Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 12 listopada 2015

Sądownictwo nadal w ustrojowym i mentalnym rozkroku




Sędzia Rafał Puchalski, szef Stowarzyszenia Sędziów Iustitia w Przemyślu wie, dlaczego w rankingu prestiżu zawodów, sędziowie przegrywają m. inn. z pielęgniarkami, murarzami, strażakami i rolnikami.[i] Otóż odpowiedzi respondentów badania formułowane były na zasadzie skojarzeń: 
·         pielęgniarka to opieka,
·         murarz to bezpieczeństwo domu,
·         rolnik to pokarm,
·         a strażak ratunek.
·         natomiast sędziowie kojarzą się „narodowi”  z bezdusznym aparatem państwa, jego władzy i poczuciem krzywdy, a także istotny jest fakt „penalnego kojarzenia” sądów. 

Stąd „niewinni” sędziowie mają przerąbane, a Sędziemu  Puchalskiemu jest zwyczajnie smutno, że jako naród tkwimy z tymi skojarzeniami w minionej epoce i sąd traktujemy jako zło. To głównie wina mody w „tabloidach” na podważanie prawomocnych orzeczeń sądów i uwypuklanie pojedyńczych i drobnych wpadek sędziów do rangi katastrofy państwa. Nie bez winy są również politycy nazywający orzeczenia „kuriozalnymi”, ponieważ naród „domagał się krwi”.

Sędziowie według przemyskiego sędziego, też są ciut, ciut winni, bowiem zamykają się w wieżach z kości słoniowej za tzw. etosem, co nie buduje pozytywnego ich wizerunku. Sędziowie zawsze powinni wyjaśniać istotę wydanych orzeczeń, oczywiście  w formie zrozumiałej, głównie zresztą mediom.  O i jeszcze te czarne owce powinny być natychmiast eliminowane z elitarnego środowiska sędziów. 

Ja się z Sędzią Puchalskim ciut, ciut zgadzam, szczególnie w kwestii eliminowania szwarc charakterów ze środowiska sędziów, no bo wtedy będzie jakać nadzieja i dla nas „narodu” i dla sędziów. Póki co, ze smutkiem konstatuję, iż etos dzisiejszych sędziów,  to tylko  takie skojarzenia szefa przemyskiej Iustiti z epoką dziadów i pradziadów obecnych sędziów.
Natomiast co do naszych – społeczeństwa czy narodu – „skojarzeń”,  to faktem jest, że sędziowie kojarzą się wielu przedstawicielom wyżej wymienionych z krzywdą i bezdusznym aparatem władzy. Ale też trzeba tutaj zdeterminować, która z definicji „skojarzenia” ma tutaj zastosowanie. Wg SJP jest ich trzy:
1.   połączenie, powiązanie kogoś lub czegoś;
2.    połączenie wrażenia, wyobrażenia tak, że pojawienie się jednego powoduje uświadomienie sobie innego;
3.    zrozumienie
Sędzia Puchalski imputuje „narodowi” numer drugi - bezwiedne, czy wręcz bezmyślne kojarzenie, czyli połączenie wrażenia o sędzim, czy wyobrażenia o sędzim tak, że słowo sędzia powoduje uświadomienie sobie jakichś nieuzasadnionych lęków – krzywdy i opresji bezdusznej władzy z minionej epoki PRL-u.
A tymczasem dla dziesiątków tysięcy przedstawicieli „narodu”, sędzia natychmiast łączy się i jest powiązany ze złymi i wręcz tragicznymi doświadczeniami w spotkaniach III stopnia z przedstawicielami władzy sędziowskiej – obecnie. To „skojarzenie” jest wynikiem  wniosków z doświadczenia. 

