Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Biegli, kasta nietykalnych



Opinia eksperta pomaga w ustaleniu fundamentalnych dla postępowania sądowego kwestii jak np: przebiegu zdarzenia; stanu faktycznego, okoliczności, etc., nie tylko w celu określenia przyszłej winy, lub jej braku, ale zdeterminowania prawidłowej kwalifikacji czynu, zwłaszcza jeśli chodzi o zdarzenia kryminalne.

Jedna błędna opinia biegłego może zniszczyć życie kilku, a czasem i kilkunastu osób. Opinia biegłego oceniona przez nierzetelnego, niedouczonego lub zawislego sędziego, może  wsadzić człowieka do więzienia nawet na dożywocie, pozbawić ludzi majątku, domu, rodziny, kontaktów z dziećmi itp. Sam biegły najczęściej nie ponosi żadnej odpowiedzialności za swoją nierzetelność, niefrasobliwość, niedouczenie, a nawet fałszowanie opinii i sprzeniewierzanie się etyce zawodowej.

Profesor Kazimierz Jaegermann, wybitny medyk sądowy, biegły, uczony i myśliciel napisał w liscie do przyjaciela na rok przed smiercią (1988r.)
“…Smutna refleksja, przyglądam się współczesności z poważnym niepokojem (czy nawet z przerażeniem). Zachodzi pytanie: czy obecni adiunkci odbudują naszą dyscyplinę jako zawód, jako naukę? (...) To wymagałoby nie tylko samokrytyki, ale wielu wyrzeczeń oraz odwagi...”[i]

Minęło ćwierć wieku od śmierci legendy medycyny sądowej i jego obawy potwierdza codzienna rzeczywistość na salach sądowych.

Prof. Józef Gierowski z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego o opiniach biegłych sądowych:
“…jest wiele opinii skandalicznych, prymitywnych, urągających podstawowym zasadom... Przeciętny sądokazał się mało zainteresowany, aby biegły był kompetentny, ważniejsza jest szybkość działania i dyspozycyjność biegłych…”[ii]

Prof. Ewa Gruza Katedra Kryminalistyki WPiA UW potwierdza tę diagnozę:
 “…Nie chcę snuć czarnego scenariusza, nie chcę też nikogo obrazić, ale znalezienie dziś biegłego, kt—ry napisze opinię pod tezę, nie jest problemem…” [iii]

Uregulowania statusu biegłych sądowych i wszystkich kwestii związanych z określeniem warunków nabywania, zawieszania i utraty prawa do wykonywania czynności biegłego sądowego, a także trybu nabywania i utraty statusu przez instytucje specjalistyczne uprawnione do wydawania opinii - w jednym akcie prawnym - oczekują wszyscy uczestnicy postępowań sądowych. W naszym parlamencie zniknął w “czarnej dziurze” w niejasnych okolicznościach projekt takiej ustawy z 2008r. (druk 667)[iv]
Projekt ten moim zdaniem był o niebo lepszy od obecnie konsultowanego. Przede wszystkim regulował  “detalicznie” większość “działań” biegłych i szczegółowo wymieniał przypadki zawieszania i skreślania biegłych z listy, która miała być scentralizowana i prowadzona przez MS. Co więcej projekt ten regulował szczegółowo kryteria wpisywania na tę listę przez powołaną specjalną komisję przy MS, a także zakładał kadencyjność wpisu biegłego na listę.

Bez odnoszenia się tutaj do całości projektowanych uregulowań w  nowej wersji ustawy o biegłych,  chciałabym zwrocić uwagę na kontrowersje jakie wśród tak biegłych, jak i sędziów wywołuje przedstawiony do konsultacji projekt.[v]

Otóż art.13 projektu przewiduje w przypadku wszczęcia wobec biegłego postępowania o przestępstwo umyślne, postępowania dyscyplinarnego, lub postępowania w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej, zawieszenie biegłego w pełnieniu jego funkcji przez prezesa sądu okręgowego. A zgodnie z art.15 z chwilą zawieszenia biegły nie będzie mógł używać tytułu biegłego sądowego.

Sędziowie i biegli jednym głosem wołają - larum! W myśl maksymy „myśliciela“ PRL-u - raz otrzymanej władzy nigdy nie oddamy! Straszą paraliżem pracy sądów, przewlekłościami i zakłócaniem toku postępowań.

