Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 27 lipca 2014

O terrorystach, wyroku ETPC i kosztownym fellatio




Wyrok Trybunału w Strasburgu w sprawie wydarzeń w Starych Kiejkutach po raz n-ty pokazuje, że polityka to poważna zabawa.  Chłopców z piaskownicy, których umiejętności negocjacyjne i strategiczne ograniczają się do dawania piaskiem po oczach bez zastanowienia, i którzy nie dorośli do reprezentowania interesów wszystkich kolegów z podwórka, rozsądni koledzy nie dopuszczają się do zabawy w ogóle.

Mówi się, że Polak mądry po szkodzie, a ja uważam, że i przed szkodą i po szkodzie taki sam głupi.

Na 26 europejskich członków NATO, Amerykanie uzyskali zgodę tylko trzech z tych krajów na przetrzymywanie  domniemanych terrorystów. I kraje te nie zadały sobie oczywistego pytania – dlaczego Amerykanie nie chcą trzymać tych domniemanych zbrodniarzy i terrorystów u siebie, czyli poza amerykańską jurysdykcją? I nikogo nie dziwiło w jednym z tych krajów, że jakoś te “najbardziej zainteresowane” (które mają stosunkowo duży odsetek wyznawców Mahometa i zagrożenie terroryzmem jest tam dużo realniejsze) walką z terroryzmem, jakoś nie spieszą z pomocą słusznej sprawie.

Były prezydent Kwaśniewski powiedział parę dni temu, że dzięki  “tym działaniom byliśmy bezpieczniejsi”. Argument ten jakoś nie przemawia, bowiem wydaje mi się, że nie można być bezpieczniejszym, jeżeli przed tym stanem nie byliśmy w niebezpieczeństwie. To tak jakby powiedziano biedakowi bez grosza, że po tych działaniach ma więcej w banku.

Dlaczego Polska wysunęła się przed szereg, udostępniając obiekt w Starych Kiejkutach Amerykanom za bezdurno? Bez literalnie żadnych gwarancji, że w razie wpadki nie umyją rąk! No, a tłumaczenia, że rządziciele nasi kochani, żyli w błogiej nieświadomości i nie wiedzieli, a nawet nie przypuszczali, że jankesi mają jakieś niecne zamiary, są delikatnie mówiąc banialukami. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach wśród decydentów w tej sprawie, nie zakładał, że Amerykanie wybrali Polskę i Stare Kiejkuty, aby domniemani terroryści odpoczęli sobie w Krainie Tysiąca Jezior po trudach walk.

Nie jest też prawdą, że wyrok ten jest “zaskoczeniem” dla byłych i obecnych rządzicieli Polski. ETPC w wyroku przedstawił oficjalne stanowiska i reakcję na dochodzenie prokuratury i wyniki dochodzenia Sejmowej Komisji do Spraw Służb Specjalnych z listopada i grudnia 2005r., zakończone publicznym oświadczeniem rządu polskiego, iż dochodzenie nie wykazało nic "niestosownego". (& 128)
 
