Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 22 października 2013

Marszałka, Sharon Stone, edukacja i potencjalni zmieleni


Najważniejszy news dnia a może nawet tygodnia!

 W nadwiślańskim dystrykcie  "wizyta wybitnej osobistości" podejmowanej przez wybitną  ( wybiła się kopiąc na metr w głąb i przesiewając) marszałkę Kopacz.


Niestety,  warchoły i szkodnicy mową nienawiści usiłowali zepsuć marszałce celebrowanie tego wielkiego wydarzenia,  domagając się jakiejś debaty na temat referendum i edukacji, która miała sie dzisiaj odbyć w Sejmie, a została wykasowana z programu. Ten marny milion z haczykiem jakichś bezczelnych rosczeniowców i karłów reakcji! Przecież na Pudelku, Hotplota, Plota (wszystkie pl)  newsy o tej wizycie "wybitnej osobistości" w Polsce  mają  już ponad 4 miliony kliknięć i  ponad 100 zalajkowało(!?).

"Wybitna osobistość" powiedziała w Sejmie, że jest zachwycona i Polską i marszałką - wspaniałą kobietą, niezwykłą,   pełną dobroci i najwyższych standardów moralnych. Uff...ślisko


"Wybitna osobistość" dała zresztą przypadkowo odpór mowie nienawiści warchołów i szkodników!!!

Oczywiście, pełna dobroci i najwyższych standardów moralnych marszałka nie zawracała głowy "wybitnej osobistości" opowieściami o praktyce  "mielenia" w Sejmie setek tysięcy podpisów pod wnioskiem o referendum.


Polecam blog mojego "internetowego brata" Adama Kłykowa - Blog weredyka

czwartek, 17 października 2013

Czekając na uchwałę pełnego składu Sądu Najwyższego w kwestii przenoszenia sędziów


Czekając na uchwałę pełnego składu Sądu Najwyższego w kwestii przenoszenia sędziów

Fundamentalną i wydaje się nie budzącą wątpliwości zasadą ustrojową dotyczącą sądownictwa powszechnego w Rzeczpospolitej jest to, iż osoba powołana przez Prezydenta RP na stanowisko sędziego jest  uprawniona do orzekania wyłącznie  w sądzie wskazanym  w akcie powołania. Prezydent RP wyznacza w akcie powołania siedzibę sędziego, a tym samym terytorium, na którym powołany sędzia będzie sprawował władzę sądowniczą.

 Udzielając Ministrowi Sprawiedliwości prawa do przenoszenia sędziego w trybie art. 75 ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych (u.s.p.) i delegowania sędziego w trybie art. 77 u.s.p., ustawodawca uczynił wyłom w zasadzie podziału władz, gwarantowanej w art. 10 ust. 1 i art. 173 Konstytucji RP.

Ustawodawca w przywołanych powyżej przepisach u.s.p. nie daje uprawnienia ministrowi do delegowania swoich obowiązków sekretarzowi stanu, ani podsekretarzowi stanu.

Sąd Najwyższy wielokrotnie wskazywał, iż w celu zrozumienia istotnego sensu znaczeniowego analizowanego przepisu i jego funkcjonalnego zakresu, wystarczające powinno być odwołanie się do wykładni językowej. Stosując to wskazanie - określenie Minister Sprawiedliwości użyte w kontekście – kto deleguje lub przenosi sędziego nie nastręcza trudności w zrozumieniu istotnego sensu funkcjonalnego. Przepisy te powinny być interpretowane ściśle i zawężająco, a nie rozszeżająco, bowiem chodzi tu o poszanowanie zasady ustrojowej - trójpodziału władzy. Jest to przecież uprawnienie dane MS – władzy wykonawczej, do wyjątkowej ingerencji w działanie władzy sądowniczej.

Tyle teorii.

W praktyce  zawartość Ustawy Zasadniczej jest  interpretowana dość swobodnie i “mniej więcej“  ściśle i zawężająco.

W Rzepie Agata Łukasiewicz w alarmującym artykule „Sędziego może przenieść tylko sam minister“, pisze, iż Ministerstwo Sprawiedliwości jest zaniepokojone konsekwencjami uchwały SN w sprawie Sygn. akt III CZP 3/13,  w której SN stwierdził, iż tylko minister  ma uprawnienia do przenoszenia sędziego do innego sądu. Tymczasem takie decyzje o przeniesieniu czy delegowaniu sędziego podejmuje sekretarz stanu w MS. I tak dzieje się od wejścia w życie Konstytucji 1997r, z krótką przerwą – trwającą aż prawie 4 miesiące w 2007r.

 Ta przerwa spowodowana była inną uchwałą SN z dnia 17 lipca 2007 r., III CZP 81/07[i], kiedy to uchwalono, iż delegować sędziego może   tylko minister. I ta uchwała SN wzbudziła niepokój Ministerstwa Sprawiedliwości, obawiającego się jak i dzisiaj, iż sprawy, w których orzekali sędziowie delegowani przez sekretarza stanu trzeba będzie powtarzać. Niepokój nie tylko ministerstwa, ale też  prokuratur i sądów szybciutko, bo już 14 listopada  tego samego roku, uspokoił sam Sąd Najwyższy.[ii] W nowej uchwale , tym razem w pełnym składzie SN zmienił zdanie i  stwierdził, iż takie uprawnienia ma również sekretarz stanu. Zainteresowani odetchnęli z ulgą.

Dwóch sędziów zgłosiło zdanie odrębne do tej uchwały – sędzia Mirosław Bączyk i sędzia Zbigniew Kwaśniewski. Natomiast sędziowie, którzy w lipcu byli zdania, iż delegować może tylko minister : Jacek Gudowski , Gerard Bieniek i  Elżbieta Skowrońska-Bocian zmienili zdanie.

To właśnie z tą uchwałą była zgodna obecna praktyka MS przenoszenia i delegowania sędziów przez sekretarzy i podsekretarzy stanu z upoważnienia ministra. Od 2009r. SN podobno potwierdził to stanowisko w ca 1400 z hakiem orzeczeniach. A ostatnio w roku 2012  Sąd Najwyższy w postanowieniu z dnia 25 stycznia podkreślił, iż pogląd ten jest wiążący dla wszystkich sędziów SN.

