Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 lipca 2013

Bogucki, Słowik, gen.Papała w zeznaniach Zirajewskiego





20 lipca 2007 roku tuż po ogłoszeniu wyroku w sprawie wniosku ekstradycyjnego Mazura, zadzwonił do mnie brat z Polski i poprosił o przesłanie przetłumaczonego uzasadnienia tego wyroku. W ciągu kilku minut znalazłam to uzasadnienie na stronie internetowej i sądu i firmy adwokackiej broniącej Mazura!

Poniżej załączam fragmenty tego uzasadnienia. Polecam zapoznanie się z nim wszystkim oburzonym dzisiejszym wyrokiem w sprawie R. Boguckiego i „Słowika“.

Amerykański wyrok w lipcu 2007r. w sprawie ekstradycji dobitnie ukazał ciężką porażkę prokuratury oraz niesłychaną degrengoladę i kompletną niemoc polskich organów ścigania.

Dokładnie 6 lat później polski sąd potwierdził tę opinię.

To co dla amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości nadawało się tylko do kosza, dla polskich prokuratorów miało walor porażających, twardych i oczywistych dowodów. Dla sądu federalnego Stanów Zjednoczonych zeznania płatnego mordercy A. Zirajewskiego ciągle zmieniającego swoje wersje zeznań w zależności od zapotrzebowania prokuratorów, nadają się tylko na makulaturę. Polska prokuratura oparła na nich akt oskarżenia R.Boguckiego i „Słowika“

“…Przepisy Kodeksu karnego mają na celu takie ukształtowanie postępowania karnego, aby sprawca przestępstwa został wykryty i pociągnięty do odpowiedzialności karnej. A osoba niewinna nie poniosła tej odpowiedzialności. Wydanie uniewinniającego rozstrzygnięcia nie jest więc porażką wymiaru sprawiedliwości. Nie może być taką porażką uniewinnienie osoby, która nie dopuściła się zarzucanych jej przestępstw …” sędzia Paweł Dobosz


Zirajewski odsiadywał 12-letni wyrok więzienia za porwanie i zabójstwo gdańskiego biznesmena.  Sąd skorzystał z prawa do nadzwyczajnego złagodzenia kary, kiedy gangster zaczął współpracować z prokuratorami badającymi zabójstwo komendanta głównego policji .

Stał się najważniejszym świadkiem w tym śledztwie. Jego zeznania były podstawą do postawienia zarzutów Edwardowi Mazurowi, R.Boguckiemu i Słowikowi.

Prokurator Jerzy Mierzewski od kilkunastu lat prowadził śledztwo w sprawie zabójstwa gen. Papały. To on wniósł akt oskarżenia przeciwko Boguckiemu i „Słowikowi“ już po zabraniu mu sprawy zabøjstwa generała w 2009r i oddaniu śledztwa prokuraturze łódzkiej.
  
To wątpliwości co do wartości dowodów z zeznań Zirajawskiego, a więc odebranie ich bez pouczenia o treści art. 183 kpk, a także   prawdomówności świadka, jak również obawa, że po pouczeniu o treści art. 183 kpk, Zirajewski zmieni obciążające Mazura zeznania doprowadziły do decyzji o zwolnieniu Mazura.
  
Tak więc już w 2002r. począwszy od prokurtora prowadzącego śledztwo, a skończywszy na prokuratorze krajowym, wiadome było organom ścigania, że zeznania Zirajewskiego nie są wiarygodne

Zdumiewające jest, że w 2007r, a więc 5 lat póżniej zeznania te były podstawą we wniosku ekstradycyjnym Mazura. A 10 lat później podstawą aktu oskarżenia Boguckiego i „Słowika“

 Poniżej fragmenty z 70 stronicowego uzasadnienia decyzji odrzucenia wniosku o tę ekstradycję sędziego Arlandera Keys.  

„...Biorąc pod uwagę ewidencję z dokumentów , Sąd rozpatrzy najpierw spisane zeznania rządowego świadka koronnego, Artura Zirajewskiego. Zanim Sąd będzie dyskutował na temat tego co p. Zirajewski miał do powiedzenia, Sąd zauważył kilka niepokojących aspektów zeznań przedstawionych przez rząd. Po pierwsze, Sąd nie dostał zeznań a tylko wyciągi z tych zeznań. Sąd nie ma pojęcia co więcej p.Zirajewski powiedział albo nie powiedział na różnych prtzesłuchaniach.

Po drugie, niektóre wyciągi zawierają oczywiste ( chociaż wyglądające na drobne) błedy. Na przykład, jeden protokoł mówi, że przesłuchanie rozpoczęto 9.09.1999, a zakończono 9.04.2002 – 18 m-cy od jego rozpoczęcia. W innym wypadku przesłuchanie rozpoczęto 9.04.2002 a zakończono 9.03.2002 – miesiąc przed jego rozpoczęciem.  Inne przesłuchanie rozpoczęto 7.01.2003 i zakończono m-c później 7.02.2003, jeszcze inne sugeruje, że przesłuchanie rozpoczęto 19.08.1999 a zakończtono 6.04.1999 – cztery miesięce zanim się rozpoczęło.
Te błędy być może mogą mieć niewinne wyjaśnienie. Sąd nie jest przekonany, jak chciałby p.Mazur, że błędy te trzeba oceniać jako  groźne manipulacje ze strony rządu. Ale, jakby nie było, błędy te zachwiały zaufanie Sądu w wiarygodność tej  dokumentacji.

Zawartość tych zeznań jest jeszcze bardziej niepokojąca. Po pierwsze, rząd przedstawił 14 zeznań p.Zirajewskiego, wziętych w ciągu okresu 4 lat, gdy czytane razem, zawierają one tyle nieścisłości, że trudno jest uwierzyć, iż rząd myślał, że może je przedstawić bez zachwiania zaufania sądu.

W swoim pierwszym zeznaniu 9.04.1999 p.Zirajewski podał, że Tomek Nowosad zaakceptował kontrakt zamordowania „wielkiego psa ze stolicy”, że też brał udział w spotkaniu w hotelu Marina w marcu lub kwietniu 1998, a w spotkaniu brało udział 6 mążczyzn – Nikodem Stokarczak, p.Nowosad, p.Zirajewski i trzech nieznanych mu mężczyzn. Podał też, że kilka dni po spotkaniu w hotelu Marina, spotkał Sergieja, ktory powiedział mu, że p.Nowosad zaproponował mu „załatwienie policjanta”. Także tego dnia, p.Zirajewski identyfikował z 93 zdjęć, człowieka, którego widział z p.Nowosadem – nie zidentyfikował p.Mazura – co więcej, nie wspomniał nawet p.Mazura, nie wspomniał też amerykańskiego biznesmena ani nic w tym sensie.

4 m-ce później, p.Zirajewski zeznał, że w spotkaniu brało udział 4 mężczyzn (Nikodem Stokarczak, p.Zirajewski i 2 nieznanych mu meżczyzn, ale p.Stokarczak powiedział mu, że są to Słowik i Edward Mazur). Nie wspomina ani słowem p.Nowosada. Po tym jak na początku wspomniał Mazura, p.Zirajewski zaczął nazywać go „Edek”, a Nikodem nazywał go „Bako”. Stwierdził też, że widział „Edka” wcześniej na spotkaniu z p.Stokarczakiem, na parkingu w Wilanowie.