1.    Rada Europy, Raport Szwajcara Dicka Marty 2006 odnoszący się do śledztwa Komisji  stwierdził: "to śledztwo było niewystarczające w zakresie obowiązku przeprowadzenia wiarygodnego dochodzenia w sprawie wiarygodnych zarzutów poważnych naruszeń praw człowieka". Komisja (parlamentarna) odpowiedzialna za nadzór nad służbami wywiadowczymi ... odbyła jednodniowe spotkanie w dniu 21 grudnia 2005 r. aby omówić zarzuty dot. tajnych więzień CIA w Polsce, a  oficjalny komunikat Komisji, “nie było żadnych więzień CIA w Polsce ".(& 129)
2.    Parlament Europejski  - w raporcie Fava (2007r.) i w swojej rezolucji przyjętej po raporcie, stwierdził:  " wyrażamy ubolewanie, że polski parlament nie przeprowadził niezależnego śledztwa”  (& 130 , 169, zob.też  & 264, 270)
3.    Rada Europy, 2009 II Raport Dicka Marty
4.    ONZ  2010   “zaznaczył swoje "zaniepokojenie…o braku przejrzystości w dochodzeniu", zauważając, że “po 18 miesięcach nadal nic nie wiadomo na temat dokładnego zakresu dochodzenia". Eksperci ONZ dodali, że "oczekuja, że takie postępowanie nie będzie się ograniczać do kwestii, czy polscy urzędnicy stworzyli strefę eksterytorialną w Polsce, ale także tego, czy urzędnicy byli świadomi, że zastosowano tam wzmocnione techniki przesłuchań " ( & 173, zob. także & 283-285).
5.    Komitet Praw Człowieka ONZ - W swoich uwagach dotyczących końcowych sprawozdań dotyczących Polski w dniu 27 października 2010 r. "zauważył z niepokojem, że śledztwo prowadzone przez Departament V - przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie nie zostało jeszcze zakończone "( & 174 zob. również & 286).
6.    Komitet ONZ przeciwko torturom w dniu 19 listopada 2013 roku -  jest zaniepokojony długimi opóźnieniami dochodzenia w sprawie domniemanego współudziału Polski w sprawie transferów i programów tajnych więzień w latach 2001 i 2008, jak również tajemnicą otaczającą dochodzenie i brakiem odpowiedzialności. Komitet wzywa Państwo-Stronę, aby zakończyło to dochodzenie w rozsądnym czasie i zagwarantowało odpowiedzialność osób zaangażowanych w domniemane przestępstwa. Zaleca się również, aby Państwo - Strona informowało społeczeństwo oraz zapewnieniło przejrzystość w trakcie procesu dochodzenia, jak również w pełni współpracowało z Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w tej sprawie.

Taktyka “nic się nie stało” i ignorowanie “niezadowolenia, bo przecież mogą nam …” sprawdza się perfekcyjnie od paru dekad w działaniach wewnątrz kraju, ale w polityce międzynarodowej obowiązują inne reguły. Za bezmyślność i arogancję kolejnych rządów, które nie miały żadnego koherentnego planu damage control w stosunku do “niezadowolenia” UE i ONZ poza oznajmianiem, że prowadzone jest śledztwo prokuratury i zaprzeczaniem wszystkim zarzutom bez uzasadnienia, w końcu trzeba zapłacić. To niewątpliwie będzie najkosztowniejsze fellatio w historii wolnej Polski.

Biorąc pod uwagę powyższe ostrzeżenia UE i ONZ, niezrozumiałym jest, dlaczego rząd dopuścił do złożenia skarg do Trybunału?

Bajką jest powszechna opinia wypowiadających się w kwestii wyroku, że “Polska została skazana” na podstawie zeznań terrorystów. W 2011r, kiedy złożono skargi w ETPC, dowody poszlakowe, którymi dysponowali skarżący i instytucje międzynarodowe były wystarczająco silne, że już nawet próba obrony z powodu winy nieumyślnej nie miała szans powodzenia. 

Do tego trzeba dodać, że rząd polski de facto nie kooperował z ETPC podczas procedowania, wbrew zapewnieniom różnych oficjelii po wyroku, że było odwrotnie. “…Dnia 10 lipca 2012 r. Izba zwróciła się do rządu, aby dostarczył, na zasadzie poufności art. 33 § 2 Regulaminu Trybunału, materiały przedstawiające podstawy, na podstawie których wnioskodawcy został przyznany status poszkodowanego (pokrzywdzony) (…) i wskazać czy fakt jego pobytu w Polsce został ustalony (…),(&17)

 “Rząd został poinformowany również, że jeżeli sobie życzy konkretnych środków bezpieczeństwa w celu zapewnienia pełnej tajemnicy tego materiału, Trybunał jest przygotowany na takie życzenie i poprzez odpowiednie uzgodnienia proceduralne i praktycznwe zapewni je”. (&19). Suma sumarum strona rządowa wymyślała coraz to nowe przeszkody i dokumentów nie dostarczała. Wreszcie 16 września 2013 r. rząd złożył swoje uwagi na piśmie w sprawie dopuszczalności skargi Husajn (Abu Zubaydah). W tych uwagach, w sekcji zatytułowanej "Środki dostępne Sądowi do zapoznania się z aktami sprawy w postępowaniu przygotowawczym" poradzono Trybunałowi, iż powinien zwrócić się do (prokuratury) o dostęp do akt dochodzenia. Rząd wspaniałomyślnie zaproponował nawet swoją pomoc, zapewniając, że zwróci się do prokuratury, aby przygotowali dla Trybunału dokumenty, które rząd określił  jako "wszechstronny ekstrakt z jawnej części akt sprawy Ap. V Ds. 12/12/S.” (&30)

W odpowiedzi sąd przypomniał rządowi jeszcze raz, że zgodnie z utrwalonym orzecznictwem Trybunału, umawiające się Państwa powinny dostarczyć wszystkie niezbędne dokumenty, aby umożliwić prawidłowe i skuteczne rozpatrywanie wniosków i że nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową powołując się na utrudnienia prokuratury, uzasadniając nimi brak wypełnienia tego obowiązku. Rząd dostał ostateczny termin dostarczenia dokumentów do dnia 30 października 2013 r. (&31).