Dlaczego akurat w sprawie III CZP 3/13, po 6 latach SN zmienił front? Samo to orzeczenie jest  wiażące  tylko w tej konkretnej sprawie, a obawy MS dotyczą ewentualnej zmiany stanowiska SN w innych sprawach orzeczonych od listopada 2007r. [iii]

Osobiście nie podzielam tych obaw. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekuje od  SN rozpatrzenia ponownie 800 tys. spraw, w których zapadły orzeczenia tylko w ciągu ostatnich 10 miesięcy po reorganizacji sądów, tylko dlatego, że sędziowie nie mieli legitymacji do orzekania. I chyba nikt nie myśli, iż nasze kochane demokratyczne państwo prawa dopuści do takiej sytuacji, tylko dlatego, że miliony orzeczeń sądów od 1997r. ociążone bezwzględną przyczyną odwoławczą.

Mamy więc powtórkę z „rozrywki“ .

Wypowiedzi ministra Biernackiego nie pozostawiają żadnej wątpliwości w tej materii.
“…Za sprawowanie wymiaru sprawiedliwości odpowiadają sądy. Minister jedynie za organizację ich pracy. Jedynym, który może ten problem rozwiązać, jest Sąd Najwyższy. W interesie nie tylko sądów, ale przede wszystkim obywateli konieczne jest pilne podjęcie uchwały pełnego składu Sądu Najwyższego, mającej moc zasady prawnej, wiążącej inne sądy…”

Czekamy więc na uchwałę pełnego składu Sądu Najwyższego! W 2007r czekaliśmy tylko 4 miesiące.

Gdyby SN aluzju nie paniał, Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego o wydanie orzeczenia interpretującego art. 75 i art. 77 u.s.p.

O ile orzecznictwo SN w kwestiach delegacji i przeniesień sędziów przez MS było jednolite i stabilne, abstrahując od kwestii konstytucyjności czy niekonstytucyjności tychże,  orzecznictwo tego sądu w sprawach legitymacji delegacji wydawanych przez prezesów sądów okręgowych i apelacyjnych przedstawia się zgoła innaczej. A art. 77 u.s.p przewiduje również takie delegacje. Decyzje prezesów sądów w tej kwestii uzależnione są od zgody na delegowanie sędziego przez  Kolegia w tych sądach.

W przypadku tych delegacji Sąd Najwyższy w części swoich orzeczeń zaskakująco niefrasobliwe i nonszalancko traktuje zasady ustrojowe trójpodziału władz i przepisy prawa gwarantujące przestrzeganie tych zasad.
Ale o tym w następnej notce.




[iii] http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/739840,biernacki-orzeczenia-sadowe-do-uniewaznienia.html

sobota, 12 października 2013

Pieniacze sądowi czy zrobieni na szaro? – polemika z komentatorem Salonu 24



Nie wiem kim jest i jaką profesję reprezentuje komentator  Salonu 24 występujący pod pseudonimem Skrzyp1. Sądząc po aktywności komentatorskiej, interesuje się zagadnieniami prawnymi. Często też w swoich komentarzach bardziej emocjonalnie i z pomocą kazuistyki. niż z pomocą logiki i merytorycznie, broni stanu sędziowskiego i prokuratorskiego. Stąd pewnie biorą się przypuszczenia, iż Skrzyp1 jest  sędzią lub ewentualnie prokuratorem.

Ostatnio pod tekstem Adama Kłykowa,[i] Skrzyp1 zmieścił komentarz, który jako żywo przypomina PR korporacji prawniczych. Ani to nowe ani oryginalne - kwalifikowanie a priori tych, którzy mają podstawy do podważania  podstaw prawnych czy merytorycznych ustaleń prokuratur i sądów w ich sprawach,  jako niezadowolonych z orzeczeń sądów, roszczeniowców, niezrównoważonych  psychicznie, pieniaczy itp.  

 Zastępy złotoustych PR-owców większego kalibru, do perfekcji opanowały posługiwanie się erystyką, sofizmatami i retoryką, aby wtłoczyć w mózg „przeciętnego człowieka“ dowolną bajkę o dzielnych  prokuratorach  i nieskazitelnego charakteru sędziach... Skrzyp1 jeszcze nie  z tej ligii.

Nazwanie Adama Kłykowa podręcznikowym i typowym pieniaczem, a w post scriptum komentarza zrewidowanie tego stanowiska i pieszczotliwe zmodernizowanie tej „kwalifikacji“ na skrzywionego pieniacza z poważnymi zaburzeniami w postrzeganiu rzeczywistości, to delikatnie mówiąc trochę przesada.

Określenie ‚pieniacz‘ dawniej  dotyczyło osoby, która lubi się procesować z byle powodu i najczęściej o błahe sprawy. Stąd synonimy tego określenia; kłótnik, awanturnik, pasjonat, piekielnik, furiat, impetyk, choleryk, nerwus, impertynent, zadziora, kogut, hucpiarz, zacietrzewieniec. Historyk J. Geresz uważa, iż „...pieniactwo jest wyrazem skrajnego indywidualizmu polskiego (…) jest elementem stereotypu Polaka, a jego źródeł szukać należałoby w historii szlacheckiego stanu...“. Określenie to w tamtych –znaczy szlacheckich – czasach, nie oznaczało ani niedorzecznego zachowania, ani osoby z poważnymi zaburzeniami w postrzeganiu rzeczywistości, ani też zachowania wynikającego z niskich pobudek.

Dopiero od kilkudziesięciu lat, ‘pieniacz’ kojarzy się zdecydowanie pejoratywnie, bowiem współczesna definicja tego określenia daleko odbiegła od tej z przeszłości.

Łatkę pieniacza przyczepiają dzisiaj chętnie m.in. sędziowie, prokuratorzy,  MS, KRS a nawet RPO i inne organy administracji państwowej każdemu, kto im się „narazi“ domagając się rozpatrzenia sprawy czy skargi zgodnie z przepisami prawa i  na podstawie faktów, ponawiając te żądania i często odwołując się do instancji wyższych czy nadrzędnych.

 Innymi słowy twierdzenie a priori, iz wszystkie wymienione instytucje, a także wszyscy sędziowie i prokuratorzy są nieomylni, zawsze mają rację, nigdy rażąco nie naruszają przepisów prawa itp, a poddający w wątpliwość czy (o zgrozo) kontestujący ten aksjomat, to osobnik mający chorobliwą skłonność dochodzenia urojonych krzywd - tworzy współczesną definicję pieniactwa.