W zeznaniu z 19.08.1999 podał, że to nie p.Nowosad, ale on (Zirajewski) jest odpowiedzialny za zatrudnienie zabójcy i to on a nie p.Nowosad zaaranżował zaangażowanie Sergieja.

Następnie oświadczył, że brał udział w innym spotkaniu w hotelu Marina z udziałem 5 innych meżczczyzn – panów Stokarczaka, Nowosada, Kartofla i 2 nieznanych mu. Ani gen. Papała, ani morderstwo nie były dyskutowane.

Kilka tygodni później 9.09.1999 p.Zirajewski zeznawał znowu. Tym razem opisał 2 spotkania w hotelu Marina. Na pierwszym, na którym obecni byli panowie Stokarczak, Kartofel, Zirajewski i jeszcze jeden meżczyzna ( nie Mazur), którego rozpoznał na fotografii, rozmawiali generalnie o „morderstwie psa z W-wy”, ale inne szczegóły nie były omawiane. Podał też, że był odpowiedzialny za znalezienie zabójcy i że zatrudnił Sergieja do tej roboty.

Podał również, iż na drugim spotkaniu, na którym byli Słowik i Mazur, pokazano mu zdjęcia gen. Papały.

Następne przesłuchanie, przynajmniej tak jest w dokumentach przedstawionych Sądowi, było półtora roku później. Tym razem p.Zirajewski „sprowadził” z powrotem p.Nowosada jako podżegacza, podając, że „Nowosad prawdopodobnie spotkał Kartofla. Rozmawiali oni o “kontrakcie na zamordowanie kogoś z W-wy”.

 Na spotkaniu w hotelu Marina byli panowie Zirajewski, Stokarczak, Kartofel i „Bako”, nie rozmawiano na tym spotkaniu o gen. Papale.

 Podał też, że było drugie spotkanie, na którym byli obecni panowie Stokarczak, Zirajewski i 2 meżczyzn,  których on nie zna, rozmowa dotyczyła konfliktu p. Stokarczaka z p.Słowikiem i nie rozmawiano o gen.Papale, czy o morderstwie. To zeznanie implikuje p.Mazura, w najlepszym wypadku, jako uczestnika spotkania - na którym nie rozmawiano o morderstwie gen.Papały – z ludźmi aktywnymi w zorganizowanej przestępczości.

Wiarygodność zeznań p.Zirajewskiego dalej podważa przyznanie, że kłamał pod przysięgą i przyznał się w gruncie rzeczy do wymyślenia powiązań pomiędzy p.Mazurem a gen.Papałą  albo w innym miejscu -  że przyznał się do do podania informacji w zamian za zredukowanie  kary za morderstwo, za które był w tym czasie zatrzymany.

W zeznaniu z 30.05.2001 p.Zirajewski mówił o dwóch spotkaniach w hotelu Marina; podał, że o gen.Papała nie rozmawiano na żadnym z tych spotkań, ale po pierwszym Nikoś powiedział mu, że będzie kontrakt na morderstwo w W-Wie. Znamienne jest, że p.Zirajewski zeznał, że po jego aresztowaniu, gdy usłyszał o morderstwie gen.Papały w wiadomościach, „zbudował hipotezę”, że spotkania w hotelu Marina dotyczyły kontraktu na zamordowanie gen.Papały. Co gorsza, przyznaje, że zaoferował te „hipotezy”, aby uzyskać korzyści tzn. zredukowany wyrok za mordestwo. Zgodnie z dok. rządowymi plan ten pracował; „oficjalna notatka” mówi, że p.Zirajewski „był tymczasowo aresztowany...jako osoba podejrzana o zlecenie i udział...w morderstwie p.Suleja. Złożył szczegółowe i wiarygodne zeznania w tej sprawie. Biorąc to pod uwagę, Sąd I inst. Skazał go na 12 lat. Sprawa została przekazana do SA i zalecono zmianę wyroku. Rządowe dokumenty wskazują, że p.Zirajewski ma zredukowaną karę.

W zeznaniu z 30.05.2001, p.Zirajewski podał, że jego wcześniejsze zeznania zawierały sfabrykowane fakty, oparte na jego „hipotezie”, ale obecne zeznanie jest prawdą „dzisiaj podaję gołe fakty bez moich komentarzy czy wniosków” To jest bardzo ważne dla p.Mazura, ponieważ w tym zeznaniu nie ma ani słowa, które mogłyby łączyć gen.Papałę z p.Mazurem.

Nawet gdyby Sąd zaakceptował, że p. Mazur i „Bako” są tę samą osobą, jedyne co można przypisać Bako jest to, iż był obecny na pierwszym spotkaniu w hotelu Marina – gdzie „ nie było rozmowy o Papale”

Prosty fakt przebywania w towarzystwie ludzi związanych ze zorganizowaną przestępczością nie jest przestępstwem i nie może być podstawą extradycji. 

P.Zirajewski powiedział, że po spotkaniu Nikoś powiedział mu, że będzie kontrakt na kogoś w W-wie, ale nie ma to żadnego związku z Bako czy p.Mazurem. Opisał on też drugie spotkanie w hotelu Marina, ale na liście obecnych nie ma Bako/Mazura, podał też, że omawiane sprawy nie miały żadnego związku z gen .Papałą.

Krótko, zeznanie p.Zirajewskiego, które jest „ewangielią” (dosł) sprawy, nie implikuje p.Mazura w żadnym przestęstwie i nie może być podstawą  do przyjęcia, że podżegał on kogoś do zamordowania gen.Papały.

Zeznanie z 7.01.2003 p.Zirajewski rozpoczyna przyznając, że;
„w moich pierwszych zeznaniach w tej sprawie nie powiedziałem całej prawdy, bo obawiałem się o bezpieczeństwo moich ukochanych, niemniej jednak zdecydowałem się powiedzieć wszystko co wiem, moja sytuacja polepszy się ponieważ moja sprawa jest obecnie w SA Gdańsk. Byłem poinformowany przez przesłuchującego w tej sprawie, że art.60 & 4 KK daje możliwość zredukowania kary, „jeżeli odkryje fakty” w innej sprawie. W zeznaniach z 2002 powiedziałem prawdę nie ukrywając niczego, a rozbieżności wynikają z faktu, że jestem aresztowany prawie 5 lat, i minęło prwie 5 lat od chwili gdy byłem świadkiem tych wydarzeń”.

Innymi słowy p.Zirajewski zeznaje po to, aby zredukować swoją karę za morderstwo. Ten fakt wykracza daleko poza pytanie o wiarygodność; to eliminuje jedyną rządową ewidencję.
.
P.Zirajewski nie wplątał siebie w to przestępstwo, w jednych zeznaniach podawał, że to on zatrudnił zabójcę ( ale nie zabójcę który dokonał morderstwa), w innych podał, że kto inny był odpowiedzialny. A rzeczywistości, rola jego zmienia się z zeznania na zeznanie.