Wracając do prymitywnej sztuczki socjotechnicznej Sędziego Puchalskiego,  kojarzy się owa z powiedzeniem o belce i okruszynce w oku. Bowiem my Kowalscy jesteśmy już nie zasmuceni,  a  przerażeni, że to władza sądownicza en masse  tkwi po uszy w minionej epoce, a fakt ten potwierdzają działania dziesiątków sędziów na salach sądowych, a czasami po za nimi - codziennie.  Jeszcze tak niedawno, bo w roku 2009 sędziowie Sądu Najwyższego w uzasadnieniu wyroku powoływali się na komentarz Igora Andrejewa z lat 70.
Ten spolszczony Rosjanin był na początku lat pięćdziesiątych głównym ideologiem stalinowskiego wymiaru sprawiedliwości. Jako dyrektor słynnej Centralnej Szkoły Prawniczej im. Teodora Duracza, zwanej „Duraczówką”, szkolił nowe kadry stalinowskiego wymiaru sprawiedliwości. Studia trwały 2 lata, od przyszłych studentów nie wymagano nawet matury.  Andrejew był dumny ze swoich pupili i twierdził, iz jest to pierwsza uczelnia wyższa”, w której wszystkie przedmioty są wykładane zgodnie z założeniami marksizmu – leninizmu”.

Igor Andrejew był nie tylko teoretykiem i wychowawcą przyszłych sędziow, ale też praktykiem, odpowiedzialnym za zbrodnię sądową na generale Auguście Fieldorfie "Nilu".  Jako sędzia SN, wraz z Gustawem Ascalerem i Emilem Merzem  podtrzymał wyrok kary śmierci na generale, a przed egzekucją zaopiniował  negatywnie jego prośbę o ułaskawienie.

Po odwilży w 1956r.,  Andrejew ze zbrodniarza i głównego ideologa stalinowskiej sprawiedliwości, przeistoczył się w autorytet moralny i guru pokoleń prawników,  z których wielu jest aktywnych zawodowo do dzisiaj. Od 1964 r. był profesorem zwyczajnym UW, pełniąc funkcje prodziekana Wydziału Prawa, a w latach 1968-1975 dyrektora Instytutu Prawa Karnego. Doniosłą rolę dydaktyczną w kształceniu prawników odegrał jego podręcznik Polskie prawo karne w zarysie (I wyd. 1971, VIII wyd. 1986). Andrejew był też jednym z głównych twórców kodeksu karnego z 1969 r, którego znaczna część została wykorzystana w redagowaniu obowiązującego dzisiaj kk. Zajmował sie m.inn. zagadnieniami praworządności i etyką w wymiarze sprawiedliwości. Po ujawnieniu jego roli w zbrodni sądowej na dowódcy Kedywu, Międzynarodowe Stowarzyszenie Prawa Karnego AIDP pozbawiło go członkowstwa. 8 lat później, jego pupil, sędzia Sądu Najwyższego i przyszły Pierwszy Prezes SN (1998- 2010) pisał w 1997r. we wspomnieniu o swoim mentorze;  

“…można być wybitnym uczonym, autorem wyrafinowanych tekstów o prawie i praworządności i życzliwym dla uczniów opiekunem naukowym, a jednocześnie być obarczonym udziałem w mordzie sądowym na niewinnym człowieku. Udziałem, którego motywów nie chciał czy też nie potrafił nam nigdy wyjaśnić...”

Historia życia zawodowego Igora Andrejewa i innych animatorów wymiaru sprawiedliwości czasu stalinizmu i później,  czasu demokracji ludowej i stan ducha i moralności w wymiarze sprawiedliwościw III RP - to jedna ta sama historia. I jakże mogłoby być innaczej, jezeli są one powiązane nigdy nie zerwaną nicią ciągłości – ci sami ludzie, ta sama mentalność. Stalinowski  ideolog z rękami uwalanymi krwią polskiego bohatera, stworzył program ideologiczno-wychowawczy dla sędziów i konsekwentnie ten program realizował, najpierw w Duraczówce, później na Uniwersytecie Warszawskim i  w Polskiej Akademii Nauk, gdzie wychował i ukształtował pokolenia sędziów. Inni nauczyciele o podobnych do Andrejewa życiorysach, kształtowali przyszłych prawników na wszystkich uczelniach w Polsce. A czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Przy czym trzeba podkreślić i przypomnieć, iż uwarunkowania polityczno – ideologiczne podczas tego kształtowania, definiowały diametralnie różnie takie wartości, jak: prawa człowieka, wolność, czy demokracja. A inne pojęcia, jak np niezawisłość sędziowska i niezależność sądów w ogóle nie funkcjonowały.