Skrzyp1 twierdzi, iż zwykłego pieniacza, “rozróżnia “od „rozsądnego człowieka“ po ilości urzędników czy
sędziów, czy też ile instancji rozpatrywało sprawę. Rozsądny człowiek to wg komentatora taki, który powinien zrozumieć, że jeżeli kolejno, kilka razy „grupa, być może nawet 10 osób“ rozstrzygnęła jego sprawę negatywnie, to muszą mieć rację. I muszą mieć rację, bowiem w końcu są to specjaliści w swojej dziedzinie, szkoleni przez wiele lat. Natomiast zwykły, podręcznikowy pieniacz, dalej upiera się przy swoim, nie chce przyznać, że nie ma racji i (o zgrozo) nawet wieloletnie wyszkolenie sędziów (specjalistów w swojej dziedzinie) nie ma wpływu na jego przekonanie.

Z tym  rozumowaniem Skrzypa1 można byłoby się zgodzić, gdyby w tej definicji pieniacza nie zapomniał o jeszcze jednym warunku – merytorycznej zasadności lub jej braku w „niezadowoleniu“ i upartym  skarżeniu pieniacza.

Bo przecież absurdem jest twierdzenie, iż tylko ilość urzędników czy sędziów, czy ilość instancji, w  których  sprawa była rozpatrywana z takim samym wynikiem, jest jedynym kryterium słuszności rozstrzygnięcia.

Jak w takim razie wyjaśni Skrzyp1 takie przypadki:
Ø   sprawa była rozpatrzona negatywnie dla pieniacza przez grupę conajmniej 10 osób ( w dwóch instancjach SO i SA) aby w SN kasacja została uznana i sprawa przekazana do ponownego rozpatrzenia?
Ø   Albo sprawa rozpatrzona negatywnie przez conajmniej 15 osób (w dwóch instancjach SO i SA, kasacja w SN), a ETPC stwierdza naruszenie zasad rzetelnego procesu - art. 6 Konwencji?
Ø   i sprawa pieniacza rozpatrywana przez przez grupę  conajmniej 50 osób, specjalistów w swojej dziedzinie - prawo karne, kilkanaście z tych osób z tytułami naukowymi,  szkoleni więc  przez wiele lat. Ta grupa osób minus 5, w postępowaniach sądowych i rozpatrując skargi, prośby o wywiedzenie kasacji etc. podtrzymywała ustalenia i wyrok sądu meriti. A sąd ten udowodnił, iż zabójstwa dokonano powiedzmy 1 stycznia, a następnie ofiara była przetrzymywana i torturowana(zombi, czy z martwych wstał ?) i zamordowana (jeszcze raz?) 23 lutego. Z tych 50 osób z hakiem, tylko 5 osób (SN I kasacja) „zauważyło“ ten absurd, co nota bene na nic się zdało, ponieważ następne osoby w ponownym postepowaniu olały zalecenia SN co do dalszego postępowania jak i zapatrywania prawne tegoż sądu  i twierdziły, iż ustalenia faktyczne sądu meriti są prawidłowe i zgodne z zasadmi logiki, posiadanej wiedzy i zdrowego rozsądku(sic).

w związku z tym ostatnim przykładem i w doktrynie  w Polsce, jak i w Europie i na świecie uważa się, iż: udowadniany fakt uznaje się za udowodniny wtedy, kiedy każdy normalny, przeciętnie inteligientny, doświadczony człowiek, zostanie przekonany ponad wszelkie rozsądne wątpliwości, że ten fakt jest zgodny z rzeczywistościa.  

Czyli ocena dowodów i ustalenie stanu faktycznego podczas procesu w sądzie nie jest zadaniem wymagającym posiadania jakiejś tajemnej i niedostępnej zwykłym śmiertelnikom wiedzy czy też wykształcenia prawniczego. Twierdzenie, iż „sędziowie, czyli osoby specyficznie wykształcone, wyselekcjonowane i doświadczone“ mogą tylko podołać temu zadaniu jest  fantazją. Fakt, jakże przydatną i poręczną, zamiast uzasadniania absurdów, które wiadomo, że są niemożliwe, wystarczy powołać się na (zaiste) specyficzne szkolenie przez wiele lat i prawiczą wiedzę, której „niewyselekcjonowani“  nie są w stanie posiąść i szafa gra.

Tak na marginesie; co w takim razie z tymi miliardami ludzi, ktorzy żyją w krajach, gdzie obowiązuje common law i dowody ocenia ława przysięgłych, a nie sędzia?

i jeszcze jedna dygresja. Nie dalej jak pół roku temu b. wiceminister sprawiedliwości, dr hab. Michał Królikowski  powiedział:
 “ mając akt oskarżenia, (sędziowie) mentalnie angażują się, żeby tak długo szukać dowodów, aż znajdą tezy na jego poparcie (...) Sami sędziowie zresztą twierdzą, że bardzo często angażują się w ratowanie aktu oskarżenia i tak prowadzą postępowanie, żeby usunąć ewentualne jego braki. I to jest właśnie powód, że zapada 92 proc. wyroków skazujących, a tak mało jest wyroków uniewinniających " 

Czy to  też “pieniacz”?

Uwaga: eufemistyczne określenie “tak długo szukać dowodów, aż znajdą tezy na jego poparcie” w rzeczywistości oznacza zwyczajne „produkowanie“ dowodów. A faktycznie odsetek wyroków skazujących osiąga około 97 - 98 %. a nie 92%. Ale i tak to oświadczenie byłego wiceministra MS jest nadspodziewanie uczciwie przedstawia polskich sędziów.

To Skrzyp1 ma poważne zaburzenia  w postrzeganiu rzeczywistości, a nie autor komentowanego tekstu!

Nie (s)postrzegł rzeczony komentator, iż coraz głośniej i otwarciej mówi się o pomyłkach, błędach i niedoróbkach sędziów i prokuratorów, o zapaści wymiaru sprawiedliwości, o bezprawiu w Polsce.  Trąbią media mainstream i media drugiego obiegu, nawet „autorytetom“ wymsknie sie tu i tam,  wrą dyskusje w Internecie, możemy obejrzeć przykłady niemal codziennie w TV - Państwo w państwie, Uwaga, Interwencja  i inne, plus wiadomości. Nie tylko pokrzywdzeni (zwani przez korporacje prawnicze pieniaczami) i ich rodziny, ale i Polacy, którzy nigdy nie mieli spotkania trzeciego stopnia z wymiarem sprawiedliwosci, powoli zaczynają sobie zdawać sprawę z powagi sytuacji.