Prezes Polskiego Stowarzyszenia Biegłych Sądowych do spraw Wypadków Drogowych Adam Reza twierdzi, że “…delikatnie rzecz ujmując, twórcy przepisów chyba nie zdają sobie sprawy, jaką pętlę zakładają sobie na szyję. Zwłaszcza że już teraz strony postępowania walczą nie tyle z opinią, ile z biegłym. Jeśli opinia nie jest po ich myśli, to zarzuca się mu wszystkie możliwe matactwa, by go ze sprawy wyeliminować…”[vi]

Sędzia  Hanna Kaflak-Januszko ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia zgadza się z tą diagnozą: _ “…Ten przepis poprzez automatyczne zawieszenie biegłego ma zapewnić wyeliminowanie nierzetelnych opinii, na których mógłby się oprzeć sąd. Jednak istnieje poważne ryzyko, że ta instytucja będzie nadużywana, co będzie prowadziło do zakłócenia toku postępowania. I obawa o to, że tak będzie się działo, jest większa niż spodziewana ochrona, jaką ten przepis ma przynieść…”[vii]

No proszę, czarno na białym - nie uwalane ręce biegłego i nie ewentualność nierzetelności czy fałszowanie opinii przez biegłego niepokoi sędzię, a podejrzenia o nadużywanie tej instytucji zawieszania biegłych przez oskarżonych w procesach karnych, czy strony w procesach cywilnych.

Jak zwykle ci bezczelni “niezadowoleni”! Nie zasługują na żadne prawa i żadną ochronę! Sędziowie nie mogą sobie przecież pozwolić na takie “zakłócanie toku” postępowania.

To już jakieś nawet nie niepokojące, a oburzające usiłowanie ograniczenia prawa do rzetelnego procesu pod pretekstem obrony przed “nadużywaniem”  tych praw przez oskarżonych i strony, przy blankietowej zgodzie na opiniowanie przez biegłych - domniemanych przestępców! Jak dotąd uczestnicy postępowań sądowych doskonale wiedzą jak słabym elementem postępowania są skorumpowani, pozbawionym elementarnej przyzwoitości. niezależności i bezstronności biegli na usługach sądu i prokuratur. Dzisiaj dowiadują się, że jakiekolwiek usiłowanie wprowadzenia regulacji mających na celu  uzdrowienie tego stanu są anatemą nie tylko dla biegłych, a i dla sędziów!
 
Sędzia Kaflak-Januszko ordynarnie manipuluje brzmieniem tego proponowanego przepisu, mówiąc o “automatycznym” zawieszaniu biegłego. Przecież to zawieszanie ma mieć miejsce tylko wtedy, gdy przeciw biegłemu zostanie wszczęte któreś z postępowań wymienionych powyżej. I nie są to postępowania dotyczące jakichś bzdetów, a najcięższych deliktów.  Gdzie tutaj sędzia doszukała się automatyczności?

Pani sędzia twierdzi, że strony mają przecież gwarancje procesowe, które pozwalają merytorycznie podważać opinię. za pomocą zarówno kontropinii, jak i innych dowodów. To brednie i bzdury! To sędzia decyduje - według niesprecyzownych szczegółowo kryteriów - o dopuszczeniu lub odrzucaniu wniosków dowodowych. Kontropinia wykonana przez fachowca, który nie jest na liście biegłych sądowych (a osoba prywatna przecież nie może zatrudnić biegłego sądowego!) czyli tzw. “opinia prywatna”, jak dotąd rzadko jest dopuszczana przez sędziów, a nawet jak jest, nie jest w rozumieniu polskiego prawa dowodem i sąd ewentualnie może, ale nie obowiązku brania tej opinii pod uwagę. Czy to nie za dużo arbitralności i dowolności w fundamentalnych dla rzetelnego procesu kwestiach?

Co do wypowiedzi pana Rezy, jest ona aroganckim szantażem.  Od prezesa jednego ze stowarzyszeń biegłych,  klienci sądów i same sądy mają i prawo i obowiązek wymagać  głębszej refleksji  i zrozumienia jaką jest rola biegłego w postępowaniu sądowym. Samo zarzucanie biegłemu matactw, nie wyeliminuje przecież automatycznie biegłego ze sprawy. Takich uprawnień,  ani oskarżeni, ani strony, ani sąd nie mają w postępowaniu sądowym! Musi być wszczęte postępowanie o przestępstwo umyślne, dyscyplinarne, lub w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej, aby sąd mógł zawiesić biegłego. A jak wiedzą klienci sądów, zawiadomienia prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez biegłego sądowego, jest tak samo skuteczne jak zawiadomienie o przestępstwie sędziego lub prokuratora. O fasadowej odpowiedzialności dyscyplinarnej i zawodowej biegłych szkoda nawet wspominać. I o tym Adam Reza doskonale wie.

Zamiast bić pianę ośmieszając siebie i stowarzyszenia biegłych, prezes i jego  stowarzyszenie (i wszystkie inne stowarzyszenia) winny budować swój autorytet poprzez skupienie się na “wyśrubowanych” kryteriach zawodowych i etycznych przy rekrutacji członków.  W sytuacji, kiedy stowarzyszenie poweźmie informacje na temat złamania przez członka norm zawodowych lub etycznych, winno wszcząć postępowanie dyscyplinarne i w zależności od wagi przewinienia, ewentualnie zawiadomić prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

Tak na marginesie, projekt ustawy o biegłych nie stawia kandydatom na biegych wymogu nawet “nieskazitelnego charakteru” - jakie stawiają np. regulacje dotyczące zawodów prawniczych.