Jedyny świadek, który może poświadczyć cokolwiek dot. spotkania w hotelu Marina jest Artur Zieliński. I jak Sąd wyjaśni poniżej, jego zeznania są równie podejrzane. Jeszcze bardziej znamienne jest, iż dwa z zeznań p.Zielińskiego są kompletnie różne niż zeznania p.Zirajewskiego, a jedno zeznanie gdzie potwierdza to co powiedział p.Zirajewski jest również nieprzydatne; wprawdzie potwierdza istnienie spotkania w hotelu Marina, ale równocześnie zaprzecza najważniejszemu aspektowi; p.Zieliński powiedział że p.Zirajewski nie brał udziału w tym spotkaniu. W skrócie z zeznania p.Zielińskiego, nie wynika nic, co mogłoby uwiarygodnić tak niewiarygodne i podejrzane zeznanie p.Zirajewskiego. Nie ma też nic innego w dokumentach co wzmocniłoby jego zeznania.

Rząd podkreśla, że p.Mazur był w Polsce w czasie kiedy p.Zirajewski twierdzi, że był namawiany do morderstwa gen.Papały. I sugeruje, że fakt ten niezależnie kolaboruje z zeznaniami p.Zirajewskiego. Po pierwsze p.Zirajewski nigdy nie sprecyzował dokładnie czasu, kiedy namawianie miało miejsce; podał, że spotkanie miało miejsce w lutym, marcu albo kwietniu 1998, a także podał że wie, iż to się działo przed 8.04.1998; który był dniem kiedy jego samochód wybuchł. Rządowy argument byłby mocniejszy gdyby p.Zirajewski podał dokładną datę, albo chociaż tydzień – a p.Mazur byłby w Polsce w tym czasie. Ale nawet wtedy, jak dołączone dokumenty podróży wskazują jasno, p.Mazur był w Polsce cały czas. Dokumenty od kwietnia 1991 do marca 2002 wskazują, że p.Mazur podróżował do Polski przeciętnie co najmniej 10 razy każdego roku, czasami przebywając w Polsce tygodniami. Jego podróże podczas okresu kiedy namawianie miało miejsce jest typowe dla jego podróżowania - lata przed i po okresie o którym mówi p.Zirajewski. Na każdy wzięty   m-c czy dwa prawdodopodobieństwo, że p.Mazur był w Polsce jest bardzo wysokie. Dlatego jest najzwyczajniej niemożliwe przywiązywanie jakiegokolwiek znaczenia do faktu, że p.Mazur był w Polsce w okresie, który bardzo luźno określił p.Zirajewski.

Na koniec rząd „robi dużo hałasu” na temat identyfikacji p.Mazura 27.02.2002.( przez Zirajewskiego). Po obejrzeniu dokumentacji zdjęciowej z tej czynności, Sąd uważa, że identyfikacja ta bardziej pogrąża niż wzmacnia sprawę rządową. Nawet agent Boertje ( z Departamentu Stanu) przyznał, że 3 mężczyzn na identyfikacji nie przypominało ani trochę p.Mazura. Najbardziej niepokojący jest fakt, że 3 mężczyzn było ubranych na ciemno, w garnitury,  podczas gdy p.Mazur był ubrany w czerwoną, trochę za dużą kurtkę. I co najważniejsze, pomimo przedstawiania tego faktu na słuchaniu innaczej, rząd przyznał teraz, że Polacy „kazali p. Mazurowi zdjąć marynarkę i dali mu do założenia codzienną kurtkę w celu, aby jego ubranie nie wyglądało tak formalnie” (tutaj podkreślenie sędziego!)

Równie dobrze mogliby założyć mu tablicę do strzelania na piersi, albo ogłoszenie na głowie mówiące „wybierz mnie”. Identyfikacja p.Zirajewskiego nigdy nie przeszłaby w tym kraju. Biorąc pod uwagę, że zeznania p.Zirajewskiego nie zawierają rysopisu p.Mazura – przeciwnie, kiedy był o to pytany podał, że nie może opisać p.Mazura – jego identyfikacja p.Mazura w tej sugerującej identyfikacji jest bardzo podejrzana.

W rzeczywistości poleganie rządu na tej identyfikacji jest szokujące i obrażające, szczególnie w świetle najnowszej rewelacji, że ta czerwona kurtka była „wmuszona” p.Mazurowi przez policję. ( Sąd dowiedział się o tym z odpowiedzi Mazura podczas rozprawy. Dopisek mój)

 Zadziwiający jest fakt, iż pomimo przyznania się do tego, że zmuszono p.Mazura do zdjęcia marynarki i włożenia czerwonej kurtki, rząd dalej upiera się i oskarża p.Mazura o kłamstwo pod przysięgą, kiedy powiedział, że na identyfikację założył garnitur.

Nastąpny rządowy świadek A.Zieliński, nie jest bardziej wiarygodny niż P.Zirajewski.

 26.07.2004 p.Zieliński został skonfrontowany z zeznaniami p.Zirajewskiego co do jego obecności na spotkaniu w hotelu Marina i zdecydowanie zaprzeczył; powiedział, że nie zna p.Mazura, nie zna p.Zirajewskiego i nie przypomina sobie spotkania z p.Skotarczakiem w hotelu Marina, poza jednym przypadkiem i to nie miało nic wspólnego z gen.Papałą, p.Mazurem czy morderstwem.

 To zeznanie pokrywało się z zeznaniem 6 tygodni wcześniej 16.06.2004, kiedy p.Zieliński podał taką samą opowiastkę, nic na temat p.Mazura czy morderstwa gen.Papały, w rzeczywistości załączone dokumenty podają że „ nie załączona część zeznań” wskazuje, że p.Zieliński „potwierdza swoją znajomość z Ryszardem Boguckim, ale zaprzecza, że spotkanie i rozmowa miały miejsce w Gdańsku z E.Mazurem i A.Zirajewskim w kwietniu 1998” Po czym dwa lata później 23.06.2006, p.Zieliński w oczywistym „nagłym olśnieniu”, potwierdził zeznania  p.Rażniaka o spotkaniu z Nikodemem Skotarczakiem i Edwardem Mazurem gdzie „morderstwo gen.Papały było wspominane”.

Rząd argumentuje, że p.Zieliński zmienił zeznania i zdecydował się powiedzieć prawdę ponieważ zdał sobie sprawę, że jego przyjaciel – p.Rażniak – zdradził go – p.Mazur twierdzi, że Zieliński wskazał na niego, ponieważ zdał sobie sprawę, że może osiągnąć korzyści przyjmując wersję p.Rażniaka.

 Uczciwe mówiąc Sąd nie ma wystarczających informacji, aby zdeterminować, który scenariusz jest bardziej prawdopodobny, niemniej jest to trochę dziwne, że p.Zieliński nie powiedział nic dopóki  p.Rażniak nie dał mu tej wersji (opowiastki).
Charakterystyczne i ważne jest, że rząd usiłuje udowodnić, iż zeznania p.Zielińskiego potwierdzają zeznania p.Zirajewskiego, a przecież ich nie potwierdzają.