Oliwy do ognia dolało Forum Obywatelskiego Rozwoju wraz z Instytutem Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, którzy zorganizowali  9 lipca 2012r. na UW konferencję połączoną z prezentacją raportu – „Przyczyny niesłusznych skazań w Polsce“ - autorstwa Łukasza Chojniaka i Łukasza Wiśniewskiego.[ii]

…Łącznie przeanalizowano 119 spraw rozpoznanych przez sądy z obszaru właściwości Sądu Apelacyjnego w Poznaniu (ze 171 wytypowanych – nie wszystkie akta były dostępne), z czego w 68 sprawach stwierdzono niesłuszne skazanie. Już te dane, obejmujące sprawy rozpoznane jedynie przez sądy z apelacji poznańskiej, dowodzą, że liczba niesłusznych skazań w całej Polsce (11 apelacji) musi być zdecydowanie większa niż liczba spraw, w których zasądzono odszkodowanie lub zadośćuczynienie za niesłuszne skazanie…”

To jest ca. 57% badanych spraw gdzie  udowodniono niesłuszne skazania!

W dyskusji na konferencji przedstawiającej raport nie było miejsca na podnoszenie kwesti tysięcy faktycznie niewinnych, niesłusznie skazanych prawomocnymi wyrokami. W świetle prawa ich wyroki są słuszne, (najczęściej potwierdzone kontrolą apelacyjną i nieudaną kasacją) a ich zarzuty to „subiektywne odczucia, do których mają prawo” w najlepszym wypadku. Oczywiście są i inne warianty - mogą też wynikać z “zaburzeń psychiatrycznych„ skarżących, a także z „pieniactwa i “wyjątkowej roszczeniowości“, i „zwykłego niezadowolenia z wyroku“.

I autorzy raportu doskonale zdają sobie sprawę z istnienia takich przypadków, a  ich badania to tylko czubek góry lodowej.

“..,Mamy natomiast przekonanie, iż duża część spraw, w których zaistniała pomyłka sądowa, pozostaje w ogóle niedostrzeżona, skoro często usuwanie takich błędów, co stwierdziliśmy podczas badań, dzieje się na skutek ich zupełnie przypadkowego dostrzeżenia i wszczęcia procedury kasacyjnej lub wznowieniowej, nierzadko przez Rzecznika Praw Obywatelskich lub Prokuratora Generalnego. Ile takich spraw wciąż pozostało niezauważonych i funkcjonuje w obrocie prawnym – nie wiadomo…“

Na zakończenie, odniosę się do jeszcze jednej manipulacji Skrzypa1 w jego komentarzu:  kiedy zarzucił autorowi twierdzenie, że istnieje "spisek w którym siedzi masa urzędników, wielu sędziów - w tem prezes sądu apelacyjnego. I wszyscy oni tylko kombinują jak mu zaszkodzić, spać po nocy nie może ta armia urzedniczo-sędziowska bo układa plany jak tu Adamowi Kłykow dopiec."

Nie z nami te numery Skrzyp1, miast rzeczowych argumentów i rzetelnej polemiki, robienie z interlokutora durnia? To stary i prymitywny numer. Przecież kazdy przeciętnie inteligentny człowiek wie, że to nie nazywa się spisek, a zwyczajna solidarnośc zawodowa,  innaczej „ręka rękę myje“ czy „kruk krukowi oka nie wykole“. Opisali tę przypadłość dużo bardziej elegancko Łukasz Chojniak i Łukasz Wiśniewski we wskazanym powyżej Raporcie:

“…Przyjmując, że przyczyna niesłusznych skazań – co do zasady – leży w słabości ludzkiej pracy i oceny materiału dowodowego, w przypadku zawinionych błędów nie istnieje – w praktyce – realny system prewencji, przejawiający się choćby w skorzystaniu w przypadku oczywistych naruszeń prawa przez sąd, z dyscyplinującej instytucji wytyku, zarezerwowanej tak dla sądów odwoławczych, jak i dla Sądu Najwyższego. W sprawach, w których orzeczono przykładowo kary powyżej górnego zagrożenia ustawowego, a więc z rażącą, oczywistą obrazą prawa, nie stwierdziliśmy skorzystania z instytucji wytyku. Nie chodzi o zatem o karanie sędziów, obrońców czy prokuratorów w każdym przypadku, gdy w danej sprawie zaistnieje przypadek niesłusznego skazania, ale jeśli doszło do niego na skutek zawinionych działań profesjonalnego uczestnika postępowania, odpowiedzialność dyscyplinarna, a także odszkodowawcza nie powinny być tylko iluzoryczne. Jeśli przyczyną niesłusznego skazania jest najczęściej ludzki błąd, to brak mechanizmów wdrażających realną odpowiedzialność za popełnione błędy z pewnością zwiększa skalę tego zjawiska…“

…Gdyby pokusić się o próbę wskazania jednej głównej przyczyny pomyłek sądowych skutkujących niesłusznym skazaniem, to w pierwszej kolejności należałoby wskazać na niekompetencję po stronie profesjonalnych uczestników postępowania. Zdajemy sobie sprawę z wyrazistości tej oceny, ale niekiedy jest ona konieczna. Oczywiście, dalecy jesteśmy od generalizacji i ujawnione przez nas przykłady nie świadczą o całym środowisku sędziów, adwokatów czy prokuratorów, ale dobitnie wskazują jednak, że profesjonaliści mylą się niekiedy w sposób niedopuszczalny, co wywołuje daleko idące negatywne skutki. Wskazywanie tych przykładów ma na celu dążenie do ich ograniczenia w praktyce wymiaru sprawiedliwości, choćby nawet stanowiły one margines…”

Mam nadzieję, że Skrzyp1 nie jest sędzią!



[i] http://adam-klykow.salon24.pl/540263,prawosc-sedzi-zony-prokuratora
[ii] http://www.for.org.pl/pl/misja-for

wtorek, 8 października 2013

Mity i hity - dowodzenie cz.III - W imieniu Rzeczpospolitej...