Ale za to przewiduje, że biegły sądowy będzie korzystał z ochrony prawnej przewidzianej dla funkcjonariuszy publicznych.

Raz zawłaszczonej nietykalności i braku odpowiedzialności, bronią biegli jak honoru,którego zresztą większość z nich nie posiada.





[i] http://www.amsik.pl/archiwum/2_2009/2_09a.pdf
[ii] http://www.aal.edu.pl/node/98
[iii] http://wyborcza.pl/duzyformat/1,140241,16501712,Skazani_na_bieglych.html
[iv]http://orka.sejm.gov.pl/Druki6ka.nsf/0/4880BB853BDDFBE6C125747300422A0E/$file/667.pdf
[v] http://www.sadowibiegli.pl/aktual/2014/ustawa2014b.pdf
[vi]http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/839042,biegli-czyli-paraliz-zamiast-usprawnienia.html
[vii] Ibidem



środa, 26 listopada 2014

Demokratyczne mechanizmy korygowania "pomyłek" sądowych


Po niemal 14 latach walki Jacka Wacha i jego rodziny Sąd Najwyższy pochylił się nad sprawą i i orzekł wznowienie postępowania.

dzia Sprawozdawca Rafał Malarski, uzasadniając decyzję o wznowieniu postępowania, powiedział - "Sądy nie popełniają pomyłek tylko w krajach autorytarnych, dyktatorskich. Pomyłka to zawsze porażka wymiaru sprawiedliwości, ale w krajach demokratycznych są mechanizmy pozwalające korygować te pomyłki".


Tyle tylko, że w sprawie J.Wacha nie chodzi o pomyłkę czy pomyłki, a o fabrykowanie dziesiątków dowodów identyfikujących ofiarę i dowodów zabójstwa  przez prokuraturę, a następnie  pozytywne zweryfikowanie tychże wszystkich dowodów – przez pięć składów sędziowskich i 13 sędziów sądów I, II instancji i Sądu Najwyższego. W części dotyczącej identyfikacji ofiary zabójstwa przez w sumie 18 sędziów tych samych sądów.  Po 15 latach znaleziono „drugie“ ciało ofiary i inna osoba przyznała się do zabójstwa.

Przez 14 lat, pomimo próśb o wywiedzenie kasacji do ministra sprawiedliwosci i prokuratora generalnego w jednej osobie, później do prokuratora generalnego, RPO, doniesień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prokuratury i sądy, oswiadczeń senatorskich, wniosków o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego do KRS i innych skarg, nikt nie „skorygował“ tych fabrykacji, dzisiaj eufemistycznie zwanych „pomyłkami“. I to pomimo zawartych w dokumentach sprawy ewidentnych dla średnio rozgarniętego laika dowodów fabrykowania ekspertyz identyfikacyjnych i dowodów zabójstwa. Stąd nieuprawnione jest twierdzenie Sędziego SN Rafała Malarskiego, iż „demokratyczne mechanizmy pozwoliły skorygować te pomyłki“.

To niemożliwość ukrycia tego drugiego trupa  uruchomiło mechanizm „korygowania“. Gdyby nie znalezienie prawdziwego ciała ofiary, Jacek Wach siedziałby w pierdlu do końca życia.

21 listopada, w dniu rozpatrywania przez Sąd Najwyższy wniosku o wznowienie postępowania w sprawie J.Wacha, przedstawiciele stowarzyszeń pokrzywdzonych przez wymiar sprawiedliwości zorganizowali protest pod hasłem Stop Bezprawiu, a także  rozpoczęli zbieranie podpisów pod  petycją pod tym samym tytułem.

Petycja.