 Faktycznie zeznania p.Zielińskiego z 23.06.2006 zaprzeczają zeznaniom p.Zirajewskiego w bardzo istotnym aspekcie; p.Zieliński bardzo wyraźnie podał, że na spotkaniu w hotelu Marina był tylko on, p.Skotarczak i p.Mazur; bardzo wyraźnie podał kiedy zapytano go o p.Zirajewskiego czy tam był „Nie pamiętam tego człowieka, nie mogę go rozpoznać”

Na koniec, co do zeznań p.Zielińskiego, Sąd zauważa że w zeznaniu z 23.06.2006, jedynym w którym jest mowa o p.Mazurze, jest również podejrzane. Zeznanie to, jeżeli mu uwierzymy, nie implikuje go w żadnym przestępstwie, w najgorszym wypadku zeznanie to sugeruje, że jest on winny usiłowania pomocy swojemu przyjacielowi przy wyjściu z więzienia wcześniej i usiłowania „wycyckania” człowieka, który planował zamordowanie polskiego najwyższego rangą policjanta.

 Podobnie jak zeznania p.Zirajewskiego, zeznaniu p.Zielińskiego z 23.06.2006 brakuje wiarygodności i nie jest wystarczające do udowodnienia nawet prawdopodobieństwa przestępstwa, tyle rząd przyznał wybierając i opierając się na zeznaniach p.Zirajewskiego, a nie Zielińskiego

Sąd nie będzie spekulował dlaczego Biuro Krajowej Prokuratury dołączyło dodatkowe zeznania pp. Rażniaka i Zielińskiego 7.07.2007 do Departamentu Sprawiedliwości. Zaåczony  list mówi, że to dołączenie jest efektem korespondencji. Co jest jasne, jakby nie było, to to, że zeznania zostały odebrane 9 i 23 czerwca 2006, więcej niż rok po formalnym żądaniu 4.04.2005 extradycji p.Mazura i 8 lat po wydarzeniach. Jeżeli te zeznania miały wzmocnić prawdopodobieństwo przestępstwa to „nie udało im się to nieszczęśliwie” (dosłownie).

Zeznania p. Marcina Puczyńskiego były najbardziej prawdopodobne i wiarygodne w tej sprawie; p.Puczyński wygląda na to, że nie ma kryminalnej historii i powodu aby kłamać. Ale dokładna analiza jego zeznań dowodzi, że nie mogą one popierać ustaleń do prawdopodopodobieństwa przestępstwa, by dać wiarę iż E.Mazur namawiał A.Zirajewskiego do zamordowania gen.Papały. Po pierwsze, pomimo, że jego zeznania są na niekorzyść p.Mazura, sugerując, że spędzał on czas z ludźmi uwikłanymi w zorganizowaną przestępczość, to nie jest to przestępstwo, dla którego Rzeczpospolita Polska żąda extradycji. Zeznania p.Puczyńskiego nie implikują p.Mazura w morderstwo gen.Papały, czy namawiania do morderstwa. Najważniejsze z perspektywy Sądu jest to, że zeznania p.Puczyńskiego nie potwierdzają w żaden sposób zeznań p.Zirajewskiego. W rzeczywistości nawet p.Zirajewski w 14 zeznaniach nigdy nie wspomnał nawet p.Kanigowskiego.

Nastąpne zeznanie, innego polskiego kryminalisty p.Trelli, jest podobnie bez wartości; w najlepszym wypadku potwierdza przebywanie p.Mazura w towarzystwie p.Skotarczaka – nie ma się czym chwalić ale to nie przestępstwo. Nie zaoferował on nic z czego Sąd mógłby wyciągnąć konkluzję, że p.Mazur namawiał A.Zirajewskiego do morderstwa Papały. Nie potwierdził on zeznań p.Zirajewskiego a tenże nigdy nie wspomiana p.Trelli w zeznaniach.

Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że jest bardzo dużo ewidencji, łączącej p.Mazura – człowieka bez kryminalnej przeszłości w obydwu swoich ojczyznach – z różnymi ludzmi związanymi ze zorganizowaną przestępczością. Jest to zaskakujące  (biorąc pod uwagę wiedzę Sądu na temat życia p. Mazura tutaj w USA) – ale nie jest to przestępstwem.

Rzeczpospolita Polska żąda extradycji p.Mazura aby odpowiedział za namawianie Artura Zirajewskiego do morderstwa gen. Papały i ten Sąd jest zobligowany uznać to żądanie, ale tylko wtedy kiedy dowody bedą wystarczające aby zgodnie ze zdrowym rozsądkiem uwierzyć, że podejrzany mógł popełnić przestępstwo. Dowody mogą co najwyżej zgodnie ze zdrowym rozsądkiem wskazywać, że p.Mazur zadawał się z podejrzanymi typami. Nie jest to wystarczające by wysłać go do Polski...

Z powodów niejasnych dla tego Sądu, Rzeczpospolita Polska żąda extradycji bazując na zeznaniach Artura Zirajskiego, znanego łotra (łajdaka) i kłamcy – pomawiającego p.Mazura, bez brania pod uwagę wszystkich innych zeznań świadków, którzy nie tylko nie pomawiają p.Mazura, ale zaprzeczają temu co p.Zirajewski powiedział w zeznaniach podkreślonych przez rząd. Podczas gdy jest prawdą, że Sąd nie może rozważać zagadnień związanych z wiarygodnością świadków, które są podstawą rządowego żądania extradycji, ten zakaz nie oczekuje od Sądu zaakceptowania bez pytania, zeznań pełnych kłamstw i rozbieżności, które czynią je kompletnie niewiarygodnymi. Gdyby tak było, sądowa funkcja w extradycji byłaby rzeczywiście sprowadzona do bezmyślnego przystawiania pieczątki przez Sąd .

Sąd wziął pod uwagę całą zaprezentowaną ewidencję i zgodnie ze standardami omówionymi powyżej, odmówił w niektórych przypadkach wysłuchania czy wzięcia pod uwagę zeznań zaprzeczających rządowym dowodom.

W końcowej analizie, dowody, które przedstawił p.Mazur nie były tym co „położyło” sprawę rządu a raczej dowody zaprezentowane przez rząd „przypieczętowały” jej los. Te dowody, które na pierwszy rzut oka wyglądały bardzo dobrze, po dokładnej analizie okazały się wewnętrznie niespójne, patentowanie niewiarygodne i to one same zabrały tej sprawie nawet szczątki prawdopodobieństwa wiarygodności.

                            Konkluzja

Dla przyczyn podanych powyżej i po wzięciu pod uwagę całokształtu sprawy, Sąd uznaje, że rząd poniósł fiasko w obowiązku udowodnienia swojej sprawy zgodnie z Układem o Extradycji pomiędzy USA a Polską i zgodnie z federalnym prawem o extradycji. W związku z powyższym Sąd odmawia żądania extradycji w stosunku do Edwarda Mazura.

Datowane: lipiec 20, 2007  
                                                                   Arlander Keys
                                                  Sędzia Stanów Zjednoczonych


Sprawa ekstradycji Mazura wraca co jakiś czas na pierwsze strony. Dzisiaj w związku z wyrokiem uniewinniającym Boguckiego i Słowika znowu słychać głosy o roli E.Mazura w zabójstwie gen. Papały i oburzenia na odrzucenie wniosku ekstradycyjnego prze sędziego Keys. Zaiste zadziwiająca jest dezinformacja tych doniesień medialnych. Jak wynika z przebiegu procesu Boguckiego i Słowika są one oparte dalej na tych zeznaniach opisanych przez sędziego Keys w uzasadnieniu.  Sędzia ocenił dowody, które mu przedstawiła polska strona i na tej podstawie wydał prawomocne orzeczenie.