Ø Czy fakt, że Jerzy B. widział przywiezione do P. pręty metalowe, jak również "znalazł" za pomieszczeniem gospodarczym 8 prętów metalowych dowodzi, iż do P. przywieziono zespawaną w Suwałkach klatkę?
Swiadek zeznał„....Przypominam sobie, że do Wieśka były przywożone takie jakieś paczki z metalowymi prętami ze stali zbrojeniowej, ale co to było to nie wiem bo wszystko wnosili na strych a ja jeżdżę na wózku inwalidzkim i nie mogłem tego sprawdzic...“ a na rozprawie świadek dodał, że pręty były zapakowane w szary papier i zawiązane sznurkami.
Sędziowie dysponowali również dowodem rzeczowym – świadek znalazł za starą wersalką 8 prętów metalowych.  Powiązali te fakty i ustalili..., iż przywiezione  i wniesione  na strych  metalowe pręty  to "rozłożona" klatka, którą zespawano w Suwałkach. A więc Tomasz S. był przewieziony i  przetrzymywany w tej  klatce zespawanej w "niedostępnym i bezludnym " i "nigdy nieodnalezionym" miejscu.
Ale zanim  sędziowie poczynili te ustalenia faktyczne, winni najpierw  wyjaśnić:

  •  jak klatka zespawana w Suwałkach (przez fachowca ) „rozspawała“ się w drodze do P. i na posesji Wiesława S. jego ojczym Jerzy B. widział pręty metalowe wnoszone na strych?
  • dlaczego Jerzy B. przebywający non stop w domu lub na podwórku nie zauważył znoszenia ze strychu prętów zawinietych w szary papier?
  • jak te pręty zabójcy ponownie „złożyli” w funkcjonalną klatkę, z której nie wydostał się zdrowy, młody Tomasz S?
  • i jak to "skladanie klatki" umknęło również uwadze Jerzego B.
  • jaki był sens i racjonalne powody  zamawiania zespawanej klatki, ponoszenie kosztów jej wykonania, aby w drodze do P. "jakoś ją rozspawać“, a nawet popakować tę klatkę 0 już w postaci prętów w szary papier i zawiązać sznurkiem? Czy nie prościej byłoby kupić po prostu pręty?
Po zabójstwie wg ustaleń sędziów ponownie w postaci prętów,  umieszczono klatkę na strychu i tego wnoszenia też nie zauważył świadek. Umieszczenie na strychu prętów oznacza, że klatka ponownie została „rozspawana“ czy w jakis inny sposób „rozłożona“ na pręty. Podstawą tego ustalenia faktycznego, są zeznania Jerzego B. iż pod koniec sierpnia 1999r. (po znalezieniu głowy) zabójcy przyjechali do P. i ze strychu znosili „różne rzeczy“. Te „różne rzeczy“ w zeznaniu Jerzego B. zamieniły się w "rozważaniach"  sędziów w pręty metalowe/ elementy metalowe – bo takie zamiennnie określenia znajdujemy w uzasadnieniu wyroku.