Do czasu rozprawy (2 grudnia 2013r.) ta przepychanka i wymiana korespondencji dalej trwała. W ostatnim piśmie przed rozprawą rząd powtórzył swoją dotychczasową ofertę, zgodnie z którą dokumenty te zostaną udostępnione sędziom Trybunału (…) w siedzibie Stałego Przedstawicielstwa RP przy Radzie Europy lub w biurze Prokuratora Generalnego w Warszawie. Ponadto rząd chcąc wyjść naprzeciw oczekiwaniom sądu zadeklarował, że jest skłonny w miarę możliwości przedstawić dokumenty podczas rozprawy w dniu 2 grudnia 2013, z których treścią sąd i pełnomocnicy skarżących będą mogli zapoznać się in camera.

Sąd po rozpatrzeniu pisma rządu podczas rozprawy 2 grudnia, zgodził się na ustępstwa i zażądał dostarczenia dokumentów w formie redacted (na przykład, w sposób opisany w sprawie Janowiec i inni v Russia 55508/07 i 29520/09, § 202-206 – “Trybunał wskazał, że, jeśli istniały uzasadnione obawy związane z bezpieczeństwem narodowym, rząd powinien był edytować wrażliwe fragmenty lub dostarczyć podsumowanie odpowiednich podstaw faktycznych) dostarczenie ich sądowi i stronom albo w dniu następnym (jeśli byliby w stanie to zrobić) albo  w ciągu dwóch tygodni.

 Rząd nie przedstawił wymaganych dokumentów w trzecim ostatecznym terminie - 17 grudnia 2013 r. i poinformował Trybunał, że, mimo iż zdaje sobie sprawę z faktu, że Trybunał jest gospodarzem postępowania i że to od Trybunału zależy decyzja o warunkach, które zapewniają ochronę poufności dokumentów, to Regulamin Sądu nie określa, w jaki sposób dokumenty niejawne od strony, w szczególności państw, miałyby być chronione. (…) Rząd ponadto uważał, że mimo ich wielokrotnych próśb, Sąd nie wykazał "żadnego zrozumienia dla dobrej woli polskiego rządu, wynikające z głębokiego szacunku dla konwencji i Trybunału".

Po upływie terminu ustalonego przez Izbę do złożenia dokumentów, postępowanie ustne i pisemne w tej sprawie zostało zamknięte. Trzy i cztery miesiące po zamknięciu, w dniu 20 marca i 25 kwietnia 2014 r., Rząd zwrócił się do Trybunału, aby zezwolił na złożenie Polsce dodatkowych uwag, w szczególności informacji dotyczących działań podjętych w ostatnim czasie dochodzenia. Trybunał odmówił ponieważ pisma procesowe składane poza terminie wyznaczonym przez Izbę i po zamknięciu postępowania nie są rozpatrywane (art. 38 § 1 Regulaminu Trybunału oraz pkt 6). (&40)

Minister Sikorski w TVN 24 dalej szedł w zaparte, i łgał bezczelnie twierdząc, że Polska była gotowa przekazać Trybunałowi tajne dokumenty w tej sprawie, ale tam przecież nie mają pomieszczeń (kancelarii tajnej)(sic).

Co do kwestii kto torturował, nie miało to żadnego znaczenia. Wystarczyło, że udowodniono na podstawie poszlak, iż torturowano na terenie Polski i kilku conajmniej przedstawicieli rządu i państwowych instytucji wiedziało o tym. Konwencja zabrania tortur, a Polska podpisała tę Konwencję.

Po raz n-ty dajemy się robić w balona rządzicielom i jak zwykle nie wyciągniemy wniosków z tej smutnej lekcji. Czy czytelnicy jeszcze pamiętają te nagłówki
Premier(Marcinkiewicz): Więzienia CIA w Polsce to oszczerstwo
- Szmajdziński: Informacje o więzieniach CIA w Polsce to rozgrywka USA
 - Dukaczewski: Miller mógł nie wiedzieć o więzieniach CIA
- Litewskie więzienia CIA coraz bardziej pewne
- Dukaczewski: Nie miałem takiej wiedzy jak prezydent czy premier

Ponadnormatywna arogancja i łgarstwa polskich polityków, czy głośne, publicznie artykułowane nieposzanowania prawa, niemal nikogo nie dziwi. A Leszek Miller, były premier w latach 2001-2004, kiedy zarzucane łamanie praw człowieka miały miejsce, ma nadzieję, że Polska nie wykona wyroku. I ironicznie większość społeczeństwa ma takie same zdanie.

Smieszy wręcz ten naiwny kawałek o niesprawiedliwości i niemoralności wyroku z ust szefa rządu, który nie miał żadnych moralnych rozterek, kiedy robił interes z Amerykanami, na którym wyszliśmy jak Zabłocki na mydle. A już ordynarną ściemą jest “czekanie na uzasadnienie”. Tak ETPC jak i sądy w całym cywilizowanym świecie wydają uzasadnienie wyroku w czasie jego ogłoszenia (poza wyrokiami ławy przysięgłych). I uzasadnienie tego wyroku natychmiast po ogłoszeniu zostało opublikowane w bazie wyroków ETPC (HUDOC)[i]

Dziwi też dychotomia zwykłych Kowalskich. Trybunał w Strasburgu jest w powszechnej opinii społeczeństwa medykamentem na zapaść polskiego wymiaru sprawiedliwości i ostatnią nadzieją na sprawiedliwość. I nie znięchęca skarżących i tych faktycznie pokrzywdzonych przez polski wymiar sprawiedliwości i tych, którzy uważają się za pokrzywdzonych fakt, że z ca 5000 skarg z Polski rocznie, ETPC rozpatruje przeciętnie mniej niż setkę rocznie. A przy tym wyroku oburzenie, larum, Trybunał bardzo be, niemoralny, a Polska “to chłopiec do bicia”.

Pozwalamy bezwolnie wystawiać nasze tyłki do bicia, to biją.

To zrozumiałe rozgoryczenie i oburzenie Polaków. powinno być adresowane przede wszystkim do tych, którzy podjęli decyzję o udostępnieniu Amerykanom obiektu w Starych Kiejkutach i zainkasowali 15 milionów zielonych i liczyli na to, że jakoś to będzie. Także adresatem winny być następne rządy. które ignorowały reakcje i wezwania instytucji UE i ONZ. I wreszcze obecny rząd, który kompletnie skompromitował się podczas postępowania przed Trybunałem w Strasburgu. 

środa, 9 lipca 2014

Jednowymiarowy świat sędziów





Dziennik Gazeta Prawna przytoczył w artykule zatytułowanym „Osamotnieni sędziowie”, mec. Michałowskiego, który twierdzi , „...wszechobecna podejrzliwość i naruszanie zakazu załatwiactwa, spowodowało zerwanie kontaktów. Zapanowała poprawność, w ramach której nawet bliscy znajomi publicznie sugerują, że się nie znają. Z jednej strony to lepiej, bo pozbawia pretekstów do snucia niemerytorycznych dywagacji. Z drugiej jednak strony świat stał się uboższy. Jednowymiarowy. Trudniej też o zrozumienie wzajemnych racji, bo unikanie kontaktów prowadzi do alienowania się…”

Ten sam problem postrzega trochę innaczej Sędzia Puchalski „...Środowisko sędziów zaczyna żyć w zamkniętej twierdzy. Zmienić ten stan rzeczy może jedynie uświadamianie społeczeństwa za pośrednictwem przede wszystkim polityków, że kwestia potencjalnej znajomości sędziego z pełnomocnikiem nie przekłada się na rozstrzygnięcie sprawy…” bowiem gdyby sędziowie i pełnomocnicy chcieli coś załatwić na pewno nie omawialiby tego na korytarzu czy w bufecie sądowym. A sytuacja gdy osoby które razem studiowały udają, że się nie znają, nie jest to zdrowa. [i]