STOP BEZPRAWIU

W imieniu wszystkich pokrzywdzonych przez bezprawne działania organów i instytucji Rzczpospolitej Polskiej, zwracamy się do Prezydenta Polskiej Rzeczpospolitej Pana Bronisława Komorowskiego, Ministra Sprawiedliwości Pana Cezarego Grabarczyka, Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego prof. dr hab. Małgorzaty Gersdorf, Prokuratora Generalnego Pana Andrzeja Seremeta, Prezesa Krajowej Rady Sądownictwa prof. dr hab. Romana Hausera, Premier Ewy Kopacz, Posłów i Senatorów o zorganizowanie narodowej debaty dotyczącej ogólnonarodowej dotyczącej niezbędnych zmian i reform, aby  powstrzymać postępujące, rażące i oburzające łamanie prawa przez część władzy sądowniczej, funkcjonariuszy organów państwa i instytucji państwowych. 
Jak dotąd tragiczny fakt istnienia dziesiątków tysięcy pokrzywdzonych przez bezprawne działania instytucji i funkcjonariuszy państwa jest oficjalnie ignorowany, bagatelizowany i ośmieszany.
Ignorowany i bagatelizowany jest fakt, iż niemal wszystkie decyzje rażąco łamiące przepisy prawa i krzywdzące obywateli wydane przez organy ścigania, komorników, Izby Skarbowe, Izby Celne, ZUS i inne instytucje państwa, znajdują swój finał w sądach powszechnych. To władza sądownicza stoi na straży przestrzegania prawa. Niestety często i zbyt często w sądach fałszywa i nieuprawniona wykładnia zastępuje uczciwą, rzetelną i honorującą wszelkie przyjęte w teorii prawa reguły wykładni. Orzekanie nie według obowiązujących reguł prawa, nie na podstawie faktów, ale według dowodów i kryteriów wykreowanych dla ochrony korzyści i interesów w/w instytucji i organów państwa lub interesów innych grup czy osób – jest traumatycznym i tragicznym doświadczeniem pokrzywdzonych.
To sąd decyduje - literalnie - o życiu innych ludzi. Od niego zależy, czy oskarżony pójdzie siedzieć czy też nie, czy w życiu  dzieci bezpodstawnie oskarżonych będą obecni obydwoje rodzice, dziadkowie i rodzina z obydwu stron, czy renta lub emerytura zostanie wyliczona sprawiedliwie i da się z niej wyżyć. To sąd   decyduje o zastosowaniu aresztu, o wysłaniu na badania psychiatryczne, czy też o utracie domu, biznesu i dorobku całego życia, a często dorobku paru pokoleń. Sąd i sędziowie są literalnie panem życia i śmierci. I nie ma znaczenia, czy ich decyzje są produktem widzimisię, korupcji, układów czy też rzetelności, bezstronności i niezawisłości, czy zostały podjęte zgodnie z przepisami prawa czy rażąco naruszając prawo. Bowiem sąd i sędzia nie ponosi żadnej odpowiedzialności moralnej czy dyscyplinarnej za jakość  merytoryczną  orzeczenia, za zgodność tego orzeczenia z prawem czy z prawdą materialną.
Część władzy sądowniczej nie podlega Konstytucji i ustawom.
Wymienianie i opisanie nawet w paru zdaniach konkretnych przypadków jest tutaj niemożliwe, bowiem to pismo zamieniłoby się w wielotomową książkę. W zamian przywołamy jedyne w Polsce badanie “Przyczyny niesłusznych skazań w Polsce“ - autorstwa Łukasza Chojniaka i Łukasza Wiśniewskiego z Instytutem Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego.

“…Łącznie przeanalizowano 119 spraw rozpoznanych przez sądy z obszaru właściwości Sądu Apelacyjnego w Poznaniu (...) z czego w 68 sprawach stwierdzono niesłuszne skazanie. Już te dane, obejmujące sprawy rozpoznane jedynie przez sądy z apelacji poznańskiej, dowodzą, że liczba niesłusznych skazań w całej Polsce (11 apelacji) musi być zdecydowanie większa...”

W 57% badanych spraw udowodniono niesłuszne skazania! A przecież wyniki tego badania to tylko czubek góry lodowej.  Ile takich spraw wciąż pozostało niezauważonych i funkcjonuje w obrocie prawnym – nikt nie wie.