Cóż tu dodać, napewno nie podlega dyskusji fakt, iż i metalowe pręty, i zespawana z metalowych prętów klatka  mają jedną cechę wspólną - i klatka to metal i pręty też! Sędziom  SO Suwałki to wystarczyło.
W kontekście tych ustaleń "faktycznych" sądu, interesujące są dziwne okoliczności w jakich Jerzy B. znalazł pręty schowane za wersalką. Otóż wg zeznań świadka na wiosne 2001 roku (dawno po przeczesaniu posesji przez fachowców CBŚ w lipcu 2000r i jeszcze raz we wrześniu 2000r) – na posesję w P. przyjechało samochodem 2 młodych nieznanych świadkowi mężczyzn. ( nie był to żaden z 9 podejrzanych w tym czasie, ponieważ  wszyscy siedzieli już w areszcie). Mężczyźni ci nie zwracając uwagi na świadka weszli na strych i „czegoś szukali“,  a później kontynuowali poszukiwania w pomieszczeniach gospodarczych i na terenie posesji. Nic nie znaleźli i odjechali. Jerzy B. nie protestował, nie zadzwonił też na policję podczas tego przeszukiwania przez nieznanych mu osobników, co na zdrowy chłopski rozum byłoby normalną reakcją. Natomist po odjeździe tych osobników, zaintrygowany pojechał wózkiem na tyły pomieszczenia gospodarczego i tam za starą wersalką odkrył 8 prętów metalowych. Zadzwonił natychmiast na policje, ale na lokalny  posterunek, a bezpośrednio do znajomego funkcjonariusza CBŚ w odległym Bialymstoku, tego samego co to przyjeżdżal do niego towarzysko przed złożeniem zeznań. 
Podkomendant przyjechał nastepnego dnia – 19 kwietnia 2001roku i odebrał zeznanie Jerzego B. Natomiast 30 kwietnia „zatrzymano rzeczy od Jerzego B.“ na podstawie postanowienia prokuratora „o zatwierdzeniu przeszukania, zatrzymania rzeczy“,  które prokurator wydał 23 kwietnia 2001r. - po rozpatrzeniu wniosku KGP CBŚ. 
I w procedurze tej nie byłoby nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że sam wniosek KGP CBŚ o zatwierdzenie zatrzymania rzeczy od Jerzego B. nosił datę 15 STYCZNIA 2001r. Równe dwa tygodnie przed pierwszym przesłuchaniem Jerzego B. Skąd podkomendant CBŚ, wiedział, że w ogóle będzie potrzeba zatrzymania jakichkolwiek rzeczy, jeżeli CBŚ już prawie pól roku wcześniej przeszukało posesję dwukrotnie i zatrzymało cały szereg potencjalnych dowodów rzeczowych? Czy pogawędki ze świadkiem dawały podkomendantowi prawo do takiego przypuszczenia?
Jeżeli tak, to ten wniosek był gotowy na czas - przed pierwszym przesłuchaniem świadka przez prokuratora  29.01.2001r. Niestety chyba świadek nie zeznał co trzeba w kwestii tych prętów i  nie było  podstwy do przeszukania i zatrzymania rzeczy. 
Czy to było powodem tej wizyty młodych mężczyzn i poszukiwań „czegoś“ na posesji w kwietniu 2001r.? I dlaczego świadek po ich odjeździe pojechal prosto za zabudowanie gospodarcze i szukał za starą wersalką?
Ø    Czy fakt, iż świadek rozpoznał Jacka W.  i Romualda W. na zdjęciach, jako osoby, które bywały w P. jest dowodem, aby uznać, że Jacek W. torturował i był zabójcą Tomasza S.?
Wspomniałam wcześniej, że obydwaj rozpoznani przez świadka bywali u Wiesława S. od lat i Jerzy B. znał ich. Świadek nie wspomniał nic o tym w swoich zeznaniach, albo spisujący protokól zeznania pominąl ten fakt. W dniu zabójstwa rozpoznał tylko jedną osobę Romualda W, nie wspomina o Jacku W. czy Damianie D. Co więcej nie wspomina, że Jacek W. czy Damian D. byli w P., kiedy przywieziono pręty, ktore zamieniły się w klatkę, a podczas usuwania śladów pod koniec sierpnia 1999r „słyszał imię Jacek“ ale też nie widział ani Jacka W., ani Damiana D.
A o jedynym zeznaniu innego świadka, relacjonującym wizytę obcych mężczyzn w P. w czerwcu 1999r. - Norberta D. sami sędziowie w uzasadnieniu wyroku stwierdzili,
„...Zeznania tego świadka są o tyle istotne, iż wśród mężczyzn z Suwałk przebywających na terenie plaży nie rozpoznał on ani Jacka W, ani Krzysztofa A. oskarżonych o pozbawienie życia Tomasza S, natomiast rozpoznał Adama S. i Marka J...“
Czyli to zeznanie nie potwierdza zeznań Jerzego B.  Podczas rozprawy sędziowie nie przepytali ani Adama S., ani Marka J. co robili w P.? Ponadto Jacek W. nie był mężczyzną z Suwałk, jak sugerują sędziowie, mieszkał w Olsztynie i jego samochód miał olsztyńskie numery.
Ø    Czy podane przez sędziów w uzasadnieniu wyroku dowody mające potwierdzać ustalenia poczynione z zeznań Jerzego B. o uczestnictwie Jacka W., Wieława S. i Damiana D. w torturowaniu i zabójstwie Tomasza S. rzeczywiście je potwierdzają?
1.    zeznania świadka incognito nr.1   „...o zabójstwie wiedzą Anucha, Czarny, Jacek, Siwy i były to osoby, które znały okoliczności zabójstwa, ale nie wiem czy brały w nim udział…” i to zdanie sąd uznał za przesądzające w uznaniu, że Jacek W. brał udział w zabójstwie Tomasza S.
2.  zeznania świadka incognito nr.2, który podczs śledztwa twierdził, że słyszał na mieście, że Tomasza S. torturował Damian D. ( w domu Adama S.) i Tomasz S. nie przeżył tych tortur. W trzy lata później na rozprawie przypomniał sobie, że  torturował nie Damian D. a  Jacek W. ( też w domu Adama S.), a ofiara nie przeżyła tortur. 
3.  zeznanie Jarosława R. (odwołane na rozprawie). Swiadek zeznał w śledztwie, że po znalezieniu głowy w jeziorze Jacek W. mówił, że to niemożliwe, że jest to głowa Tomasza S.  Sędziowie orzekli, iż świadczy to o dokładnej i precyzyjnej wiedzy Jacka W. na temat zabójstwa i rozkawałkowania zwłok.
Powyżej przedstawione metody dowodzenia winy, a także inne takie  przypadki znane z mainstream mediów i ze stron internetowych walczacych z bezprawiem sądów uprawniają twierdzenie, że sędzia polski może orzec, że ziemia jest płaska i ten krażek leży na plecach trzech słoni czy czterech żółwi i to ustalenie faktyczne uzasadnić, a przy odwołaniu się od tego orzeczenia, prawdopodobieństwo, że sąd odwoławczy nie uzna tego tego ustalenia za zgodne z zasadami logiki, wiedzy i doświadczenia życiowego, a także zdrowego rozsądku jest mniejsze niż prawdopodobieństwo wygrania na loterii. Ewentualna kasacja w SN ma takie same szanse. 
Twierdzenie, iż “…sędzia wydając wyrok musi (w przeciwieństwie do przysięgłego) przygotować jego uzasadnienie… sędzia, choć przekonany (np. niedopuszczalnym dowodem) o winie oskarżonego, wyda wyrok uniewinniający ze względu na brak argumentów, których mógłby użyć w uzasadnieniu decyzji odwrotnej..”.[1] i i ten obowiązek uzasadniania ma nas chronić przed arbitralną, absurdalną czy bezprawną oceną dowodów,  jest taką samą bajką i picem jak wszystkie inne gwarancje konstytucyjne i procesowe rzetelnego procesu.
Jak przedstawiłam powyżej, każdy absurd da się udowodnić i uzasadnić w polskim sądzie.
Kontrola apelacyjna swobodnej oceny dowodów jest zwykłą fikcją – vide fragment uzasadnienia SA w tej sprawie.
“(...zarzuty) sprowadzają się do obrazy przepisów prawa procesowego, także błędu w ustaleniach faktycznych, w istocie zmierzają do podważenia wiarygodności zeznań głównych świadków, które stały się podstawą ustaleń faktycznych sądu meriti. W ocenie zaś Sądu Apelacyjnego dokonana przez sąd I instancji analiza i ocena przeprowadzonych dowodów… zasługuje na aprobatę(...)”
Spektakularny przykład tej fikcji - zastosowanie zasady rozstrzygania wątpliwości na korzyść oskarżonego (in dubio pro reo) na przykładzie orzeczenia w tej samej sprawie - Sądu Apelacyjnego w Białymstoku – sygnatura akt II aKA 333/03
Sędziowie poddali ocenie fragmenty zeznania świadka anonimowego, relacjonującego rozmowę z Damianem D., która miała miejsce w szpitalu aresztu śledczego. Damian D. czekał na przeniesienie do szpitala psychiatrycznego na obserwację. Podczas tej obserwacji biegli stwierdzili, iż jest on chory psychicznie i nie może odpowiadać za zabojstwo Tomasza S.
Swiadek anonimowy zeznał w czasie śledztwa:
„...mówił, że wcześniej u tego co urwało mu nogę pracowal w ogrodzie...Uważał go za bliskiego kolegę, przyjaciela, ale zabójstwa podjął się nie z przyjaźni, ale dla pieniędzy, bo mu ich brakowało. Opowiadał, że załatwił sobie wcześniej papiery psychiatryczne, symulując chorobę...Ten, kto zlecił zabójstwo chciał się zemścić za utratę nogi...D. mówił, że o zabojstwie wiedzą Anucha, Czarny, Jacek, Siwy i byly to osoby, które znały okoliczności zabójstwa, ale nie wie czy brały w nim udziałWymieniał też osobę o ps. Student, o imieniu Marek, że to jego wspólnik...Przypominam sobie, że zwłoki przewieźli w jakieś odległe miejsce...D. zlecił zabójstwo, razem z tym mężczyzną bez nogi innej osobie,  ale z jakichś powodów to nie wyszło i zabójstwa dokonał sam
Świadek podał również, że w domu mężczyzny bez nogi był lombard, a siostra żony Damiana D, była konkubiną tego mężczyzny.
Sędziowie SA doszli do wniosku, iż sędziowie SO popełnili błąd oceniając te zeznania ustalając,  iż Krzysztof A. zlecił zabójstwo Tomasza S.  Równocześnie  uznali, że dowód z tego zeznania jest przesądzający, aby uznać, że Jacek W. brał udział w zabójstwie.
Uzasadnienie: „...stwierdzenie świadka ...na polecenie mężczyzny, któremu bomba urwała nogę…  sa zbyt ogólne, a nadto sprzeczne z innymi dowodami. Oparcie zaś w swoim rozstrzygnieciu na tego rodzaju pośrednim dowodzie byłoby więc sprzeczne także z zasadą określoną w art. 5 & 2 tj. tłumaczenia wątpliwości na korzyść oskarżonego...”
Gdyby powyższe ustalenie sędziów SA było prawdziwe, to prawdziwe byłoby równocześnie twierdzenie, iż w Suwałkach była tak duża ilość mężczyzn, którym nie tylko bomba urwała nogę, ale również:
§ w ich domach mieszczą się lombardy,
§ Damian D. pracował u nich w ogrodzie,
§ a ich konkubiną byla szwagierka Damiana D
że sędziowie SA, nie mieli wyjścia i musieli uznać, że powyższe cechy identyfikacyjne są tak ogólne, że nie mogą stwierdzić o kim mówił świadek.
W swietle tak daleko posuniętej ostrożności sędziów SA w ocenie cech identyfikacyjnych i uznanie podanych cech za „zbyt ogólne“, niezrozumiałe jest dlaczego oceniając ustalenia dotyczące identyfikacji Jacka W. i Marka J. uznali, że wspomniany przez świadka jeden raz „Jacek“ i wspomniany dwa razy „Marek“ nie jest określeniem ani troszkę „zbyt ogólnym“. Z tego wnioskuję, iż w Suwałkach nie było ani jednego osobnika o imieniu „Jacek“, oprócz Jacka W., (który nawet nie mieszkał w Suwalkach, a w Olsztynie.) i ani jednego osobnika o imieniu „Marek“  oprócz Marka J.
Co więcej, sędziowie ci uznali, iż część zeznania  „...o zabojstwie wiedzą Anucha, Czarny, Jacek, Siwy i były to osoby, które znały okoliczności zabójstwa, ale nie wiem czy brały w nim udział…jest (jak słusznie ustalili sędziowie sądu I instancji)- przesądzająca w uznaniu, że Jacek W. brał udział w zabójstwie Tomasza S. Dlaczego akurat tylko „Jacek“, a nie inni wymienieni przez świadka? Tego sędziowie nie wyjaśnili w uzasadnieniu.
Ustalenia sędziów SA w tej kwesti są nie tylko przeprowadzone z pominęciem zasad logicznego myślenia, wiedzy i doświadczenia życiowego i zdrowego rozsądku, ale również rażąco naruszają inne zasady procesowe.
Ocena zeznań świadka icognito miałcechy zasady ogólnej, co oznaczało, iż sędziowie mieli obowiązek zastosować ją do wszystkich oskarżonych, oceniając ten dowód w tym samym zakresie – możliwości identyfikacji osób, na podstawie informacji w zeznaniu.
Nie mogli więc sędziowie uznać cech identyfikacyjnych oskarżonego Krzysztofa A. za niewiarygodne, przy   równoczesnym uznaniu ich wiarygodności w tym samym procesie, wobec Jacka W. i Marka J. przy identycznych przesłankach faktycznych i prawnych.
Samo decyzja zastosowania zasady in dubio pro reo przy ocenie zeznań świadka anonimowego przez sędziów SA była nieprawidłowa. Zasada ta ma zastosowanie dopiero wówczas, gdy zostały wyczerpane wszystkie możliwości poznania stanu faktycznego.
Analizując ocenę zeznań świadka anonimowego przez sędziów sądu meriti, błędy tej oceny sa diametralnie różne od tych jakie „zauważyli“ sędziowie SA.
Zeznanie to nie powinno być w ogóle dowodem w tej sprawie, ponieważ:
§ Damian D. wkrótce po tej rozmowie ze świadkiem został uznany za psychicznie chorego i nie odpowiadał za zabójstwo Tomasza S.
§ Jeżeli po rozmowie ze świadkiem Damian D. był uznany za chorego psychicznie, był też uznany za chorego psychicznie przed rozmową ze świadkiem, podczas zarzucanego zabójstwa Tomasza S. to jest oczywistym, iz był też chory psychicznie podczas tej rozmowy. K.p.k. wyklucza uznanie za dowód zeznań osób chorych psychicznie, a więc również zeznań relacjonujących rozmowę z osobą chorą psychicznie.
§ sędziowie SO nie przesłuchali świadka incognito na rozprawie i swoje ustalenia oparli na ujawnionych na rozprawie zeznaniach świadka ze śledztwa, a więc nie zastosowali zasady bezposredniości.
§ zeznania świadka nie były dowodem pierwotnym, świadek relacjonował rozmowę z Damianem D. Nie miał żadnej niezależnej wiedzy na temat domniemanego zabójstwa Tomasza S. i osób z tym domniemanych zabójstwem związanych,  ponad to co twierdził, że usłyszal od Damiana D.
Nawet uznając wbrew przepisom prawa procesowego to zeznanie za pełnowartościowy dowód :
§ Nie mogli też sędziowie SO ustalić, iż Krzysztof A. zlecił zabójstwo, bowiem żadne inne dowody nie potwierdzały zeznań świadka icognito. Przepytanie na tę okoliczność świadka było niemożliwe, ponieważ nie stawił się na rozprawę, a innych świadków nie pytano.
§ Nie mogli sędziowie SO ustalić z tego zeznania, że wspomniany w nim raz „Jacek“ to Jacek W.  bez potwierdzenia w innych dowodach. Przepytanie na tę okoliczność świadka było niemożliwe, ponieważ nie stawił się na rozprawę, a innych świadków nie pytano.
§ Tym bardziej nie było zgodne ze stanem faktycznym ustalenie sędziów sądu meriti, iż „Jacek“ brał udział w zabójstwie, ponieważ świadek nic takiego nie zeznał.
§ W tym kontekście absurdem jest ustalenie, że to zeznanie jest przesądzającym o udziale Jacka W. w zabójstwie.
Przedstawione w ostatnich trzech odcinkach Mity i hity III władzy  zasad procesowych dowodzenia, unaoczniają, jak rażąco łamią prawo sędziowie.  Każdy kto narusza prawo jest przestępcą.Czym więc róznią się sędziowie od tych, których osądzają? Nie moralnością, nie zasadami etycznymi i nie przyzwoitością, bo przecież opisane powyżej metody dowodzenia winy oskarżonych nie są ani moralne, ani etyczne, ani nie świadczą nawet o zwykłej ludzkiej przyzwoitości sędziów. 