Strona polska – jeżeli były podstawy, co sugerują te głosy oburzenia, mogła przecież odwołać się od tego wyroku. Strona polska nie odwołała się.

Jeżeli byłyby nowe dowody wskazujące na udział E.Mazura w zabójstwie gen. Papały, strona polska może wystąpić z nowym wnioskiem ekstradycyjnym.

 Ale takich nie ma i nowego wniosku nie można „wyprodukować” ... bo dalej “najlepszym świadkiem“  jest niezyjący już A.Zijarewski.

Polecam blog mojego "internetowego brata" Adama Kłykowa - Blog weredyka
http://adam-klykow.blog.onet.pl/ 





O łamaniu prawa, krytyce, bierności i upierdliwym brzęczeniu much




W ostatnich tygodniach opinia publiczna zbulwersowana była kilkoma zaiste kuriozalmymi decyzjami sądów i prokuratur. Jak zwykle przy okazji dyskusji, debat i wywiadów przedstawiciele obydwu korporacji podnosili  dyżurny“ argument – obywatele nie mają odpowiednich predyspozycji intelektualnych i odpowiedniej wiedzy, aby zrozumieć zadania i sens działań tak sędziów jak i prokuratorów.

I tak na przykład Prokurator Generalny poetycko i arogancko stwierdził,  że  opinie i krytyka
polityków to dla niego brzęczenie much” i nikt nie dał politykom prawa do takich zarozumiałych opinii. Czy to kompromitujące i niekostytucyjne odbieranie obywatelom prawa do krytyki, czyli prawa do kontroli władzy to mentalny balast epoki z przed 1989,  czy to syndrom władzy?[i]

Nigdzie w relatywnie normalnym i cywilizowanym kraju Trzecia Władza i organy ścigania nawet nie ośmieliłyby się prawić takich bezczelnych andronów. Wynika to z fundamentalnej roli wymiaru sprawiedliwości (i przy tym organów ścigania) w każdym demokratycznym społeczeństwie i państwie prawa i stąd postrzeganie sprawowania wymiaru sprawiedliwości przez obywateli jest niezwykle istotne.

Jak cię widzą tak cię piszą !

To polskie przysłowie sformułowane trochę innaczej przez Lorda Hewart – Justice must not only be done, but must seen to be done -  jest dzisiaj stosowaną nie tylko w UK czy innych krajach gdzie obowiązuje system comon law, ale również krajach Europy i na świecie jedną z zasad  gwarantującą rzetelny proces.

Europejski Trybunał w Stasbourgu również podniósł takie wymaganie do rangi zasady i uważa je za konieczne i nieodzowne, aby nie osłabiać zaufania opinii publicznej, a w sprawach karnych, również zaufania oskarżonego do władzy sądowniczej. Działania wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania mają inspirować społeczeństwo w demokratycznym państwie prawa do przestrzegania tego prawa i wzbudzać zaufanie, iż  tylko w  przypadku rzeczywistego złamania prawa poniosą karę.

Zasada ta obowiązuje więc również wymiar sprawiedliwości w Polsce.

Sąd Najwyższy w uchwale z dnia 28 listopada 2012 r. (sygn. akt III CZP 65/12)  „...poza dyskusją pozostaje teza, że orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka obejmujące wykładnię postanowień konwencji praw człowieka i podstawowych wolności powinny być uwzględniane przy interpretacji prawa polskiego...“

Tutaj geneza powstania tej zasady.  Wszystko zaczęło się w 1923r. w UK od wypadku, który spowodował motocyklista i został uznany przez sąd I instancji winnym niebezpiecznego prowadzenia pojazdu i spowodowania zagrożenia na drodze. McCarthy odwołał się od tego wyroku, twierdząc, iż asystent sędziego rozpoznającego sprawę w I instancji, pracował w firmie adwokackiej, która prowadziła sprawę przeciwko niemu z powództwa cywilnego poszkodowanego w tym wypadku.

Apelację wygrał, a przewodniczący sądu Lord Gordon Hewart, uzasadniając swoją decyzję stwierdził, iż wierzy  w oświadczenie sędziego, że podejmując decyzję w sprawie, nie konsultował się ze swoim asystentem i domniemany interes asystenta w wydaniu wyroku skazującego McCarthy nie miał żadnego wpływu na jego decyzję.

„...Niemniej nie to w tej sprawie jest istotne. Fundamentalne znaczenie dla wymiaru sprawiedliwości ma nie tylko fakt, iż sprawiedliwości stało się zadość, ale również to,  aby bez cienia podejrzenia (skazany i społeczeństwo – przypisek mój) widzieli, że sprawiedliwości stało się zadość (...) Bowiem odpowiedź na pytanie - czy sprawiedliwośc zatriumfowała - nie zależy od tego - co faktycznie zrobiono, ale od tego, co może wydawać się, że zrobiono…”

Tak sprawa Rex v Sussex Justices; Ex parte McCarthy  stała się jednym z kamieni milowych w kształtowaniu zasad uczciwego i rzetelnego procesu ( fair trial) na świecie i także w Polsce  po sygnowaniu Karty Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.

Dlaczego piszę o tej zasadzie?  Sędziowie, prokuratorzy i autorytety prawnicze we wszystkich wspomnianych powyżej krajach, także sędziowie ETPC nie tylko nie uważają obywateli za baranów niemających odpowiednich predyspozycji intelektualnych i odpowiedniej wiedzy, aby zrozumieć zadania i sens działań tak sędziów jak i prokuratorów, ale przeciwnie uważają, że opinia, zaufanie i postrzeganie przez społeczeństwo wymiaru sprawiedliwości jest nieodzownym mechanizmem powściągania bezprawnych działań instytucji tego wymiaru w demokratycznym państwie prawa. 

Zanim zakończę ten tekst, parę słów wyjaśnienia.
 Prawdę  powiedziawszy  postanowiłam nie pisać przez jakiś czas ani na temat sądów i sędziów, ani prokuratutry i prokuratorów. I wspomniane kuriozalne i rażąco naruszające prawo decyzje ww nie są bezpośrednim asumptem do napisania tego tekstu. Jest nim inne bulwersujące wydarzenie w odległym tysiące kilometrów Toronto.

Tam kilka dni temu w pustym tramwaju policjat zastrzelił 9 strzałami 18 letniego chłopaka, a w chwilę później policjanci weszli do tramwaju i do ofiary strzelił któryś z nich jeszcze raz i użył Taser. Przechodnie sfilmowali wydarzenie. Opinia publiczna w Toronto i Kanadzie jest oburzona, uważając że policja nadużyła władzy i zamordowała chłopaka.  Od kilku dni trwają protesty pod komendami policji, pod parlamentem prowincji Ontario, na linii tramwajowej, gdzie został zastrzelony pasażerowie wkładają białe podkoszulki z czerwonymi plamami, na torach tramwajowych w miejscu tego tragicznego zdarzenia ludzie kredą i farbą piszą epitafia i hasła żądające sprawiedliwości dla ofiary. W poniedzialek ulicami Toronto przeszedł marsz demonstrantów. Opinia publiczna żąda śledztwa przez niezależną od policji komisję. Dla pełnego obrazu zabity chłopak był emigrantem z Syrii.