Zgadzam się z Sędzią, iż nie jest to zdrowa sytuacja. Ale też co w polskim wymiarze sprawiedliwości jest jeszcze zdrowe?

dzia Puchalski skupił się na duszaszczypatielnych, nieprzyjemnych i uciążliwych skutkach, ciszą pokrywa i ignoruje przyczyny tego stanu rzeczy, a winą za ten stan rzeczy obarcza Bogu ducha winne kozły ofiarne  - tutaj klientów sądów, społeczeństwo i polityków.  Sędzia podaje porażająco prostą receptę na rozwiązanie problemu - wszystko się zmieni jedynie, kiedy politycy uświadomią społeczeństwo. Nie sądzę, że Sędzia jest tak naiwny, alternatywa – jest arogancki i  cyniczny.

Po pierwsze użycie określenia uświadamiać oznacza, iż Sędzia Puchalski odrzuca a priori nawet podejrzenie, iż jakaś część sędziów jest skorumpowana. Stąd problemem dla Sędziego nie jest korupcja wśród jakiejś części sędziów, a fakt, że wieloletnia inżynieria dusz, mozolne zaklinanie rzeczywistości i pranie mózgu społeczeństwu nie udało się w stosunku do jakiejś części tegoż i ta bezczelnie oporna część nie daje się uświadomić, że korupcji nie ma.
Po drugie nie rozumiem dlaczego akurat politycy mają ten nibyfakt uświadomić społeczeństwu, a nie główni zainteresowani, dotknięci samotnością, która jest skutkiem tego nieuświadomienia.

Po trzecie, ostatnią rzeczą, której potrzebują sędziowie w swoim Lalaland jest rzeczywiście uświadomione społeczeństwo. Świadome społeczeństwo to krytyczne społeczeństwo. A krytyki nietykalni i nieusuwalni nie znoszą. To poważne zagrożenie dla mozolnie budowanego od ćwierć wieku wirtualnego wizerunku nienaruszonej cnoty. Sędziom potrzebne jest zmanipulowane, ogłupione i nieświadome społeczeństwo. I Sędzia Puchalski wyraźnie, aczkolwiek pewnie nieświadomie to zwerbalizował, kiedy przywołał ten żenująco prymitywny argument - gdyby sędziowie i pełnomocnicy chcieli coś załatwić na pewno nie omawialiby tego na korytarzu czy w bufecie sądowym. To na takim poziomie jak ten argument, ma pozostać świadomość społeczeństwa.

Zgadzam się też z Sędzią Puchalskim, iż środowisko sędziów żyje w zamkniętej twierdzy (nazywam ją Lalaland), ale przyczyny widzę i szukam ich zupełnie gdzie indziej. To uwalane ręce wielu  przedstawicieli stanu sędziowskiego, to ich korupcja mentalna i moralna, rażące łamanie prawa skutkujące skandalicznie niesprawiedliwymi orzeczeniami, sprzeniewierzanie się etyce sędziowskiej, totalny brak odpowiedzialności i bezkarność, arogancja i pogarda dla społeczeństwa części stanu sędziowskiego i przyzwolenie na taki stan rzeczy przez obojętność, czy przez lojalność grupową reszty sędziów, zbudowała tę zamkniętą twierdzę. To instynkt „neoplemienny“ władzy sędziowskiej jest spoiwem dla mieszkańców twierdzy Lalaland. Każdy mieszkaniec tej twierdzy ma coś za uszami, jak mówią,  najwięcej zła czynią dobrzy ludzie swoją obojętnością.  

A źli? Immanentną cechą korupcyjnych interakcji jest  to, iż są transakcjami zawieranymi w sekrecie i zachowanie tego sekretu jest obopólnie korzystne dla uczestniczących w niej stron, stąd nie są one zainteresowane jego ujawnieniem. W przypadkach kiedy dochodzi do ujawnienia, w interesie wszystkich trzech władz jest uniemożliwienie badania i penalizowania, stąd tworzą one skuteczną blokadę informacyjną i proceduralno-prawną, aby sprawę ukręcić.

Bowiem „szczególna trudność walki z korupcją polega na tym, że jest to przestępczość najwyższych warstw społecznych, dominujących w życiu publicznym, dysponujących środkami do tego, aby zapobiegać właściwej prawnej regulacji korupcji, jej definicji i stosowania prawa w praktyce”. [ii]

Ale ta szczególna trudność w walce z korupcją sędziów, te setki znanych chociażby z doniesień medialnych. a umorzonych przez prokuratury postępowań w sprawach korupcji sędziów,  łącznie z sędziami Sądu Najwyższego oznaczają, że przestępcy nie poniosą odpowiedzialności, że są bezkarni, ale nie zmienia to porażającej rzeczywistości i faktów.

„Byłem ostatnio na przyjęciu w bardzo czcigodnym domu, wśród gości – bardzo szacowne osoby, luminarze świata prawniczego. Jeden z moich wybitnych kolegów obecny na tym spotkaniu przekonywał mnie o tym, że ma nieustanne potwierdzenia i sygnały od swoich znajomych adwokatów i radców, że muszą załatwiać wiele spraw w sądach jedynie z określonymi sędziami i wedle określonych stawek. Słyszy się o takich sprawach często i pozostaje to w wyraźnej dysharmonii z zapewnieniami, że przypadki korupcji w sądach są rzadkie, odosobnione i w jakimś stopniu nieuniknione”[iii]

I tę rzeczywistość część społeczeństwa zna z autopsji, a część umie analizować informacje i wyciągać prawidłowe wnioski. Coraz głośniejsza krytyka poczynań władzy sądowniczej jest dowodem, że tych nienormatywnie uświadomionych jest coraz więcej. Władza sądownicza ma do wyboru - przyjęcie do wiadomości, że społeczeństwo widzi, iż ten król jest nagi i ew. podjęcie radykalnych kroków zmiany tego tragicznego stanu rzeczy, lub walkę o utrzymanie status quo. Póki co wszystkie siły rzucono do walki o utrzymanie status quo.

Kilka tygodni temu wywiadu DGP udzieliła I Prezes Sądu Najwyższego Sędzia Gelsdorf i powiedziała m.inn. "…pozycji sędziego nie powinien wyznaczać szary Kowalski, ponieważ sędzia ma być zawodem elitarnym, który powinni wykonywać 'najlepsi z najlepszych', pełnią oni misję, a nie tylko wykonują pracę w ramach stosunku pracy…"

Nie wiem, czy dla podkreślenia nędzy intelektualnej Kowalskiego, czy z braku refleksji przy dobieraniu słów, prof. Gelsdorf sięgnęła do pleonazmu szary Kowalski. Nie jest też jasne, co miała na myśli Sędzia z tym wyznaczaniem, poza zdecydowanym wykluczeniem z jakiegokolwiek udziału w tym wyznaczaniu Kowalskich, którzy wg. Sędzi nie mają żadnych predyspozycji do  odróżnienia najlepszych wśród najlepszych, czyli tej elity do pełnienia misji wymiaru sprawiedliwości. Domyślam się, iż Sędzia miała na myśli wyznaczanie pozycji sędziego, która jest wg Sędzi jest synonimem prestiżu. No, ale prestiżu nie da się ani wyznaczyć, ani zadekretować, tak jak i wyższe pensje dla sędziów prestiżu nie przywrócą (co też postuluje Pierwsza Prezes SN jako narzędzie przywrócenia tegoż!). 

Pomimo prania mózgów przez 25 lat,  jakie  serwuje Kowalskim armia sędziów, autorytetów wszelkiej, nie tylko prawniczej proweniencji,  propagandy korporacyjnych instytucji jak KRS czy Iustitia i spieszących z pomocą uznanych oficjalnie organizacji pozarządowych (na garnuszku tak lobbystów, jak i władz krajowych i unijnych), ciągle rosnąca część Kowalskich nie daje się dalej ogłupiać. Co gorsza mają czelność poddawać w wątpliwość najlepszość najlepszych.

We wspomnianym wywiadzie krytykę Trzeciej Władzy Pierwsza Prezes SN kuriozalnie nazywa “…dziwną manierą podrywania autorytetu sądów i sędziów…" Ja natomiast widzę dziwną manierę  dziów, władzy ustawodawczej i wykonawczej, polityków, autorytetów, celebrytów i części społeczeństwa. Ta maniera, to oburzenie na i ośmieszanie jakiejkolwiek krytyki poczynań władz, to paranoidalne wciskanie społeczeństwu, iż korzystanie z instrumentów i narzędzi demokracji jest podważaniem czyjegoś autorytetu, czy tejże demokracji!