Róznica polega na tym, że przestępstwa sędziów włącznie ze zbrodniami sądowymi są popełniane w imieniu Rzeczpospolitej, przy użyciu i wykorzystywaniu autorytetu wymiaru sprawiedliwości i imunitetu sędziowskiego. Pospolici przestępcy odpowiadają za swoje przestępstwa, a często i za te, które sędziowie fałszywie im udowodnią, natomiast przestępcy w togach są bezkarni absolutnie.
Niestety tragedią jest, iż całe środowisko prawnicze, robi wszystko, aby problem zbagatelizować, zamieść pod dywan, czy zgrabnie odkręcić kota ogonem. Już sam fakt, ze nikt nie nazywa rzeczy po imieniu, uciekając się  do żałosnych eufemizmów, jest jednoznaczny.  Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski w wywiadzie dla „Przeglądu“ powiedział miedzy innymi o błędach prokuratorów i sędziów:
“…To prawda, pytanie tylko, czy zrobił wszystko, aby się nie pomylić, czy może prowadził postępowanie na zasadzie „byle odwalić”. Za pomyłki należy ponosić odpowiedzialność, a prawo do błędu nie jest nieograniczone. Trudno sobie wyobrazić, by kierowca czy pilot, który spowodował ciężki wypadek, zasłaniał się tym, że miał prawo do błędu. Podobnie traktuję sędziego i prokuratora. To są zawody zaufania publicznego i wielkiej odpowiedzialności. Uważam, że to wstyd, iż Polska należy do liderów pod względem spraw przegrywanych w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. W końcu płacą za to podatnicy. Takie przykłady jak historia Janusza Lewandowskiego, obecnego unijnego komisarza do spraw budżetu, który 14 lat był podejrzanym i oskarżonym, są żenujące…”
Dobrze powiedziane! Ale, ale…następne pytanie:
Czym są spowodowane błędy i nieprawidłowe działania ludzi mających strzec praworządności?