Asumptem do dzisiejszego protestu i niniejszego apelu jest głośna ostatnio sprawa Jacka Wacha skazanego na dożywocie za zabójstwo Tomasza S. Jacek Wach i jego rodzina przez ostatnie 14 lat walczyli o rzetelne, zgodne z przepisami prawa, zdrowego rozsądku, nauki i wiedzy zweryfikowanie dowodów zebranych przez prokuraturę i ustaleń sądu I instancji. Tak jak dziesiątki tysięcy pokrzywdzonych w procesach cywilnych i w procesach karnych, czy pokrzywdzonych przez decyzje sądów rodzinnych i administracyjnych, których wyroki w świetle prawa są prawomocne. Skargi do Ministerstwa Sprawiedliwości, Krajowej Rady Sądownictwa, doniesienia o podejrzeniu popełnienia przestępstw do prokuratur i desperackie prośby o wywiedzenie kasacji do Prokuratora Generalnego czy Rzecznika Praw Obywatelskich są pisaniem na Berdyczów.
Pokrzywdzeni walczący o swoje racje są traktowani jak osobnicy niezrównoważeni psychicznie, pieniacze, roszczeniowcy, bezzasadnie niezadowoleni z decyzji, osobnicy działający z niskich pobudek lub nierozgarnięci umysłowo, a ich zarzuty to bezczelne  pomówienia i urojenia, a w najlepszym wypadku subiektywne odczucia niepoparte badaniami aktowymi sprawy, do których skarżący mają prawo!
Jacek Wach i jego rodzina mieli szczęście. Zbieg przypadków, a nie lata upokorzeń i upodlenia, nie setki skarg i próśb kierowanych m.inn. do w/w sprawiły, że  Sąd Najwyższy pochyla się dzisiaj nad jego sprawą.
Na takie przypadki nie mogą liczyć dziesiątki tysięcy pokrzywdzonych.
Dalsze bagatelizowanie  i zamiatanie pod dywan krzywd ludzkich, oportunizmu, łgarstwa, braku empatii, korupcji, braku kompetencji i łamania prawa przez wszystkie władze w Polsce musi się skończyć. Tragiczna rzeczywistość tylko do czasu może być zakłamywana i zaklinana. Władze zapomninają, iż ignorowanie powoli organizujących się obywateli i ofiar bezprawia, ignorowanie tragicznego stanu władzy sądowniczej to droga do nikąd. Z dnia na dzień przybywa ofiar bezprawia sędziów, prokuratorów, urzędników. Z dnia na dzień za sprawą stowarzyszeń przybywa świadomych obywateli. Społeczeństwo powoli budzi się z letargu, z bierności i przestaje się bać. Niezadowolenie i oburzenie powoli osiąga masę krytyczną.
Demokratyczne państwo prawa nie istnieje. Władza sądownicza, jak i władza ustawodawcza i wykonawcza zapomniały o Monteskiuszowskim mechanizmie stosunków między władzami, ich wzajemnym oddziaływaniu, hamowaniu i wzajemnej kontroli, a to jest fundament demokratycznego państwa prawa.
Stop patologii - korupcji, nepotyzmu i bezprawia w sądach i innych instytucjach i organach państwa, które niszczą kraj i obywateli. Żądamy daleko idących zmian i reform. W debacie na temat tych zmian muszą uczestniczyć obywatele, a przede wszystkim przedstawiciele pokrzywdzonych zorganizowani w stowarzyszeniach i niezorganizowani. Nic o nas bez nas.
 Mając powyższe na uwadze, pokrzywdzeni przez bezprawne działania organów i instytucji Rzeczpospolitej Polskiej, zwracają się do Prezydenta Polskiej Rzeczpospolitej Pana Bronisława Komorowskiego, Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego prof. dr hab. Małgorzaty Gersdorf, Ministra Sprawiedliwości Pana Cezarego Grabarczyka,  Prokuratora Generalnego Pana Andrzeja Seremeta, Prezesa Krajowej Rady Sądownictwa prof. dr hab. Romana Hausera i Premier Ewy Kopacz - do objęcia osobistą opieką i nadzorem - ogólnonarodowej debaty dotyczącej niezbędnych zmian i reform, aby  powstrzymać postępujące, rażące i oburzające łamanie prawa przez część władzy sądowniczej, funkcjonariuszy organów państwa i instytucji państwowych.

Link do składania podpisów:

poniedziałek, 17 listopada 2014

Niezawiśli od Konstytucji i ustaw.

Każdy Polak płaci za działalność władzy sądowniczej ca 27 zł miesięcznie.

Na 100 tys obywateli polskich przypada ca 27 sędziów,
Irlandczycy mają ich 3 na 100 tys populacji,
a Amerykanie i Kanadyjczycy po ca 6.5


Sędziowie żądają dla siebie i dla sądów szacunku bezwzględnego, ponieważ sędziowie i  sąd reprezentują “państwo“ i władzę! Ale przecież  „państwo“ i władza  nie są jakimiś bytami istniejącymi sobie a muzom, w oderwaniu od społeczeństwa czy obywateli. To „państwo“ i władza spełniać winny rolę służebną dla nas społeczeństwa i działać w jego interesie.  W zamian my społeczeństwo dajemy tej władzy warunkowy kredyt szacunku, zaufania i respektu i płacimy władzy pensje. Gwarancją, że ta władza nie zmarnuje tego kredytu i nie zawiedzie nas są zapisy w Konstytucji, przepisy prawa i legalne, demokratyczne narzędzia kontroli tej władzy. Jest to więc swoista umowa.

W relatywnie normalnym  kraju, jeżeli jedna ze stron łamie  umowę, druga powinna mieć prawo używać tych narzędzi dochodząc  swoich racji i praw.

Część tej  władzy - sędziowie, wyposażeni są w tę władzę przez Konstytucję dożywotnio, są nieusuwalni,  chroni ich imunitet i  zasada niezawisłości.  My - społeczeństwo pozbawieni  jesteśmy jakichkolwiek narzędzi egzekwowania wywiązywania się władzy sądowniczej z obowiązków w stosunku do nas. Do tego, nie mamy też żadnego, nawet pośredniego wpływu na wybór tej władzy. Innymi słowy wychodzimy  na tej umowie z władzą sędziowską  jak  Zabłocki na mydle.