To porównanie spontanicznej i natychmiastowej reakcji Kanadyjczyków na zabicie przez policję jednego z obywateli, z reakcjami Polaków na bezprawie policji, prokuratury czy sądów jest dla mnie tragiczne i smutne. Jak ktoś mądry powiedział „Najwięcej zła wyrządzają dobrzy ludzie swoją biernością“.

Społeczenstwo en masse, wszelkiej proweniencji elity, a także nasi przedstawiciele w Sejmie czy Senacie swoja biernością przyzwalali i przyzwalają na postepujace i umacniajace sie bezprawie przez 24 lata “wolnej Polski”, nie biorac pod uwage prostej zależności: zaniechanie jakichkolwiek form realnej kontroli, krytyki i protestu przeciwko bezprawiu  urzędników państwowych, funkcjonariuszy, sędziów, prokuratorów i brak dyscyplinowania i wymierzania sprawiedliwości tym, którzy są zdeprawowani, skutkuje tym, iż następnym razem ich nieprawość i jest jeszcze bardziej bezczelna i bezwstydna. I następnym razem to bezprawie i ta bezczelność i ta arogancja podnosi się do kwadratu, a a później do sześcianu… I tak rośnie jak rak niepowstrzymana zawczasu. I przychodzi czas, iż już jest za późno.

Wydaje mi się, że  ten czas nadszedł.


[i] Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,76842,14314496,Andrzej_Seremet_o_krytyce_prokuratury_przez_politykow_.html?as=3#ixzz2aMyktHKr


Polecam blog mojego "internetowego brata" Adama Kłykowa - Blog weredyka

środa, 24 lipca 2013

Szacunek dla sędziego – nagroda czy obowiązek?



Każdy Polak płaci za działalność władzy sądowniczej ca 27 zł miesięcznie.  

Na 100 tys obywateli polskich przypada ca 27 sędziów, Irlandczycy mają  3 na 100 tys populacji, a Amerykanie i Kanadyjczycy ca 6.5

Bezpośrednim impulsem do napisania tej notki był tekst  “O szacunku, powadze i porządku słów kilka” na blogu sędziego “Sub iudice”. Niezwykle pouczający i otwierający szeroko oczy tekst, postulujący bezwzględny szacunek dla sądów, sędziów czy władzy sądowniczej, który jakoby należy się tym instytucjom czy osobom automatycznie, bez względu na ich pozytywne czy negatywne działania.

Najpierw kilka słów dwóch różnych zjawiskach określanych w tym tekście i komentarzach mianem “szacunku dla sądu”. 

Jedno zjawisko dotyczy zewnętrznej oprawy, formy, symboliki, tradycji czy ceremoniału na sali sądowej. Ten szacunek wynika z dobrego wychowania, savoir vivre czy kindersztuby uczestników postępowania sądowego. Tego rodzaju szacunek oczywiście należy się sądowi automatycznie od wszystkich uczestników postępowania. Autor tekstu i część komentatorów (sędziowie) twierdzą, że to publiczność i niezawodowi bywalcy sądów nie okazują tego szacunku sądowi. To przesada, nie tylko podsądni, pozwani czy publiczność, ale też zawodowi uczestnicy  rozpraw sądowych nierzadko świecą golizną, bawią się komórkami, czytają i wysyłają SMS-y podczas rozprawy, przerywają wypowiedzi, pokrzykują,  czy ucinają sobie pogaduszki podczas słuchania świadków itp. I o ile naganne zachowanie obywateli w wielu sytuacjach można rozgrzeszyć czy usprawiedliwić,  takie zachowanie zawodowych uczestników postepowania sądowego nie powinno mieć miejsca.

Oburzanie się na Kowalskiego, który jest pierwszy raz w życiu w sądzie i nie wie jak się zachować jest absurdalne. Bo niby skąd ma to wiedzieć wielu, czy być może nawet większość Kowalskich. To są konsekwencje zaniedbań i zaniechań instytucji państwowych i korporacji prawniczych.  Ministerstwo Sprawiedliwości, Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich czy Krajowa  Rada Sądownictwa, a także MEN nie wywiązują się z obowiązku edukowania, propagowania i upowszechniania elementarnej wiedzy i kultury prawnej w społeczeństwie. Także wszystkie korporacje prawnicze wpisały sobie w swoje statuty działania edukacyjne w zakresie wiedzy i kultury prawnej społeczeństwa. Ale na wpisach się skończyło.

Do tego trzeba wziąć pod uwagę ogólny upadek kultury osobistej i dobrego zachowania, które widać i słychać  wszędzie. Od parlamentarzystów, członków rządu i przedstawicieli mediów począwszy.

Tak więc brak tego rodzaju szacunku w społeczeństwie  jest kwestią techniczną – dobry przykład elit przede wszystkim prawniczych i edukacja społeczeństwa może je stosunkowo szybko, przynajmniej częściowo skorygować.

Katastrofą narodową jest brak, a raczej przyczyny braku tego drugiego rodzaju szacunku – do działań i poczynań instytucji sądu i samych sędziów. Ten szacunek, zaufanie czy respekt zależy przede wszystkim od postawy moralnej i etycznej,  oraz działań  samych sędziów,  a także władzy wykonawczej, ustawodawczej i wszechobecnych autorytetów prawniczych.

Autor artykułu twierdzi: “…Dopatrują się oni ( spoleczeństwo? przypis mój) bowiem w szacunku do sądu jakiejś nagrody za właściwe zachowanie sędziego, czy wydawanie wyroków zgodnych z oczekiwaniem społecznym. Raz po raz napotykałem bowiem na stwierdzenie, iż to co się dzieje w sądach - czyli "skandaliczne" (znaczy inne, niż komentator by chciał) wyroki sprawia, że sędziowie na szacunek nie zasługują. No i oczywiście dopóki sądy się nie zlustrują i nie zostaną poddane "kontroli społecznej" (chyba pod postacią jakiegoś nowego wcielenia IRChy) to nie może być mowy o szacunku dla sądów. Inaczej mówiąc sędziowie mają sobie na szacunek zasłużyć, a jeśli wsłuchać się w vox populi to najlepiej poprzez szybkie i surowe ukaranie każdego, o kim w gazetach napiszą, że coś złego komuś zrobił…” in a końcu stawia tezę, iż  „...Powaga sądu, powaga władzy sądowniczej jest wartością samą w sobie. Podważając ją podważa się sam fundament państwa prawa, które nie może istnieć bez skutecznego wymiaru sprawiedliwości...”.