Przyczyny są różne, nie wszystkie obciążają prokuraturę i sądy. Jeśli świadek kłamie, ktoś tworzy fałszywe dowody wyglądające jak prawdziwe, do oceny których z całą powagą podchodzą prokuratorzy i sędziowie, nie można mówić o ich błędach. Świadek, który z premedytacją kłamie, może doprowadzić do skazania osoby niewinnej – i trudno w każdej sytuacji winić za to sąd.”[2]
Tutaj wymiękłam! Panie profesorze prawa, po cóż nam więc w ogóle sądy i procesy sądowe? Po co ta mitręga przeprowadzania postępowania dowodowego? Czy nie jest faktem, iż prawo procesowe nie dopuszcza skazania kogokolwiek na podstawie zeznania jednego świadka, bez przeprowadzenia postępowania dowodowego? Żeby przeprowadzić takie postępowanie trzeba mieć jakieś dowody, które potwierdzą lub zaprzeczą zeznaniom świadka, a rzetelne postępowanie dowodowe prokuratora i sędziów ujawni kłamstwa świadka. Chyba, że jak sam profesor powiedział, nie zrobili wszytkiego (jak wyżej), żeby się „nie pomylić“!
Co do tego „kogoś“ co to może „tworzyć fałszywe dowody wyglądające jak prawdziwe“ to nie tylko zdrowy chłopski rozum mi podpowiada, ale też z autopsji wiem, że poza właśnie prokuratorami i sędziami, lub przy ich pomocy – takich możliwości nie ma nikt. Praktycznie niemożliwym jest, aby prokurator czy sędzia podchodząc „z całą powagą do oceny dowodów“ i stosując wszystkie zasady dowodzenia, dał się nabrać na „stworzony przez kogoś falszywy dowód“.
No i ten kawałek
Nastąpił właśnie zaskakujący zwrot w sprawie zamordowania gen. Papały. Czy skoro teraz odrzucane są wątki, które starano się udowodnić przez kilkanaście lat, oznacza to, że wcześniej popełniono rażące błędy?
W sprawach karnych tak się zdarza. …Być może więc i wątek zamordowania generała przez złodzieja samochodu okaże się tym właściwym...Ta wersja jest zdecydowanie bardziej wiarygodna od wcześniejszych...” (sic!)
W tym samym numerze “Przeglądu“ na pytanie: „Czy można zmniejszyć liczbę pomyłek sądowych i prokuratorskich?“, były szef MSWiA Janusz Kaczmarek powiedział:
"To trudne pytanie. Każdy chciałby, aby nie było żadnych pomyłek, jednak statystyka pokazuje, że 8% uniewinnień bierze się ze złego przygotowania materiału dowodowego...“
Nie wiem skąd p. Kaczmarek wziął te statystyki, mam natomiast pytanie – te pozostałe 92% uniewinnień jaką miały podstawę? Bo jakoś niewiele jest innych możliwości !

1 . http://biolawgy.files.wordpress.com/2011/03/efekt-niedopuszczalnych-dowodc3b3w_b_kucharzyk.pdf
2. http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/nadgorliwi-niesprawiedliwi-rozmowa-prof-zbigniewem-cwiakalskim

Polecam blog mojego "internetowego brata" Adama Kłykowa - Blog weredyka