A przecież sędzia decyduje - literalnie - o życiu innych ludzi. Od niego zależy czy oskarżony pójdzie siedzieć czy nie, czy w życiu  dzieci będą obecni obydwoje rodzice, dziadkowie i rodzina z obydwu stron, czy renta lub emerytura zostanie wyliczona sprawiedliwie i da się z niej wyżyć,  to on decyduje o zastosowaniu aresztu, o wysłaniu na badania psychiatryczne, czy też utracie domu, biznesu i dorobku całego życia, a i często dorobku paru pokoleń.Sędzia jest literalnie panem życia i śmierci i nie ma znaczenia czy jego decyzje są produktem widzimisię, korupcji, układów czy też rzetelności, bezstronności i niezawisłości.   Czy zostały podjęte zgodnie z przepisami prawa czy rażąco naruszając prawo. Bowiem sędzia nie ponosi żadnej odpowiedzialności za jakość  merytoryczną  orzeczenia, zgodność  z prawem czy prawdą materialną.

I według sędziów nie możemy od nich niczego wymagać!  Blasfemią jest żądanie jakiejkolwiek kontroli dożywotnio nietykalnych sędziów, żądanie dyscyplinowania nieudaczników i przestępców, czy żądanie lustracji i oczyszczenie ich szeregów z tych, którzy ręce mają uwalane? Przerażający jest fakt, iż zdaje się większość członków tej władzy,  ma poczucie absolutnej  racji. Nie ma tam miejsca na żadną refleksję, samokrytykę czy jakiekolwiek ale... To przykład korupcji mentalnej i moralnej wielu, a najprawdopodobniej lwiej większości sędziów.

Dzisiaj w Polsce sędziowie i sądy  nie służą  społeczeństwu, są jego panami. Literalnie.

Te olbrzymie prerogatywy co do ludzkich losów, KRS i Prezydent rozdają beztrosko i dożywotnio niemal jak przysłowiowe bułki – nieukształtowanym życiowo młodym prawnikom, a wśród nich ludziom małym duchem, którym ta władza uderza do głowy, ludziom, którzy nie mają nawet elementarnych predyspozycji, stanu świadomości i doświadczenia  życiowego do pełnienia tej szczególnej i jakże odpowiedzialnej roli, że nie wspomnę o limitach w wiedzy profesjonalnej.

Art. 4  Ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa stanowi, iż instytucja ta jest zobligowana li tylko do informowania o swojej działalności Sejm, Senat i Prezydenta, a nad tą informacją w Sejmie i Senacie nie przeprowadza się głosowania.

De facto więc KRS pozostaje po za jakąkolwiek kontrolą, tak Sejmu, jak Senatu i  Prezydenta RP,  co jest nie do pomyślenia  w demokratycznym państwie prawa. Stąd nie mamy możliwości wyegzekwowania od KRS wykonywania jej ustawowych obowiązków w kwestiach dotyczących np. dyscyplinowania sędziów, chociaż takowe zawarto w ustawie o KRS. Są to
  
·         wypowiadanie się o stanie kadry sędziowskiej,
·         działania komisji do spraw odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, której zadaniem jest analizowanie wyroków sądów dyscyplinarnych, składanie Radzie wniosków w przedmiocie żądania podjęcia czynności dyscyplinarnych, zaskarżania orzeczeń sądów dyscyplinarnych i rzeczników dyscyplinarnych oraz żądania wznowienia postępowania dyscyplinarnego,
·         działania komisji do spraw wizytacji i lustracji, której zadaniem jest przygotowanie projektów uchwał w sprawach przeprowadzenia wizytacji sądu albo jego jednostki organizacyjnej, lustracji w sądzie albo lustracji pracy sędziego,
·          działania komisji do spraw etyki zawodowej sędziów, której zadaniem jest przygotowywanie projektów uchwał dotyczących zbioru zasad etyki zawodowej sędziów oraz przestrzegania tych zasad.

Wystarczy zajrzeć do wspomnianej informacji KRS - o stanie kadry sędziowskiej i kwestiach dyscyplinarnych, etyki zawodowej sędziów, lustracjach sądów czy indywidualnych sędziów znajdziemy niewiele więcej niż pół strony w 70-80 stronicowej corocznej publikacji. Ewidentnie KRS uważa, że sędziowie są nieskazitelni i  nie ma w tej materii nic do roboty. Ryba psuje się od głowy a przykład idzie z góry.

I KRS i sędziowie, jeżeli w ogóle rozmawiają czy dyskutują na temat tragicznego stanu Trzeciej Władzy, skandalicznego orzecznictwa, rażącego łamania prawa przez tę władzę, korupcji etc., to kreują nie mający nic wspólnego z realiami matrix, alternatywną rzeczywistość, Lalaland. W tym Lalaland sędziowie to o kryształowym charakterze - ofiary władzy wykonawczej (głównie Min. Sprawiedliwości) i społeczeństwa. MS  ma zagrażać permanentnie niezawisłości sędziowskiej. A społeczeństwo to przecież en masse niedouczeni pieniacze i roszczeniowcy, a przede wszystkim tysiące niezadowolonych z orzeczeń nie po swojej myśli.

Poczucie całkowitej bezkarności wielu czy nawet większości sądziów, de facto niepociąganie tychże do odpowiedzialności, nawet za ewidentne i najpoważniejsze delikty konstytucyjne, a równocześnie ucieczka III władzy w manipulacje i zapatrzenie we własne problemy, brak empatii i ignorowanie krzywdy i cierpienienia innych, nieustanna gotowość do wskazywania winnych i brak zdolności do jakiejkolwiek samokrytyki – tak postrzegani są sędziowie przez większość tych, którzy mieli spotkanie III stopnia z wymiarem sprawiedliwości. Niestety coraz częściej nagłaśniane, nie tylko w drugim obiegu, ale też w mainstream-owych mediach  fakty dotyczące oburzającego traktowania uczestników postępowań sądowych, czy rażącego naruszania przepisów prawa, absurdalnego orzecznictwo nie mające oparcia w faktach i postępowaniu dowodowym – są przez sędziów bagatelizowane, ignorowane i pokrętnie tłumaczone niezawisłością.

III władza zatraciła w swej większości przyzwoitość i nonkonformizm, niezbędny w zachowaniu bezstronności i niezawisłości. W tym sędziowskim Lalalandzie samo istnienie Konstytucji i ustaw, ma gwarantować  obywatelom urzeczywistnianie sprawiedliwości i zbudowanie państwa prawa. Bez  stosowania tych praw przez sędziów, czyli bez podległości  sędziów Konstytucji i ustawom.

Dzisiaj część władzy sądowniczej pewna całkowitej bezkarności uważa, że jest niezawisła także od Konstytucji i ustaw.

Co robić, bo już strach się bać?

niedziela, 9 listopada 2014

Prawda i goowno prawda, czyli Wipler i państwo




Działania państwa - Instytucje państwa, których zadaniem jest służyć społeczeństwu i chronić jego bezpieczeństwa.

Policja ogłosiła wszem i wobec, iż arogancki i bezczelny poseł, w pijackim amoku, napadł na jej funkcjonariuszy, obraził i pobił. Prokurator, funkcjonariusz stojący na straży praworządności, uznał, że poseł słusznie dostał manto. Do takiej konkluzji doszedł dzielny śledczy oceniając dowody  z nagrań monitoringu (z kilku kamer), zeznań  policjantów, Wiplera, jak też innych świadków. Zarzucił Wiplerowi stosowanie przemocy wobec funkcjonariuszy publicznych celem zmuszenia ich do zaniechania prawnej czynności służbowej, a jednocześnie naruszał ich nietykalność cielesną. Znieważał też policjantów słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych. Za te przestępstwa Wipler może wylądować na 3 lata w pierdlu.

Picie, pijany.  1,4 promila alkoholu we krwi oznacza, że Wipler, duży chłop był na rauszu. Powtarzanie jak mantra, że był pijany, czy pijany w sztok jest ordynarnym nadużyciem i obraża każdego normalnego człowieka, który lubi sobie czasami wypić kilka drinków. W normalnych krajach z niewiele mniejszym poziomem zawartości alkoholu we krwi, legalnie można prowadzić samochód. Dodać trzeba, że Wipler pił za swoje,  a i sam stan wstawienia, rauszu czy nawet upojenia alkoholowego, nie jest czynem karalnym, ani nawet specjalnie nagannym społecznie i moralnie w naszej kulturze.  Do tego poseł pił w swoim wolnym czasie. W przeciwieństwie do np. panów Belki i Sienkiewicza, czy Rostowskiego i Sikorskiego, którzy i chlali  za nasze pieniądze i w czasie pracy, a do tego ci pierwsi wymienieni kombinowali łamiąc przepisy Konstytucji, jak tu zatkać dziurę budżetową, żeby ochronić przyrośniąte do doopsk stołki w wyborach. A przy okazji poniżanie i pogarda dla wybieraczy...o! to dla naszego dobra, żeby nam się w głowach nie przewracało od tej demokracji.

Cała prawda, prawda i goowno prawda.

Dzisiaj jesteśmy po obejrzeniu taśmy z monitoringu i wiemy kto kogo bijał. Po takim numerze,  w cywilizowanym państwie policjanci siedzieliby w pierdlu za pobicie obywatela. A podnosząc łapy na przedstawiciela władzy, dotkliwie go poturbowawszy (czy uznając arbitralnie i bezprawnie jego mandat poselski za nielegalny, nieważny?), a później zniesławiając go i pomawiając, twierdząc, że pijany w sztok napadł na nich, obraził ich i pobił - nie tylko bezpośredni uczestnicy akcji siedzieliby w pierdlu i pożegnali się z robotą, ale i ich przełożeni zapłaciliby stołkami cenę polityczną za taki blamaż.

Wstrząsem i dymisjami w prokuraturze i rządzie skończyłoby się ujawnienie, iż prokurator naruszył rażąco prawo, oskarżając Wiplera poprzez manipulowanie dowodami, oceniając je niezgodnie z faktami, logiką, wiedzą i doświadczeniem życiowym. Przypominam, że fakt uważa się za udowodniony, jeżeli średnio inteligentny, doświadczony człowiek zostanie przekonany ponad wszelkie rozsądne wątpliwości, że udowadniany fakt jest zgodny z rzeczywistością.

W tym dzikim kraju, Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ w związku z zarzucanymi przestępstwami skierowała do Prokuratora Generalnego wniosek o uchylenie przez Sejm immunitetu Wiplera. Po jego formalnym i merytorycznym skontrolowaniu (sic), wniosek ten PG przekazał w marcu  do marszałki Kopacz. Poseł Wipler jednak nie czekał na gintojrę kolegów posłów i sam zrezygnował z imunitetu. A w lipcu akt oskarżenia trafił do sądu. Jak dotąd sąd nie wyznaczył terminu rozprawy...  

Takie działania i modus operandi organów ścigania dziesiątki tysięcy pokrzywdzonych znają z autopsji. Wymiaru sprawiedliwości też, chociaż tutaj sądowi poza przeczekiwaniem, nie można nic zarzucić.

Przerażenie budzi postawa posłów Sejmu. Normalny obywatel nie leży pijany na chodniku, zasługuje na czerwoną kartkę, prowadzi wojnę a policją, napruty koleś dostał w limo – grzmieli posłowie. O domniemaniu niewinności i pozostawieniu oceny do czasu rozstrzygnięcia sprawy w śledztwie czy w sądzie, nikt nawet  nie pomyślał. A pan Niesiołowski (który w cywilizowanzm kraju miałby problemy z otrzymaniem pozycji sprzątającego w parlamencie) najpopularniejszy parlamentarzysta, już po obejrzeniu taśm monitoringu, stwierdził, że policjanci powinni dostać nagrodę! Ta hipokryzja, bezrefleksyjność, brak elementarnej przyzwoitości i poszanowania własnego statusu przez posłów jest porażająca.

Obrzydliwe ataki mediów na byłego członka PiS i dalej posła polskiego parlamentu,  osiągnęły apogeum w tekście niejakiego Pawła Lickiewica, zatytułowanym “Wipleriada. O smuteczkach na tle prawdziwych tragedii”. Autor postanowił podzielić się z czytelnikami swomi “refleksjami” - Otóż pan poseł, gdy promile opadły, wydał oświadczenie – przedstawił swoją wersję wydarzeń. Ma do tego prawo. Jest posłem na Sejm... Łamiącym się głosem opowiadał o niesprawiedliwości, która go spotkała – opowiadał o przemocy, o katowaniu... – a to wszystko na tle tablic z nazwiskami polskich parlamentarzystów, którzy nie przeżyli II wojny światowej. Ta lista jest bardzo długa. To poprzednicy posła Wiplera – zmarli z wycieńczenia, pobici na śmierć, rozstrzelani salwą w klatkę piersiową lub zastrzeleni strzałem w tył głowy...
 Po 24 lata istnienia „demokratycznego państwa prawa”, poseł Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej może ewentualnie oczekiwać odrobiny empatii i rzetelności dziennikarskiej pismaków pokroju Lickiewica, gdyby pobili go na śmierć, rozstrzelali salwą, albo chociaż strzelili mu w tył głowy. Takie mają standardy. 16 ciosów pałą, przywalenie pięścią w brzuch, ściągnięcie spodni, potraktowanie gazem i pieprzem posła Sejmu RP to wipleriada i smuteczki.

Poseł  Wipler jak i większość pań i panów z  Wiejskiej niekoniecznie z mojej bajki. Ale to nie tylko Wiplera policjanci potraktowali ordynarnie pałami i gazem. Podnieśli rękę na swoją władzę. Następnie prokuratura, organ tego państwa, legitymizował swoimi łamiącymi prawo działaniami  przestępstwa policjantów, wnosząc akt oskarżenia oparty na fałszywych dowodach. W polskim państwie na niby, to normalka. Szkoda, że nie rozumieją tego ani parlamentarzyści, ani władza wykonawcza, ani media, ani duża część obywateli. No cóż, poczekamy na werdykt III Władzy.