Stąd np. powszechne dzisiaj wśród wielu, a być może, że nawet większości
sędziów przekonanie, iż niezawisłość sędziowska jest ich przywilejem,   a nie gwarancją procesową obywatela, która ma chronić tego obywatela przed dyspozycyjnością sędziego, jego uległością  wobec innych władz, przed korupcją sędziego  i przed łamaniem przez sędziego Konstytucji, prawa procesowego i nie tylko.

Dzisiaj aktywni zawodowo prawnicy zbliżający się do wieku emerytalnego są wychowankami tych nauczycieli i mentorów, a wielu nauczycielami i wychowawcami następnych pokoleń. To oni decydują o dzisiejszym i przyszłym kształcie wymiaru sprawiedliwości. Są wśród nich i tacy, którzy ręce mają uwalane, a mimo to manifestują bezrefleksyjną wyższość moralną en masse nad nami, społeczeństwem czy obywatelami. Jest to też konsekwencja kurczowego trzymania się przeżytku PRL-u - autorytatywnego i inkwizycyjnego modelu wymiaru sprawiedliwości i w konsekwencji brak jakichkolwiek dylematów etycznych u wielu z tych, którzy wymierzają sprawiedliwość i tworzą prawo w dzisiejszej Polsce.

Wystarczy, aby każdy niezgadzający się z powyższymi opiniami, odpowiedział sobie na pytanie – czy 26 lat po zmianie ustroju w Polsce, władza sądownicza broni obywatela przed arbitralnością i bezprawiem innych władz? Czy broni obywatela przed przymusem państwa? Czy też sama władza sądownicza jest najpotężniejszym elementem tego przymusu i bezprawia, legitymującym bezprawne działania tak innych władz jak i swoje?

 „...Na początku należałoby podjąć działania wzmacniające powszechny szacunek dla orzeczeń sądowych(...)(sędziowie) powinni wyjść do obywatela czy mediów i wyjaśnić w prostym i zrozumiałym języku zawiłości podstawy prawnej wyroku. Konieczne byłoby powołanie rzeczników prasowych w każdym sądzie, którzy na bieżąco informowaliby lokalne media o wszystkich sprawach oraz wyjaśniali, dlaczego sąd w danej kategorii sprawy musi wydać określone rozstrzygnięcie. Bardzo często strona nawet nie wie, że to parlament w określony sposób ukształtował jej status, a sąd po prostu nie ma wyjścia i musi iść jedną drogą. Sądy muszą zatem wyjść do obywatela i uświadamiać mu, że są jedyną instytucją broniącą go przed przymusem państwa. Że chronią ludzi przed władzą…”

Sędzia W.Żurek, rzecznik SO w Krakowie, członek KRS ma podobne postulaty “…Musimy mieć świadomość, że żyjemy w świecie medialnym i dzisiaj nie wystarczy wydać dobrego i sprawiedliwego wyroku. Trzeba jeszcze umieć mądrze dotrzeć z nim do świadomości społeczeństwa. Trzeba, by sądownictwo było transparentne, trzeba też pokazywać, że system kontroli orzeczeń jest wielostopniowy…”

Czyli wszystko jest cacy, wyroki sądów są dobre i sprawiedliwe, a wogóle to tylko sędziowie chronią społeczeństwo przed (złą?) władzą, tyle tylko, że nie umieją jezykiem prostym, adekwatnym dotrzeć do mas tumanów i wyjaśnić, że to parlamentu wina,  bo  w określony sposób ukształtował ich status (cokolwiek to oznacza), lub, że wydany wyrok jet dobry i sprawiedliwy.