Nazywanie krytyki dziwną manierą przez ‘najlepszą z najlepszych’ nie tylko świadczy o kompletnym niezrozumieniu przez sędziów en masse i Sędzię Gersdorf swojej roli w państwie, ale wręcz budzi strach. To przerażający brak refleksji, zawoalowana pogarda dla szarych Kowalskich, arogancja, pycha, a także manipulacja, sofistyka i narcyzm.

Ci najlepsi z nalepszych nie służą społeczeństwu, jak to jest ich konstytucyjnym obowiązkiem, są jego samozwańczymi panami. Literalnie.


Czemu do stanu sędziowskiego przez 25 latach od zmian ustrojowych w Polsce, nie dotarło jeszcze, że “…w przypadku braku kontroli władzy i braku równowagi pomiędzy władzami, jedynym skutecznym ograniczeniem dla polityki bezprawia władzy (…) może być oświecenie obywateli - a co za tym idzie świadoma i krytyczna opinia publiczna, która sama może i będzie decydować o ochronie wartości demokratycznych…” [iv]

Sędzia Gesdorf bagatelizuje zły obraz sądownictwa i argumentuje, iż budowany jest on na jednostkowych przypadkach złego, wadliwego czy też opieszałego działania sędziów czy sądów, podczas gdy sądy powszechne ferują 13 mln orzeczeń rocznie.

Tymczasem z jedynego badania naukowego niesłusznych skazań w Polsce, przeprowadzonego przez  naukowców Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, Łukasza Chojniaka i Łukasza Wiśniewskiego, wynika iż na 119 spraw rozpoznanych przez sądy i badanych przez naukowców, w 68 sprawach stwierdzono niesłuszne skazanie.

To daje bagatela 57%!

I proszę pamiętać, iż mówimy tutaj o sprawach, w których zapadł prawomocny wyrok skazujący, a następnie został uchylony w drodze nadzwyczajnych środków zaskarżenia (kasacja albo wznowienie postępowania), a poprzednio skazana osoba została uniewinniona albo postępowanie w jej sprawie umorzone. Innymi słowy sam system skorygował „błąd“. A ile jest niesłusznych skazań, gdzie wnioski o kasację czy wznowienie postępowania są odrzucane?

Czy Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego nie zna tych faktów, nie słyszała o raporcie w sprawie niesłusznych skazań? Czy te 57% niesłusznych skazań w tym badaniu to jednostkowe przypadki złego?

Używanie konfabulacji i nowych zasad matematycznych, gdzie 57% to jednostkowe przypadki - do wykazania, że krytycy “…negatywnym zjawiskom starają się nadać charakter ogólny…” jest oburzającym cynizmem i pogardą i dla inteligencji Kowalskich i brakiem nawet krzty empatii dla pokrzywdzonych i zniszczonych bezprawiem sędziów. Jest też jasnym sygnałem, że władza sądownicza straciła kompletnie zdolność samokrytyki, nonkonformizmu i nie zamierza zrezygnować ze swojego Lalalandu, w którym sama się zamknęła. Jedyna zmiana, to coraz wyraźniejszy trend keneblowania krytyki, pozbawianie obywateli prawa do wolności słowa i prawa do szerokiej i ostrej krytyki  rzeczywistości w wymiarze sprawiedliwości. I nic to, że taka swoboda lub jej brak jest zasadniczym testem demokracji i wolności społeczeństwa. Według najlepszych z najlepszych to pogardzani szarzy Kowalscy swoją krytyką niszczą fundamenty demokracji.

Szkopuł w tym, że jak dotąd w Polce od 25 lat demokracja i państwo prawa jest „w budowie“, do czego najwydatniej przyczynia się Trzecia Władza.

Ciekawostka: na stronie internetowej antykorupcja.gov.pl najświeższe „poważne“ raporty, opracowania i bibliografia na temat korupcji w Polsce pochodzą z lat 2005/6, a większość z przełomu stuleci.[v]


[i] Dziennik Gazeta Prawna 07.07.2014,
[ii] Jacek Kurczewski
[iii] Prof. Marek Safjan, „Prawa Polska”
[iv] orzeczenie SN USA w sprawie New York Times v USA z dnia 30 czerwca 1971r.
[v] http://www.antykorupcja.gov.pl/ak/archiwum-mswia/61,Raporty-komunikaty-bibliografia-nt-korupcji.html