A w jednym z komentarzy inny sędzia pisze:

“…Czytam, czytam i czytam i jak ktoś wyżej napisał nie rozumiem. 
Nie rozumiem o czym pisze większośc dyskutantów. 
Jakie zachowanie sędziego ? Jaki szacunek dla sędziego ? jakie zachowanie protokolanta ? 
Szacunek dla Sądu jest jednym z przejawów szacunku dla naszej państwowości i tyle. To naprawdę wystarczy. Jeżeli nie szanuje sądu to nie szanuje prawa i państwa w imieniu którego orzeka. 
Czy jak hymn jest brzydko śpiewany to można siedzieć ? Czy jak flaga jest wypłowiała i postrzępiona to można na nią napluć lub spalić ? 
Kwestia szacunku do sądu, premiera czy prezydenta to nie jest kwestia szacunku do osoby. I nie jest to w związku z tym kwestia braku kultury osobistej. To kwestia braku poszanowania dla własnej państwowości i jej atrubutów w postaci władz państwowych. A to już jest o wiele większy problem niż brak kultury. 
Gdy strony na sali zachowują sie niewłaściwie zwykłem mawiać : "Nie musicie państwo szanować mnie jako osoby. Macie jednak bezwzględny obowiązek szanowania tego Sądu i Państwa które reprezentuje. I tego będę od Państwa wymagał z całą stanowczością". Co oczywiście nie zwalnia z obowiązku szanowania Sądu przez samego sędziego. Tyle, że jedno nie ma z drugim nic wspólnego i niczego nie usprawiedliwia…”

Moim zdaniem, obydwaj sędziowie nie rozumieją swojej roli ustrojowej w demokratycznym państwie prawa. Więcej, te wypowiedzi budzą strach. Uderza w nich brak refleksji, arogancja, pycha, pogarda dla nas obywateli, manipulacja i sofizmaty , a także oderwanie od realiów.   Przy tym sobie sędziowie nie mają sobie nic do zarzucenia.

Rację ma autor artykułu twierdząc, iż fundamentem państwa prawa jest sądownictwo. Tyle tylko, że paradoksalnie, ci, którzy wymierzają  sprawiedliwość w naszym kraju,  zbyt często sami przy okazji wymierzania sprawiedliwości naruszają prawo. Być może to jest skuteczny  wymiar, ale ze sprawiedliwością zbyt często niewiele ma wspólnego. Stąd ta powaga władzy sądowniczej jest mocno nadwątlona.   Nie zgadzam się, że  powaga sądu jest jakąś abstrakcyjną wartością, niezależną od opinii o tym sądzie i od oceny jego działań. 

Autor artykułu ironizuje, iż nie ma skandalicznie niesprawiedliwych wyroków, to tylko my społeczeństwo podskakujemy jak wyrok nie po naszej myśli. Zamiast z szacunkiem, grzecznie i z pokorą przyjmować każdy wyrok i cicho siedzieć, my  żądamy bezczelnie lustracji sędziów i kontroli społecznej!

Drugi sędzia w komentarzu, porównuje szacunek i estymę  dla symboli narodowych z szacunkiem dla osób piastujących stanowiska we władzach. No nie wiem…co ma piernik do wiatraka? Te symbole narodowe przetrwały wieki i nie zawodzą społeczeństwa, bo niby jak?  Flaga, nawet brudna kuku nie zrobi, a np. sędzia może.

Ten sędzia w komentarzu, absurdalnie wymaga szacunku dla stanowiska (sędziego, prezydenta czy premiera) abstrahując od konkretnych działań osoby piastującej ten urząd, charakteru tej osoby, czy wartości jakie reprezentuje. Na zdrowy chłopski rozum, ten urząd nie może istnieć, bez osoby sprawującej tenże urząd. Jeżeli te „atrybuty w postaci władz państwowych“ to np. niemoralni krętacze, złodzieje, kłamcy, mordercy etc. działający li tylko we własnym interesie, a naród olewający, jak wyobraża sobie sędzia to poszanowanie „tych atrybutów“?

Nonsensem jest też więc wymaganie od Kowalskiego, aby szanował sąd – jako jakąś abstrakcję, nie mająca żadnego związku z osobami reprezentującymi i uosobiającymi ten sąd! Jeżeli sędzia reprezentujący ten sąd jest np. ewidentnie stronniczy, zachowuje się po chamsku, jest „niesprawiedliwy“ np. niedopuszczając dowodów stron, niedopuszczając strony do głosu, podaje do protokołu ewidentnie „skrócone“ i „zniekształcone“ wypowiedzi stron, że nie wspomnę o rażących wcale nie odosobnionych przypadkach łamania przez sędziów przepisów prawa itd, itd, absurden jest żądanie od Kowalskiego,  aby szanował ten „atrybut w postaci władzy sądowniczej“?!  Za co ma go szanować?

Sędzia uzasadnia żądanie bezwzględnego “szacunku dla sądu, tym że ten sąd reprezentuje “państwowość“! Ale przecież ta „państwowość“ też nie jest jakimś bytem istniejącym sobie a muzom. Ta „państwowość“ spełniać winna rolę służebną dla nas społeczeństwa i działać w naszym interesie.  W zamian my społeczeństwo dajemy tej „państwowości“ warunkowy kredyt szacunku, zaufania i respektu i płacimy pensje. Gwarancją, że „państwowość“ nie zmarnuje tego kredytu i nie zawiedzie nas są zapisy w Konstytucji i przepisy prawa. Jest to więc swoista umowa.

W relatywnie normalnym  kraju, jeżeli jedna ze stron łamie  umowę, druga powinna mieć adekwatne narzędzia dochodzenia swoich praw.

Część „państwowości“ - sędziowie, wyposażoni są  przez Konstytucję w dożywotnią władzę, są nieusuwalni,  chroni ich imunitet i  zasada niezawisłości.  My - społeczeństwo pozbawieni  jesteśmy jakichkolwiek narzędzi egzekwowania wywiązywania się władzy sądowniczej z obowiązków w stosunku do nas. Do tego, nie mamy też żadnego, nawet pośredniego wpływu na wybór tej władzy. Innymi słowy wychodzimy  na tej umowie z władzą sędziowską jak Zabłocki na mydle.

Sędzia literalnie decyduje o życiu innych ludzi. Od niego zależy czy oskarżony pójdzie siedzieć czy nie, czy w życiu  dzieci będą obecni obydwoje rodzice, dziadkowie i rodzina z obydwu stron, czy renta lub emerytura zostanie wyliczona sprawiedliwie i da się z niej wyżyć,  to on decyduje o zastosowaniu aresztu, o wysłaniu na badania psychiatryczne, czy też utracie domu. biznesu i dorobku całego życia, a i często dorobku paru pokoleń. Praktycznie nie ma znaczenia czy te decyzje są produktem widzimisię, czy też rzetelności, bezstronności i niezawisłości sędziego,  czy zostały podjęte zgodnie z przepisami prawa czy rażąco naruszając prawo. Sędzia nie ponosi żadnej odpowiedzialności za jakość  merytoryczną  orzeczenia, zgodność  z prawem i przestrzeganie procedury.

I według sędziów nie możemy od nich niczego wymagać!  Blasfemią jest żądanie jakiejkolwiek kontroli dożywotnio nietykalnych sędziów, żądanie dyscyplinowania nieudaczników i przestępców, czy żądanie lustracji i oczyszczenie ich szeregów z tych, którzy ręce mają uwalane? Przerażający jest fakt, iż tak autor tego artykułu, jak i zdaje się większość członków tej władzy,  ma poczucie absolutnej  racji. Nie ma tam miejsca na żadną refleksję, samokrytykę czy jakiekolwiek ale... 