Te oficjalne opinie przedstawicieli sędziów, uprawniają domniemanie, iż w swej większości sędziowie albo: a) stracili kompletnie kontakt z rzeczywistością, lub b) przenieśli się w inny wymiar, a alternatywnie c)  są po prostu cynicznymi inżynierami dusz, którzy zdają sobie sprawę z degrengolady w wymiarze sprawiedliwości.

Ale tony różu i pudru i radosna twórczość zacierania granic między rzeczywistością i fantazją powoli przestają działać. Inżynierowie dusz dalej cynicznie malują tę niby kryształową sprawiedliwość, niby demokratycznej RP, wyspecjalizowanym, pięknym, wyszukanym językiem i podpierają się zgrabnie cytowanymi niby gwarancji - artykułami Konstytucji, ustaw, kodeksów, które są dla nich  mniej warte niż papier, na którym je spisno. Te zastępy złotoustych, do perfekcji  opanowały posługiwanie się erystyką, sofizmatami i retoryką, aby wtłaczać w mózgi społeczeństwa (czyt. tumanów i debili) dowolną bajkę o dzielnych  prokuratorach  i nieskazitelnego charakteru  sędziach... Tyle tylko, że tumany i debile bezczelnie przestali kupować to badziewie.

Czy to oznacza koniec rozkroku ustrojowego i mentalnego III władzy?



[i] http://www.prawnik.pl/wiadomosci/sedziowie/artykuly/817190,murarz-nie-obroni-obywatela-przed-panstwem-tak-jak-sedzia.html

10 komentarzy:

  1. Sędzia Puchalski imputuje „narodowi” numer drugi - bezwiedne, czy wręcz bezmyślne kojarzenie, czyli połączenie wrażenia o sędzim, czy wyobrażenia o sędzim tak, że słowo sędzia powoduje uświadomienie sobie jakichś nieuzasadnionych lęków – krzywdy i opresji bezdusznej władzy z minionej epoki PRL-u.

    A ja tam patrzę na świnię i myślę... sędzia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle, pogratulować Autorce trafności analizy. Lektura obowiązkowa - ku refleksji - dla każdego "niezawisłego" od myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzieki Adasiu, szkoda, że tych neizawisłych od myślenia tak wielu...

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoje skojarzenie jest jak najbardziej prawidłowe, Ja wypowiadałam sie za wielu, więc musiałam bardziej elegancko.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Sądy opanowała mafia . "Mafia przejęła wymiar sprawiedliwości", "Bezmiar bezprawia". "Łatwiej w Polsce liczyć na sumienie przestępcy niż na sumienie wymiaru sprawiedliwości".
    List Bogusława albo bezradność . Wzrastająca lawinowo w miarę zmniejszania czasu dzielącego nas od 25 października prorządowa medialna wrzawa nie jest już w stanie zagłuszyć fali narastającej frustracji, jaka ogarnia coraz szersze kręgi społeczeństwa, bezskutecznie próbującego od lat osiągnąć to, co zapisane jest w Konstytucji:
    Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny (art. 32).
    Tak oto, zupełnie niechcący, Bogusław Biedrzyński udowodnił, że po ośmiu latach nieprzerwanych rządów PO-PSL Polska istnieje jako PAŃSTWO PRAWNE równie realnie, jak granica syryjsko – węgierska, o której również wspomina Ewa Kopacz.
    http://barwybezprawia.pl/2015/10/14/5348/

    OdpowiedzUsuń
  7. Polecam usługi kancelarii Gajda&Grzeszczyk (www.gg-legal.pl/) – naprawdę świetni specjaliści od prawa rodzinnego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak widać opinia społeczna jest raczej cały czas taka sama, ciężko tu o jakieś większe zmiany. Nie dziwi mnie to. Ja sam mam takie zdanie na temat podatki marynarskie

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń