisał  na metryczkach pobranego materiału.


Ta lakoniczna informacja uzmysławia Kowalskiemu, że praktycznie w polskiej rzeczywistości niemożliwe jest możliwe. I tak i  fałszywe udowodnienie tożsamości ofiary  przez prokuraturę i pozytywne zweryfikowanie tych dowodów przez 5 (słownie - pięć) składów sędziowskich sądów wszystkich instancji, a w konsekwencji skazanie niewinnego człowieka na dożywocie, co z kolei usprawiedliwiało zaniechanie ścigania faktycznego/nych  zabójcy/com człowieka, którego szczątki wyłowiono z jeziora. Co więcej możliwe było wydanie matce innego - trzeciego w tej opowieści ciała i niezauważenie tej pomyłki przez nastepne 15 lat!


 Sciganie zabójcy czy zabójców człowieka, którego ciało znaleziono w jeziorze 15 lat temu, jest dzisiaj niemożliwe. Ciało zaginęło, a identyfikacja z przed 15 lat łącznie z DNA to lewizna.  Natomiast DNA ciała ekshumowanego w Suwałkach zgodnie z informacją prokuratora Czerwińskiego nie ma sensu badać, jeżeli nie jest ciałem wyłowionym z jeziora.  Dziwna informacja. Ta bulwersująca nadwyżka niezidentyfikowanych szczątków w Olsztynie zdaje się niespecjalnie dziwi  Prokuraturę Okręgową w Olsztynie.


Czyż obowiązkiem prokuratury nie jet ustalenie tożsamości, lub usiłowanie ustalenia tożsamości i tego ciała, nawet jak nie jest tym wyłowionym z jeziora?  A co z obowiązkiem ścigania za przestępstwa? Z lakonicznej informacji PO wynika, że i ten człowiek był najprawdopodobniej zamordowany (też ma rany postrzałowe w głowę)! Co więcej, można z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością twierdzić, iż któraś z 13 prokuratur rejonowych  w województwie warmińsko-mazurskim,  podległych Prokuraturze Okręgowej w Olsztynie, zleciła sekcję tego ciała biegłemu patomorfologowi. Byl to jedyny medyk sądowy w województwie. I w końcu, ani słowa nie powiedział Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie o wszczęciu jakiejś procedury wyjaśniającej tę nadwyżkę znikających i podmienianych, niezidentyfikowanych ciał z postrzałami głowy, będących w dyspozycji tej prokuratury 15 lat temu.


Czy po tej dawce reality, Kowalski może czuć się bezpieczny?   Czy są w ogóle śledztwa - gdziekolwiek w Polsce - prowadzone fachowo, rzetelnie i zgodnie z literą prawa? Czy dyletanctwo, brak wiedzy, nastawienie na sukces i skuteczność, produkowanie dowodów i opinii to normalka? Gdzie jest profesjonalizm, wiedza, etyka zawodowa polskich prokuratorów? Gdzie jest zwykła przyzwoitość i etos zawodu? Wreszcie gdzie są zdrowe, bezstronne i niezależne sądy? Dlaczego niemal każdy gniot zwany aktem oskarżenia i zawarte w nim  absurdy i bajki są przyjmowane przeze sądy i na ich podstawie bez rzetelnej weryfikacji,  skazywani są niewinni?   Dlaczego postępowania dyscyplinarne to kolesiostwo, solidarność korporacyjna, wybielanie i ratowanie nieudaczników i przestępców? Dlaczego bezprawie niemal zawsze zwycięża.[iv]

Przytoczę tutaj stwierdzenia utytułowanego dzisiaj autorytetu – prof Witolda Kuleszy,  w przeszłości praktykującego super-śledczego IPN, który osobiście podejmował decyzje nazwijmy je kontrowersyjnymi, czy niekoniecznie zgodnymi  z niezależnością czy rzetelnością prokuratora.  To wiedza z pierwszej ręki.  W  swojej książce "Crimen laesae iustitiae" (Zbrodnie sprawiedliwości), po opisaniu zbrodni przeszłości i prób ich rozliczenia, autor stwierdza, że takie zbrodnie   wykorzystujące takie same mechanizmy, mają miejsce we współczesnej Polsce. Są to oskarżania wbrew dowodom, nagminne "produkowanie" dowodów, stosowanie aresztów wydobywczych czy naginanie prawa. W. Kulesza nazywa to "wypaczaniem prawa", ja nazywam to przestępstwami.  Profesor karnista proponuje wprowadzić do kodeksu karnego przepisu: "Sędzia, ławnik lub prokurator, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, wypacza prawo i wyrządza poważną szkodę sprawiedliwości, podlega karze od 3 miesięcy do 5 lat (...) Potrzebne wydaje się wprowadzenie normy, która ma chronić sprawiedliwość jako dobro prawne samo w sobie" 

Prokurator Generalny Andrzej Seremet uważa, iż  „...nie można egzekwować od prokuratorów odpowiedzialności, bo baliby się oskarżać …”  Jeżeli tak mają wyglądać oskarżenia jak opisane powyżej, to prokuratorzy powinni się bać! Najwyższy czas, aby  funkcjonariusze organów ścigania przestali być nietykalni i odpowiadali za  swoje  przestępstwa, jak każdy obywatel RP.

Zasady praworządności odnoszą się przede wszystkim do podstawowych zasad funkcjonowania państwa i społeczeństwa. Ochrona praw i wolności obywateli, przestrzeganie zasady równości wobec prawa, czyli nieuprzywilejowania kogokolwiek z obywateli i poszanowanie Konstytucji, źródła prawa w państwie i pozostałych ustaw – to teoretycznie fundamentalne reguły praworządnej władzy. Tej praworządności strzeże głównie policja i prokuratura. To jest fundamentalne zadanie prokuratury obok  ścigania osób, które dopuściły się popełnienia przestępstwa. 

Państwo, które nie spełnia wymogów praworządności stanowi zagrożenie dla obywateli. A to  jest podstawą do wymówienia mu społecznej legitymacji.

Tymczasem  Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku, nie widzi żadnego racjonalnego powodu, aby toczące się obecnie w Olsztynie  śledztwo w sprawie zabójstwa Tomasza Sadowskiego zostało dla dobra wymiaru sprawiedliwości przeniesione do prokuratury na terenie innej prokuratury apelacyjnej.

Polecam blogi Adama Kłykowa
 adamklykow.bloog.pl 

[ii] http://faxe1.blogspot.ca/2014/08/proceder-czy-precedens-ofiara-zabojstwa.html
[iii] http://faxe1.blogspot.ca/2014/08/skazany-na-dozywocie-na-podstawie.html
[iv] http://faxe1.blogspot.ca/2014/08/o-sledczych-sledzeniu-jakosci-i_24.html