Sędziowie i sądy  nie służą  społeczeństwu, są jego panami. Literalnie.

Te olbrzymie prerogatywy w zakresie ludzkich losów, KRS i Prezydent rozdają beztrosko - dożywotnio jak przysłowiowe bułki – nieukształtowanym życiowo młokosom, także ludziom małym duchem, którzy nie mają nawet elementarnych predyspozycji, stanu świadomości i doświadczenia życiowego do pełnienia tej szczególnej i jakże odpowiedzialnej roli, że nie wspomnę o limitach w wiedzy profesjonalnej.

Stąd takie poglądy jak przytoczone wyżej z blogu “Sub iudice” są niestety reprezentatywne dla dużej części władzy sądowniczej, a być może znacznej jej większości.  To przykład korupcji mentalnej i moralnej sędziów.

dziowie jeżeli w ogóle rozmawiają czy dyskutują na temat tragicznego stanu Trzeciej Władzy, skandalicznego orzecznictwa, rażącego łamania prawa prze tę władzę, korupcji etc.  kreują nie mający nic wspólnego z realiami matrix, alternatywną rzeczywistość, Lalaland. W tym Lalaland sędziowie to kryształowe ofiary władzy wykonawczej (głównie Ministerstwa Sprawiedliwości) i społeczeństwa. MS  ma zagrażać permanentnie  niezawisłości sędziowskiej, a społeczeństwo to en masse pieniacze i roszczeniowcy, niezadowoleni z orzeczeń nie po swojej myśli.

Niezwykle trafną definicję tej przypadłości przedstawia w pracy „Pamięć, historia, zapomnienie”  Paul Ricour “…Manipulacja czyni pamięć wybiórczą i stwarza tym samym pewną formę zapomnienia, zapatrzenia we własne cierpienie a niepomną na cierpienie innych, nieustannie gotową do wskazywania winnych a niezdolną do najmniejszej samokrytyki. Odepchnięcie przeszłości niewygodnej w imię poprawy obrazu własnego czy wspólnoty, może przerodzić się w obsesję…”

W tym sędziowskim Lalalandzie nie przestrzeganie prawa, a samo jego istnienie gwarantuje  obywatelom istnienie państwa prawa. Tak jak teoretyczne atrybuty jakie winien posiadać  premier, prezydent czy sędzia, mają gwarantować, że w rzeczywistości je posiadają.

To mi przypomina, iż podobno najbardziej „humanitarną“ konstytucją, była konstytucja stalinowska zwana  Konstytucją Zwycięskiego Socjalizmu z 1936r. Czy miała ona jakikolwiek znaczenie dla losu tych ca 50 milionów obywateli  CCCP, w tym ponad 250 tys Polaków wymordowanych przez współautora tej konstytucji tylko w latach 1937-1938?

Mam wrażenie, że władza sadownicza  już nie wymierza sprawiedliwości, a wykorzystuje te władzę do karania społeczeństwa za jego „niesubordynację“czyli  krytykę i brak szacunku. 

Zaiste strach się bać.
  
Nie będę przytaczała tutaj dziesiątków przykładów (bo na setki czy tysiące nie ma zwyczajnie miejsca) skandalicznych orzeczeń, efemistycznie zwanymi „błędami i pomyłkami“ sędziów, aby uchronić dyskusję od argumentu, iż orzeczenie skandaliczne to takie, które  nie spełniło oczekiwań moich czy społeczeństwa, lub że są to moje czy innych „subiektywne odczucia i oceny“ i alternatywnie, że jestem laikiem, więc  nie jestem w stanie zrozumieć orzeczenia.  W zamian  przytoczę cytaty z depesz Ambasady USA do Waszyngtonu, znalezione na Wikileaks.

Tylko w 2009r, ambassador USA w Warszawie 8 depesz wysłanych do Waszyngtonu poświęca korupcji w Polsce, w polskim sądownictwie i zapaści polskiego wymiaru sprawiedliwości.

(…) w Polsce największą słabością jest nieskuteczny - i żałośnie “zatkany”- system karny, a sam system jest podejrzany o korupcję (…) a jedyną sankcją dostępną społeczeństwu są media, ponieważ “systemu” sąd nie skaże (...)

(…)72% respondentów w sondażu z kwietnia 2009 r. wciąż wierzy, iż urzędnicy najwyższego szczebla przyjmują łapówki, … i kontakty biznesowe sugerują, iż praktyka jest mniej rozpowszechnione niż to było dziesięć lat temu, a największym wyzwaniem jest korupcja związana z nepotyzm i konfliktem interesów (..).

(…) brak uczciwości wśród polskich prokuratorów i sędziow - choć trudny do udowodnienia, to jednak korupcja jest powszechna. W Polsce, (sądownictwo to) relikt komunizmu… powolne postępowania sądowe, długie śledztwa i długie areszty tymczasowe… niedoświadczeni entry-level sędziowie tworzą zwartą grupę, która cieszy się niemal całkowitą bezkarnością i brakiem nadzoru(…)

(…)Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia jest „grupą quasi-lobbingową”.)(…)
  
(…)jest coraz bardziej oczywiste dla większości Polaków, że reforma sądownictwa jest konieczna, aby Polska zostawiła prawne dziedzictwo komunizmu za sobą(…)

 (…)Postrzeganie korupcji - opublikowane w kwietniu badania wykazały powszechną nieufność do polskiego sądownictwa: 44 procent ankietowanych ma negatywną opinię, przede wszystkim z powodu postrzeganej korupcji. Zdaniem ankietowanych, najbardziej skorumpowane grupy to prokuratorzy (56 procent) …i sędziowie (50 proc.) Inne najczęstsze zarzuty to: skomplikowane procedury, nadmierna biurokracja i opóźnienia, stronniczośc sądu i niesprawiedliwe orzeczenia.

Według obiegowych opinii, celem sędziego jest awans (dosł. stać się na tyle ważnym), aby sądzić “grubsze” sprawy i brać większe łapówki, jednak nie można tych pogłosek obiektywnie potwierdzić. Według Grażyny Kopińskiej, dyrektor Projektu Antykorupcyjnego w Fundacji Batorego, polska opinia publiczna ma tendencję do kojarzenia każdej nieprawidłowości lub niedoboru w systemie z korupcją. Ci, którzy przegrywają sprawy sądowe często niesłusznie oskarżają sędziego lub adwokata o korupcję. Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski podkreśla, że korupcja nie jest największym problem sądownictwa, ale przyznaje, że w wielu przypadkach mogą istnieć wątpliwości co bezstronności sędziów.
(UWAGA: Septel zajmie się problemem korupcji) (…)

(…)Oprócz zbadania zarzutów dotyczących sprawy Olewnika, Czumę czeka zamieszanie w sądownictwie - w tym wiele lat zaległości – przepełnione więzienia, przestarzałe struktury administracyjne i korupcja.(…)


Polecam blog mojego "internetowego brata" Adama Kłykowa - Blog weredyka